Adolf Szyszko.  

Proszę Państwa, mnie dzisiaj sprowokowały do wystąpienia wypowiedzi na temat pana Dolańskiego. Oczywiście zgadzam się z większością. Były słuszne. Niemniej jeszcze nie w pełnym stopniu naświetliły pana doktora. I w związku z tym jako, mogę powiedzieć, przyjaciel, uważam, że trzeba to uzupełnić. Więc po pierwsze. Przeglądając materiał życiorysowy, czytając książkę doktora Kaziowa oraz szereg dokumentów i pamiętając wiele rozmów z państwem Dolańskimi doszedłem do wniosku następującego. Zgadzam się z rozmówcami, że zdolności organizacyjnych wielkich nie miał i to było w jego działaniu dużym mankamentem. Niemniej, najwięcej co po nim zostało dla nas, to jest to, że był niewątpliwie, w pełnym tego słowa znaczeniu, wzorcem osobowym dla nas wszystkich bez wyjątku. I zarówno tych, którzy wierzą w Pana Boga, jak również tych, którzy nie wierzą. Był uosobieniem pracowitości, ambicji, bezgranicznego poświęcenia dla swojej idei. Jego ideą było pomagać niewidomym. Miał świadomość, że życie ma jedno i to życie musi w pełni wykorzystać, żeby coś po nim dla innych pozostało przede wszystkim niewidomym. I teraz chciałbym zwrócić uwagę na kilka momentów z jego życia. Jak już wspomniano, w wieku lat 10 traci wzrok i rękę. Nie załamuje się. Podejmuje naukę w szkole we Lwowie. Zdobywa zawód muzyka- artysty i wybija się na tym odcinku. I tutaj na tym tle pewna refleksja. Niewątpliwie włożył ogromny wkład w to swoje osiągnięcie, a jednocześnie natrafił na życzliwych ludzi. Natrafił na nauczycielkę w szkole głucho ciemnych we Lwowie, która mu pomogła, uwierzyła w jego zdolności, możliwości, talent. I myślę, że to był moment bardzo istotny w jego życiu. Oczywiście w przyszłości nie mógł kontynuować zawodu muzyka, ale praca nad sobą, walka z trudnościami przydała mu się w przyszłości na terenie innych dziedzin jego działania. Po utracie możliwości pracy jako muzyk-artysta podejmuje studia w Sorbonie i zdobywa zawód wysoko wykwalifikowanego nauczyciela. Uzyskuje w Paryżu licencjat, który stwarza mu podstawę do uzyskania magisterium, a następnie doktoratu na Uniwersytecie w Poznaniu. Umiera mu ojciec, żeni się, traci dwoje dzieci - bliźniąt, które przeżyły kilka dni i następnych już mieć nie mógł . Także dramat przeżył ogromny, tym bardziej, że w tradycji rodziny było, marzył o tym, żeby po Dolańskim Dolański jakiś pozostał, to były marzenia jego ojca i oczywiście jego. Buduje dom w Laskach. Na tym tle zaczynają się rysować konflikty między nim a kierownictwem zakładu. Oczywiście pamiętać musimy, że matka Czacka przyjęła go do pracy. O pracę wówczas było bardzo trudno w charakterze nauczyciela. Niemniej jego przyjęto uznając jego walory osobowe. Wracając do budowy domu, to konflikty były na tym tle, że dom duży, wymagał pokrycia tu znacznych kosztów, pomocy osób widzących przy załatwianiu różnych spraw, kontroli budowy, transportu i w tych sprawach często zwracał się do zakładu. W tym czasie zakład był w rozbudowie, był budowany internat dla dziewcząt w Laskach - największy obiekt laskowski. Kierownictwo było zaangażowane w tej sprawie i tutaj wymagania, żeby wypożyczano mu wozy czy samochody były trudne do zrealizowania. Pomagano w miarę możliwości, ale nie na skalę potrzeb występujących ze strony pana Dolańskiego, aczkolwiek te trudności nie były jeszcze takie drastyczne, niemniej były i one już zaczęły psuć wzajemne stosunki. Potem przyszły lata okupacji, pewne doświadczenia z pracy nauczycielskiej zaczęły się już kumulować w świadomości pana Dolańskiego. Zaczął coraz bardziej dochodzić do wniosku o różnych błędach wychowawczych i pedagogicznych, jakie występują w szkolnictwie specjalnym w kraju i oczywiście w Laskach i oczywiście nie mógł sobie odmówić, zgodnie ze swoim poczuciem obowiązku, tego, żeby nie napisać odpowiedniego elaboratu do Ministerstwa Oświaty. Oczywiście ten memoriał przedstawia bardzo dużo ciekawego materiału posiadającego ogromną wartość historyczną dla nas i jednocześnie materiału autentycznego, z tym, że niestety stopień zaangażowania w sprawach niewidomych, aspiracje, żeby tę sprawę niewidomych postawić w Polsce na jak najwyższym poziomie, żeby niewidomi sami zajmowali się swoimi sprawami, żeby kierowali powoływanymi przez siebie szkołami, warsztatami pracy itd., powodowały to, że miał zupełnie inne poglądy niż te, jakie reprezentowało kierownictwo w Laskach. Tutaj zarysował się ogromny konflikt. Laskom mógł bardzo zaszkodzić swoim wystąpieniem, dlatego że wprowadził dużo elementów krytycznych. Nie nazywał w swoim memoriale szkoły po imieniu i ci, którzy orientowali się w sprawach, wiedzieli o co chodzi. I tutaj zarysował się w nim konflikt natury moralnej, czy wystąpić do resortu, czy nie wystąpić. Interes niewidomych według własnego wyobrażenia i pojęcia nakazał mu wystąpienie. No ale rzecz była ciekawa o tyle, że były różnice zdań, ale na przestrzeni lat, kierownictwo jakoś dogadało się z Dolańskim. Wzajemne uznanie i szacunek doprowadziły do tego, że nastąpiła zgoda i już w późniejszych latach przy okazji różnych jubileuszów związanych z życiem i pracą Dolańskiego, Laski bardzo pozytywnie się o nim wyrażały i również pan Dolański, czyli nastąpiła całkowita zgoda. Myślę, że pan Dolański sam doszedł do wniosku, że nie wszystkie sprawy, nawet najsłuszniejsze, da się od razu zrealizować, że trzeba czasem poczekać, muszą upłynąć lata, trzeba znaleźć środki i kadrę do realizacji. Myślę, że te jego doświadczenia miały ogromny wpływ i na jego charakter, i na jego osobowość i świadczyły pozytywnie o nim, jak również o kierownictwie Lasek, że umieli znaleźć wspólny język, co nie zawsze w naszym środowisku dało się zaobserwować. Myślę, że warto tym memoriałem się kiedyś zainteresować, dlatego że on jest skarbnicą wiedzy dotyczącej oświaty w okresie tych pierwszych lat powojennych po drugiej wojnie światowej. Wracam do zasadniczej swojej myśli. W 50 roku zachorowała jego żona - Wanda i umiera w 51. Dramat straszny, przez 20 lat z nią pracował i znowu Opatrzność zrządziła, tak jak w poprzednich przypadkach, znalazła się kandydatka i po raz wtóry się ożenił. W szkole muzycznej zdobył zawód muzyka, następnie w czasie I wojny światowej znalazł przybraną matkę we Lwowie, a rodzina została w Bukareszcie, następnie ożenił się i miał dzieci, które mu umarły, ale praca w Laskach w charakterze nauczyciela, budowa domu, sprowadzenie własnej i przybranej matki, tak go zaabsorbowały, że pomogły mu wyjść z tego impasu życiowego. No i później po utracie pierwszej żony, ożenił się po raz drugi, czyli znowu Opatrzność dała mu warunki do tego, że mógł dalej pracować. Z chwilą kiedy został zawieszony, zaktywizował się w Laskach, wybudował 2 kilometry drogi, ułatwiając niewidomym możliwość samodzielnego poruszania się po lesie. Budował ten basen, założył telefon przy pomocy wojska. Tam były nawet ciekawe historie, bo Matka Czacka miała wątpliwości co do tego czy wojsko może być na terenie zakładu ze względu na dużo młodych sióstr i starszych wychowanek. Niemniej okazało się, że to dla żołnierzy wyszło z pożytkiem. Przy konfesjonałach stało w kolejce po kilkudziesięciu żołnierzy do spowiedzi, także Matka Czacka była zachwycona jego w tym zakresie działaniem. I myślę, że jako wzorzec osobowy ma on niewątpliwie nieprzemijającą wartość. Myślę, że miał trudności w prowadzeniu dialogu, nie umiał się dogadywać z działaczami nowej rzeczywistości po drugiej wojnie światowej i to stwarzało ogromne trudności. Myślę, że temat jest dosyć szeroki, kiedyś pewnie trzeba to opracować, jeszcze parę artykułów w Pochodni, ale na razie na tym zakończę. Dziękuję bardzo.