Rozmowa z Ryszardem Dziewą
Rozmawia Stanisław Kotowski  

     

Jesteś założycielem, właścicielem i szefem firmy o nazwie Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowe "Impuls". Powiedz, proszę, czym zajmuje się Twoja firma, na jakim obszarze działa, jak jest duża.  

Drobna przedsiębiorczość dzieli się na trzy kategorie: handel detaliczny, usługi i produkcję. Nie ograniczamy się wyłącznie do jednej z tych kategorii staramy się zaspokajać różnorodne potrzeby naszych klientów. Działamy na obszarze całego kraju, a od ubiegłego roku podjęliśmy ciekawą współpracę z partnerem zagranicznym.  

Przede wszystkim zajmujemy się rozprowadzaniem sprzętu komputerowego i oprogramowania dla osób niepełnosprawnych. Ale i inny sprzęt rehabilitacyjny stanowi znaczny udział w sprzedaży. Mam tu na myśli takie towary jak telefony komórkowe z udźwiękowieniem, dyktafony i odtwarzacze, ciśnieniomierze, wagi mówiące, udźwiękowione glukometry itp. Osoby niewidome i słabowidzące to 80 proc. naszych klientów. Osobom całkowicie niewidomym oferujemy brajlowskie kalendarze, książki dla dzieci i dorosłych, podręczniki szkolne, tabliczki do ręcznego pisania brajlem, brajlowskie notesy, skorowidze itp.  

Druga nasza działalność to poligrafia. Drukujemy zarówno w brajlu, jak i w zwykłym druku. Pomimo dużej konkurencji nie narzekamy na brak pracy, a nierzadko zdarza się, że musimy rezygnować z mniej atrakcyjnych zamówień.  

Firma nie jest duża. Obecnie zatrudniam 6 osób na umowę o pracę, natomiast kilkanaście osób pracuje na innych zasadach. Oprócz racji ekonomicznych staramy się w swojej polityce zatrudnienia uwzględniać aspekty społeczne. Niewidomi zatrudniani są w pierwszej kolejności, o ile spełniają nasze oczekiwania.  

Kiedy w 1999 roku decydowałeś się na utworzenie własnej firmy, czy przewidywałeś, że tak się rozwinie?  

Podjęcie decyzji o prowadzeniu działalności gospodarczej na własną rękę nie jest łatwe. Wiąże się z tym duże ryzyko, ale z drugiej strony, pełna niezależność w działaniu jest pociągająca. Bo wtedy praca może stać się ulubionym zajęciem, a nie codzienną koniecznością. Po dziesięciu latach prowadzenia własnej firmy uważam, że lepszej decyzji nie mogłem podjąć.  

Wcześniej pracowałem w PZN-owskiej spółce "Print 6". Ponieważ byłem inicjatorem powołania tej firmy, miałem dużo satysfakcji z jej dynamicznego rozwoju. Kiedy z niej odchodziłem, była w bardzo dobrej kondycji. Przez cały okres, kiedy kierowałem spółką (siedem lat), każdy rok kończył się dodatnim wynikiem. Trudno było mi więc podjąć ostateczną decyzję. Ale kiedy już ją podjąłem, wszelkie obawy przestały mnie nurtować. Miałem dobry pomysł, wiedziałem, że reszta to trzymanie ręki na pulsie i dobrzy pracownicy. Jestem przekonany, że odpowiedni dobór załogi daje bardzo duże prawdopodobieństwo powodzenia.  

Czy wystąpiły jakieś trudności?  

W trakcie działalności firmy nie wszystko idzie jak po maśle. Na ogół jednak nie mamy takich kłopotów, które mogłyby drastycznie pogorszyć kondycję firmy. Ważne jest, żeby mieć nieco oszczędności, które pozwolą przeczekać trudniejsze okresy. Dzięki dobrym wynikom nie mam problemów z otrzymaniem kredytu preferencyjnego, o ile zachodzi taka pilna potrzeba.  

Jakie masz plany dla swojej firmy?  

Nie ukrywam, że po głowie chodzą mi różne pomysły. Na razie są to marzenia, które - jak mówią specjaliści - mogą przerodzić się w pragnienia, a potem następuje ich realizacja. Ponieważ do realizacji jeszcze trochę czasu upłynie, niech to na razie pozostanie tajemnicą.  

Ryszardzie, wspomniałeś o kierowaniu spółką Związku Niewidomych "Print 6". Wcześniej pracowałeś w Lubelskiej Spółdzielni Niewidomych, w Polskim Związku Niewidomych - a może gdzieś jeszcze? Która z tych aktywności zawodowych dawała ci najwięcej satysfakcji?  

Każda praca, którą wykonywałem, dawała mi dużo zadowolenia. Nawet gdy pracowałem fizycznie przy wykonywaniu prostych czynności, nie nudziłem się, bo słuchałem przez spółdzielczy radiowęzeł ciekawych książek czytanych przez znakomitą lektorkę. Zagadnienia związane z rehabilitacją zawodową, opieką socjalno-bytową załogi czy organizacją wolnego czasu dla pracowników poznałem od podszewki, pracując przez 6 lat w dziale rehabilitacji w Lubelskiej Spółdzielni Niewidomych. A po podjęciu pracy w dziale nakładczym, nabierałem doświadczenia w kierowaniu zespołem. Na przełomie 1980-81 roku przez kilka miesięcy byłem lektorem w lubelskiej "Solidarności". Często występując publicznie, nauczyłem się opanowywać tremę. Od najmłodszych lat udzielałem się społecznie w różnych ogniwach związkowych, dlatego praca na stanowisku kierownika lubelskiego okręgu nie była dla mnie czymś obcym. Kiedy zatrudniłem się w "Princie", niektórzy koledzy powątpiewali w słuszność mojej decyzji i wróżyli mi czarną przyszłość. Tym bardziej chciałem udowodnić, że Związek będzie miał same korzyści z tej spółki. I nie pomyliłem się. Przedsiębiorstwo przeze mnie kierowane zawsze było dochodowe, a spora grupa niewidomych miała zatrudnienie. Szkoda, że Związek pozbył się go tak łatwo.  

Praca we własnej firmie to duża satysfakcja. Robię to, co lubię, nie muszę być posłuszny przełożonym, którzy z różnych względów mogą mi nie odpowiadać. Oczywiście, korzyści finansowe też nie są bez znaczenia.  

Jesteś osobą całkowicie niewidomą. Jaki wpływ na Twoją pracę jako przedsiębiorcy wywiera niepełnosprawność?  

Myślę, że w dzisiejszych czasach, kiedy technika stworzyła niewidomym niewyobrażalne dotąd możliwości, brak wzroku nie stanowi istotnej przeszkody w kierowaniu firmą. Przecież pełnosprawni przedsiębiorcy również mają pracowników administracyjnych i technicznych, którzy wykonują zlecaną im pracę. Moich pracowników darzę pełnym zaufaniem tworzą oni bardzo dobry, zgrany zespół, zawsze mogę na nich liczyć. W pracy na co dzień posługuję się komputerem, dużo korzystam z Internetu. Nieocenioną pomocą jest dla mnie biegłe posługiwanie się brajlem. Nie wyobrażam sobie pracy bez dobrej znajomości brajla. Tak jak osoby widzące w większości przypadków mają bardziej rozwiniętą pamięć wzrokową, tak u mnie pamięć dotykowa jest zdecydowanie lepsza od słuchowej. Nigdy nie zastąpiłbym brajla nawet najlepszą mową syntetyczną czy ludzką.  

Czy zachęcałbyś osoby niewidome i słabowidzące do tworzenia własnych firm?  

Znam wielu niewidomych i słabowidzących kolegów, którzy prowadzą własne firmy i świetnie sobie radzą. Ale też znam takich, którzy nie sprawdzili się w tej działalności. Dlatego zachęcałbym tylko tych, którzy posiadają odpowiednie predyspozycje i potrafią dużo od siebie wymagać.  

Jakie warunki powinny spełniać osoby niewidome i słabowidzące, które chciałyby założyć własną firmę? Proszę, abyś zwrócił uwagę na możliwości osób niewidomych, bo jednak osobom słabowidzącym jest o wiele łatwiej. Wiele z nich funkcjonuje jak osoby widzące. Ich doświadczenia i możliwości są więc zdecydowanie inne.  

Wszystko zależy od charakteru firmy. Masażysta czy tłumacz przysięgły poradzi sobie sam. Jeżeli w firmie muszą być zatrudnieni pracownicy, to niewidomy przedsiębiorca powinien mieć do nich pełne zaufanie. Uważam, że zmysł organizacyjny, łatwość w nawiązywaniu kontaktów, otwartość na ludzi, poszukiwanie nowych pomysłów to główne predyspozycje, które powinny charakteryzować przyszłego właściciela firmy.  

Rehabilitacja zawodowa i zatrudnienie są bardzo ważnym ogniwem rehabilitacji kompleksowej. Obecnie nasze środowisko i organizacje je reprezentujące w zasadzie nie mogą nic z tej dziedziny zaproponować nowo ociemniałym osobom dorosłym. Młodzież ma pewne możliwości zdobycia zawodu. Nowo ociemniali dorośli oraz niewidomi, którzy wymagają zmiany zawodu, poza masażem leczniczym chyba zupełnie takich możliwości nie mają. A może się mylę?  

Taką sytuację spowodowała gospodarka wolnorynkowa i myślę, że niewiele można zdziałać w tej materii. Na Zachodzie wcale nie jest lepiej. Z drugiej strony, ludzie zaczęli być bardziej wybredni, a na dodatek nie są przygotowani do podejmowania pracy na otwartym rynku. Kursy i szkolenia na ogół nie rozwiązują problemu. Podejrzewam, że gdybyśmy tak uczciwie dokonali głębszej analizy potrzeb w zakresie zatrudnienia niewidomych, to obraz byłby zgoła inny niż nasze wyobrażenia. Spotkałem się z wieloma przypadkami rezygnacji z oferowanej pracy, którą dawniej każdy chętnie by podjął. Przyczyn tego zjawiska jest wiele i nie miejsce tutaj na ich omawianie.  

Oprócz intensywnego życia zawodowego masz także bogate doświadczenia w działalności społecznej, głównie w spółdzielczości niewidomych i w Polskim Związku Niewidomych. Uczestniczyłeś również w podziemnej działalności politycznej. Co z tych doświadczeń chciałbyś przekazać niewidomym koleżankom i kolegom?  

Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Czasy się zmieniły i ciągle trzeba uczyć się czegoś nowego. Ale na pewno wcześniejsza aktywność zawodowa i społeczna znacznie ułatwia mi poruszanie się po dzisiejszej rzeczywistości. Gdybym miał doradzać niewidomym, czym się kierować w życiu, to przede wszystkim zwróciłbym uwagę na akceptację swojej niepełnosprawności, stawianie wobec siebie większych wymagań, zrezygnowanie z nieuzasadnionych roszczeń i niezamykanie się w czterech ścianach, ale wychodzenie do ludzi, którym na miarę swoich możliwości trzeba pomagać, ale których również umieć prosić o pomoc.  

Jak oceniasz perspektywy działalności i rozwoju stowarzyszeń osób z uszkodzonym wzrokiem?  

Niestety, prawdziwych działaczy mamy coraz mniej, dlatego kierowanie organizacją jest coraz trudniejsze. Do władz często wybierane są przypadkowe osoby, delegaci nie mają rozeznania, na kogo głosują. Znam koła, które organizują dla swoich członków różne formy dokształcania, rekreacji czy pomocy materialnej. Wystarczy kilka osób, żeby się działo coś ciekawego i pożytecznego. Jestem zwolennikiem przyznania kołom osobowości prawnej zwiększy to ich możliwości działania. A bierne koła może warto zlikwidować? Może należałoby też wrócić do pełnomocników, którzy zaspokajali potrzeby niewidomych w powiatach, w których nie było koła. Prawdziwi działacze są bardzo potrzebni organizacji, ale bez zatrudniania fachowców z prawdziwego zdarzenia nie widzę szansy na funkcjonowanie organizacji na odpowiednim poziomie.  

Wielu uważa, że przeminął już czas wielkich stowarzyszeń. Czy Ty również tak uważasz? Czy Twoim zdaniem małe, lokalne organizacje mają większe możliwości zaspokajania potrzeb osób niewidomych?  

Myślę, że organizacje lokalne mogą mieć większy wpływ na pozyskiwanie środków od starostów, wójtów czy lokalnych biznesmenów. Niejednokrotnie koledzy z kół skarżyli się, że nie mogą otrzymać dotacji na działalność od władz lokalnych, ponieważ nie posiadają osobowości prawnej. Poza tym zawsze społeczność lokalna będzie bardziej identyfikowała się z organizacją działającą wyłącznie na ich terenie.  

Czy widzisz potrzebę i możliwości powołania czegoś w rodzaju federacji stowarzyszeń i fundacji działających na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem?  

W ostatnim okresie pojawiło się sporo nowych organizacji i fundacji, które łączy wiele wspólnych celów. Są też między nimi różnice, a nawet zdarzają się antagonizmy. Mimo tych słabości należałoby się wznieść ponad podziały, aby nasz głos stał się silniejszy, a metody walki o dobro niewidomych były bardziej przemyślane, a przede wszystkim skuteczniejsze. Bo to nie banał, ale stara prawda, że "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta". Uważam, że nadszedł czas, aby powołać taką federację.  

Co mógłbyś poradzić młodemu rzeczywiście niewidomemu człowiekowi o przeciętnych zdolnościach? Wybitni sobie poradzą - zawsze sobie radzili, to dadzą radę i w obecnej rzeczywistości. Słabi też nie stanowią tak wielkiego problemu. Im wystarczy warsztat terapii zajęciowej? , dzienny dom pomocy społecznej czy wreszcie dom pomocy społecznej. Wiele z tych osób stanowi problem dla ich rodzin, i to ich rodziny głównie wymagają pomocy. Ale co z tymi przeciętnymi? Przecież większość ludzi, niezależnie od tego, czy widzą, czy nie, to ludzie przeciętni. Mają oni prawo do życia, do założenia rodziny, do posiadania i wychowania dzieci. Jak mają korzystać z tych praw, jak układać sobie życie, skoro na pracę prawie nie mogą liczyć? Problem jest bardzo trudny, ale nie możemy od niego uciekać.  

Moim zdaniem należy uwzględnić dwie kwestie. Po pierwsze, trzeba dążyć do tworzenia godziwych warunków materialnych dla tej grupy ludzi. Może to być większa renta socjalna, dodatek z tytułu utraty wzroku czy wreszcie poszukiwanie innych źródeł niż środki budżetowe. Uzyskanie niezbędnych pieniędy nie musi być utopią, o ile wszystkie organizacje działające na rzecz środowiska zechcą wspólnie o to powalczyć.  

Drugą, nie mniej ważną sprawą powinna być zorganizowana praca z tą grupą. Brak zainteresowań, przyzwyczajenie do bierności, nawyki roszczeniowe, blindyzmy - to duże zagrożenie dla kondycji psychofizycznej. Trzeba stworzyć takie warunki, aby ludzie ci mogli się rozwijać na miarę swoich możliwości i zainteresowań.  

Naukowcy twierdzą, że każdy człowiek ma pewne uzdolnienia, trzeba tylko je odkryć, a potem rozwijać. W wielu krajach prowadzi się dokształcanie niewidomych dorosłych w różnych dziedzinach. Ma to kapitalne znaczenie zarówno dla samego niewidomego, jak i środowiska, w którym się znajduje. Myślę, że kwestia ta jest tak oczywista, że nie trzeba jej dodatkowo uzasadniać.  

Co może zaproponować młodym niewidomym i słabowidzącym, ale głównie niewidomym, PZN i inne organizacje? Ja niewiele dostrzegam takich możliwości. Często słyszę narzekania na Związek ze strony młodzieży, że nic się dla nich nie robi. Z kolei Związek psioczy na młodzież, że nie angażuje się do pracy społecznej. Kto ma rację?  

Wydaje mi się, że prawda leży pośrodku. Problem jest bardzo ważny, bo jeżeli stowarzyszenia nie będą zasilane młodą kadrą, to prędzej czy później osłabną i skostnieją. Może wystarczy dobry pomysł i kilku zapaleńców, żeby wyjść z marazmu. Odgórnie niczego nie zmienimy. Były już komisje młodzieżowe oraz sekcje - i najczęściej ginęły śmiercią naturalną. A może wystarczy dobry przykład i kilku zapaleńców, żeby coś zmienić na lepsze. Wierzę w takie możliwości, bo przecież w niektórych naszych kołach kwitnie życie kulturalne, odbywają się ciekawe szkolenia, członkowie mogą liczyć na pomoc w rozwiązywaniu swoich problemów. Szkoda tylko, że takich kół jest niewiele.  

Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów w działalności gospodarczej oraz każdej innej.  

   Stanisław Kotowski

Wiedza i Myśl  grudzień 2009