Wychowanie fizyczne, a pedagogika specjalna   

Jan Dziedzic (1924-1997)   

 

Maciej Sieradzki   

 

Pionier fizycznej rehabilitacji ludzi niesprawnych wzrokowo w Polsce  

Urodził się w Poznaniu w rodzinie robotniczej 13 czerwca 1924 roku. Tradycje narodowo-patriotyczne przekazał Mu ojciec, uczestnik Powstania Wielkopolskiego. W okresie międzywojennym zawodowo pracował w drukarni. Wraz z wybuchem wojny we wrześniu 1939 roku, 15-letni Jan został z rodziną wysiedlony do Generalnej Guberni, do Jędrzejowa na Kielecczyźnie. W wojnie uczestniczył, wykonując działania wywiadowczo-dywersyjne w kieleckim obwodzie PROSO Batalionów Chłopskich, wcielonych później do Armii Krajowej. Posługiwał się pseudonimem „Kadet”, służąc w placówce „Wierna”. W 1945 roku wrócił z rodziną z wysiedlenia do uwolnionego już od Niemców Poznania.   

 

W 1947 roku ukończył Studium WF Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Poznańskiego. Uczestniczył jako członek założyciel w reaktywowaniu po 1945 roku działalności akademickiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Po studiach był kolejno nauczycielem w Liceum im. Jana Kantego w Poznaniu, sekretarzem Rady WF i Sportu w Okręgowej Komisji Związków Zawodowych, trenerem I-ligowej drużyny rugby w Spółdzielczym Klubie Sportowym „Posnania”, wykładowcą w Centralnym Ośrodku Wyszkolenia Ligi Przyjaciół Żołnierza i wreszcie przez 38 lat pracownikiem naukowo-dydaktycznym poznańskiej Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego i Akademii Wychowania Fizycznego.   

 

Z ludźmi z utratą czy też uszkodzeniem wzroku zawodowo zetknął się w swojej pracy nauczyciela wychowania fizycznego w zakładzie dla dzieci i młodzieży niewidomej w Owińskach k. Poznania. Także zaangażował się w pracę społeczną w Oddziale Poznańskim Polskiego Związku Niewidomych. Utrata wzroku była częstym skutkiem ran i urazów, jakich doznawali żołnierze i osoby cywilne w wyniku działań wojennych. Dotknęła ona naturalnie także wielu znajomych i kolegów Jana.   

 

W polu Jego szczególnych zainteresowań znalazła się sytuacja inwalidów wzroku zatrudnionych w powstających właśnie spółdzielniach niewidomych oraz niewidomej bądź słabo widzącej młodzieży ze szkół podstawowych i średnich oraz studentów. Zauważył u starszych i młodszych z niesprawnym i utraconym wzrokiem ogromną niezaspokojoną potrzebę ruchu. Tym bardziej, że poza okaleczeniem narządu widzenia osoby te w znacznej większości zachowywały dużą ogólną sprawność, a mimo to skazane były na siedzący i akinetyczny tryb życia.   

   

W 1951 roku utworzył przy poznańskim Oddziale PZN pierwszą w Polsce sekcję sportową, umożliwiającą skupionym w niej młodszym i starszym inwalidom wzroku uprawianie różnych zorganizowanych form ruchu i dyscyplin sportu. Zaczął od gimnastyki przy muzyce, chcąc w ten sposób wyrobić u nich poczucie rytmu i kształtować u nich estetykę ruchu. Później doszły do tego lekkoatletyka, gimnastyka przyrządowa, kajakarstwo, wioślarstwo, narciarstwo, łyżwiarstwo i jazda konna. W latach sześćdziesiątych XX wieku wraz ze spółdzielniami niewidomych oraz Polskim Związkiem Niewidomych w różnych miejscowościach kraju prowadził dla niewidomych i szczątkowo widzących turnusy rehabilitacyjne (lecznicze i sportowe) z programem usprawniania i aktywności kulturalnej. Potrafił zjednać dla tej sprawy przychylność i sympatię wielu instytucji i organizacji, władz terenowych i grona ochotników, w tym naukowców i studentów z poznańskiej WSWF, młodzież szkół średnich oraz działaczy i kadrę Zrzeszenia Sportowego „Start”.   

 

Istotne znaczenie Jan Dziedzic przywiązywał zwłaszcza do kulturalno-wychowawczego oddziaływania turnusów na uczestniczących w nich ludzi niewidomych. Zawsze starannie dobierał osoby tworzące kadrę turnusu. Dotyczyło to również przewodników, czyli osób towarzyszących niesprawnym wzrokowo. Starał się, aby każdy całkowicie niewidomy miał przydzieloną jedną osobę towarzyszącą.   

 

Zaangażowanie Profesora Dziedzica w sprawy ludzi z utraconym bądź uszkodzonym wzrokiem znalazło wyraz w Jego życiu rodzinnym. Ożenił się z Katarzyną Konarską, która jako lekarz okulista K. Konarska-Dziedzic przez blisko 40 lat pracowała w przychodni akademickiej w Domu Studenckim „Hanka Sawicka” w Poznaniu, zaś ich córka - obecnie Ewa Dziedzic-Szeszuła - w charakterze psychologa od dłuższego już czasu związana jest zawodowo z Kliniką Chorób Oczu w Szpitalu przy ul. Długiej w Poznaniu. W podręcznikach Jego Imię powinno się na pewno wymieniać na równi z innymi wielkimi i niestety już nieżyjącymi osobistościami, które wniosły swój wiekopomny wkład w zakładaniu zrębów polskiej szkoły rehabilitacji, takimi jak: Wiktor Dega, Aleksander Hulek, Marian Weiss czy Aleksander Nauman.   

 

Badacz, dydaktyk, wychowawca   

„Z doświadczeń z pracy usprawniającej nad niewidomymi i ociemniałymi” - to temat magisterium, które Jan Dziedzic w 1955 roku napisał i obronił pod kierunkiem Franciszka Laurentowskiego, wówczas jeszcze magistra, później - profesora doktora, kierownika Zakładu Pedagogiki i Metodyki WF WSWF w Poznaniu. Doczekała się ta praca dwóch wydań książkowych. „Rola szkicu punktowego w orientacji przestrzennej niewidomych” to temat obronionego w 1964 roku przez Jana Dziedzica doktoratu, napisanego pod kierunkiem prof. dra Tadeusza Krajewskiego w Zakładzie Dydaktyki w Katedrze Pedagogiki na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Poznańskiego.   

 

„Usprawnianie fizyczne niewidomych na turnusach rehabilitacyjno-leczniczych” to natomiast tytuł napisanej przez Niego książki, która stała się podstawą nadania Mu przez Radę Wydziału Psychologii i Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego stopnia doktora habilitowanego w zakresie pedagogiki specjalnej.   

 

Habilitacja stała się w rok później powodem wydania przez Przewodniczącego GKKFiT decyzji o mianowaniu Go docentem WSWF w Poznaniu. Tytuł profesora nadzwyczajnego otrzymał Uchwałą Rady Państwa 3 lutego 1977 roku, zaś na stanowisko profesora zwyczajnego AWF w Poznaniu został powołany w 1991 roku. W poznańskiej uczelni WF uruchomił pionierski w kraju(i nie tylko!) kierunek badań i kierunek kształcenia nauczycieli: wychowanie fizyczne w szkołach i zakładach specjalnych. W polu Jego zainteresowań, poza problematyką inwalidów wzroku, były też zagadnienia kultury fizycznej i rehabilitacji niepełnosprawnych intelektualnie oraz głuchych i słabosłyszących.   

 

Wychowanie fizyczne specjalne jako dział pedagogiki specjalnej - pisze Jan Dziedzic - stawia sobie za cel „wzmaganie ogólnej dynamiki ustroju, podnoszenie wydolności fizycznej organizmu, doskonalenie podstawowych zdolności koordynacyjnych oraz nawyków ruchowych, ułatwiających wykonywanie podstawowych czynności życiowych, zawodowych, rekreacyjnych - zwiększających samodzielne funkcjonowanie w społeczeństwie”. Organizacyjnie kierunek ten wyłonił się w 1963 roku w Zakładzie Pedagogiki i Metodyki WF jako specjalizacja nauczycielska, zaś w 1967 roku w tymże Zakładzie utworzono samodzielną pracownię. W 1972 roku powstał już samodzielny Zakład Wychowania Fizycznego w Szkołach i Zakładach Specjalnych. Kierownikiem tak pracowni, jak i zakładu był Jan Dziedzic.   

 

Impulsem przekształcenia Zakładu WF w Szkołach i Zakładach Specjalnych w Katedrę Kultury Fizycznej Osób Niepełnosprawnych było wprowadzenie w 1981 roku wiedzy o kulturze fizycznej osób z niepełnosprawnościami do programu studiów wszystkich uczelni wychowania fizycznego w kraju. Jej zadaniem jest szkolenie kadr nauczycielskich do pracy w zakresie krzewienia kultury fizycznej wśród osób niewidomych, niesłyszących, upośledzonych intelektualnie, niedostosowanych społecznie oraz z dysfunkcjami narządu ruchu.   

 

W latach 1972-1981 w WSWF-AWF w Poznaniu kierował również pierwszym i wówczas jedynym tego typu w kraju Instytutem Specjalnego Wychowania Fizycznego, a w latach 1984-1991 - powołanym w jego miejsce Instytutem Rehabilitacji i Specjalnego WF tejże samej uczelni. Zasiadał w różnych gremiach naukowych podejmujących wielodziedzinowe prace badawcze, organizował liczne konferencje i spotkania, wykonywał prace zleceniowe i ekspertyzy.  

 

Katedrą Kultury Fizycznej Osób Niepełnosprawnych AWF w Poznaniu kierował Jan Dziedzic od 1984 roku do chwili swej śmierci. Z tego zakresu wydrukował ok. 100 prac naukowych - książek i artykułów. Pełnił wiele funkcji w uczelni i poza nią, uczestniczył w pracach ważnych komisji, rad wydawniczych i naukowych, organizował konferencje i pokazy. Wypromował dziewięciu doktorów i ponad stu magistrów.   

 

Zmarł 5 lipca 1997 roku. Ku upamiętnieniu 80. rocznicy urodzin Jana Dziedzica, 10 maja 2005 roku w budynku głównym poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego im. Eugeniusza Piaseckiego nastąpiło uroczyste nadanie sali wykładowej nr 265 Jego Imienia wraz z odsłonięciem okolicznościowej płaskorzeźby i tablicy Jemu poświęconych. W poniższym fragmencie niniejszego tekstu głosy z odbytej wówczas sesji naukowej stanowią podstawowy jego trzon.   

 

Uczony zorientowany praktycznie   

Do nauki, jak zwrócił na to uwagę podczas wspomnianej uroczystości prof. Stanisław Kowalik, obecny - wskazany przez Profesora Dziedzica jako Jego następca - kierownik Katedry Kultury Fizycznej Osób Niepełnosprawnych poznańskiej AWF - Jan Dziedzic wszedł już jako człowiek z wieloletnim bagażem doświadczenia zawodowego zdobytego w największej części w pracy nauczyciela WF dzieci niewidomych.   

 

Z praktyką w rehabilitacji i rewalidacji- mówił prof. Kowalik - Profesor Dziedzic utrzymywał stały kontakt, pokonując kolejne stopnie rozwoju naukowego. Natura naukowca i badacza tkwiła w Nim równolegle z naturą człowieka czynu - organizatora i działacza społecznego w pozanaukowych sferach życia publicznego. W nauce - według S. Kowalika - orientacja praktyczna przejawiła się w doborze przez Niego problematyki zainteresowań badawczych, ale przeniknęła też Jego poczynania jako organizatora życia naukowego. Integralną częścią przygotowywanych przez Jana Dziedzica konferencji naukowych były na ogół pokazy.   

 

„Pokazy - pisał Dziedzic w jednym ze swoich tekstów - bardziej niż referaty - stanowią podstawę do dyskusji”, a ponadto „na tle pokazów rodzą się u obserwatora - praktyka zaangażowanego w pracy z dziećmi i młodzieżą z odchyleniem od normy - nowe pomysły wzbogacające własny warsztat pracy i inspirujące do rozwiązywania problemów spotykanych u siebie”. Jan Dziedzic - jak zauważył prof. Piotr Dylewicz, ówczesny dyrektor Instytutu Rehabilitacji poznańskiej AWF- kierował się myślą rzuconą jeszcze w okresie międzywojennym przez Profesora Eugeniusza Piaseckiego, aby „sportu nie oglądać z wysokich trybun, lecz uprawiać go na boisku”. Jan Dziedzic podjął się urzeczywistnienia tej idei - według prof. Dylewicza - „wśród tych, u których było to najtrudniejsze”.   

 

Oczkiem w głowie Profesora Dziedzica była zawsze osoba niewidoma. Stąd właśnie czerpał energię i zapał do swych działań często wbrew przeciwności losu. Swe pierwsze obozy sportowe dla inwalidów wzroku okręgu poznańskiego PZN Jan Dziedzic organizował - jak wspomniał o tym jeden z ich uczestników Czesław Kryjom - „dosłownie na łonie natury, gdzie ranek zaczynał się toaletą nad brzegiem jeziora”.   

 

„Wpierw była to sala gimnastyczna - mówił Czesław Kryjom - potem boisko, pływalnia, a wreszcie wioślarstwo. Pionierskie, ale i ryzykowne były to przedsięwzięcia. Spływy kajakowe miały swe przystanie w lesie pod namiotami lub gdzieś u gospodarzy. Któż w latach pięćdziesiątych XX stulecia słyszał o ośrodkach turystycznych czy tym bardziej rehabilitacyjnych? Dla urzeczywistnienia stawianych sobie założeń i celów Jan Dziedzic musiał montować zespoły współpracujących z Nim osób. Czesław Kryjom powiedział o Nim, iż „umiał zorganizować cały sztab ludzi nam pomagających”.   

 

Nieżyjący już Bronisław Kruczko - ociemniały uczestnik wojny w szeregach AK, absolwent prawa Uniwersytetu Poznańskiego, wybitny później pływak wśród polskich inwalidów wzroku - wspominał w jednym z wywiadów prasowych, że stosunki, jakie łączyły Jana Dziedzica ze współpracownikami i z uczestnikami odbywanych zajęć sportowych, były koleżeńskie i serdeczne. „Dzięki wzajemnemu poznaniu - mówił - my niewidomi nie mieliśmy prawie żadnych obaw przed wykonaniem nawet trudnego polecenia trenerów”.   

 

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku Profesor Dziedzic włączył się w działania, jakie spółdzielczość inwalidów inicjowała w tym czasie w zakresie rehabilitacji osób z upośledzeniami sprawności intelektualnej. Wraz z ówczesnym Regionalnym Związkiem Spółdzielni Inwalidów w Poznaniu organizował konferencje i sympozja poświęcone tej problematyce. Zdzisław Bączkiewicz, który jako prezes zarządu poznańskiego RZSI ściśle współdziałał z Profesorem Dziedzicem w organizowaniu tych spotkań, twierdzi, że problematyka stanów upośledzenia umysłowego wówczas podejmowana była jeszcze wielce niechętnie. Jego zdaniem, Profesor Dziedzic „umiał ją podejmować i wypowiadać w tym zakresie swoje zdanie”.  

 

O trafności opinii Zdzisława Bączkiewicza niech świadczy jedna z wypowiedzi, jaką Jan Dziedzic sformułował w przedsłowiu do wydawnictwa z materiałami jednej z konferencji poświęconej rehabilitacji upośledzonych umysłowo w 1974 roku. Pisał wtedy: „Nie można z góry przewidzieć potencjalnych możliwości adaptacyjnych poszczególnych jednostek z upośledzeniem umysłowym (…). Zdają sobie sprawę z tego rodziny obarczone dzieckiem upośledzonym i w ich przekonaniu nie są dla niego zamknięte drzwi do świata ludzi w społeczności nacechowanej wartościami humanistycznymi”.   

 

W porównaniu z niepełnosprawnymi w zakresie narządu ruchu niewidomi i ociemniali są w sposób szczególny, ale i osobliwy - sobie tylko właściwy - zagrożeni społeczną izolacją - jak o tym wspominał na wspomnianej sesji prof. Aleksander Kabsch.   

 

Widzącemu jest trudno wczuć się w położenie kogoś, kto albo został wzroku pozbawiony całkowicie, albo zachował jedynie poczucie światła.   

Tutaj jest trudno - mówił - zastosować empatię, a wiadomo, że jest ona często niezbędna w postępowaniu z osobą chorą czy niepełnosprawną, jeżeli chce się wniknąć w istotę dotyczących jej trudności i poszukać środków zaradzenia im. Zasadę empatii Jan Dziedzic próbował stosować w swoich poszukiwaniach w sposób bezpośredni i w dużej mierze nawet „chałupniczy”. Z przesłoniętymi oczami eksperymentalnie w przestrzeni zamkniętej i otwartej sam weryfikował różne składowe i wyznaczniki orientacji przestrzennej jednostki pozbawionej możliwości widzenia.   

 

Profesor Dziedzic był na pewno - twierdzi prof. Aleksander Kabsch, Jego wieloletni przyjaciel i jednocześnie jeden z bezpośrednich uczniów i kontynuatorów koncepcji prof. Wiktora Degi - jednym z twórców poznańskiej i polskiej szkoły rehabilitacji, zwłaszcza w odniesieniu do niewidomych i osób z resztkami wzroku.   

 

Cechą osobowości Jana Dziedzica, która bez wątpienia pomagała Mu w trudnej i wielowątkowej działalności, było - według A. Kabscha - cudowne i niepospolite wręcz poczucie humoru. „Kto nie posiada poczucia humoru - powiada prof. Kabsch - nie może być dobrym rehabilitantem. Jan Dziedzic swoim serdecznym poczuciem humoru i znajomością dziesiątków dowcipów tworzył na turnusach przecudowną atmosferę towarzyską i rodzinną”. Intuicyjnie wyczuwał, a może świadomie wykorzystywał to, o czym Stefan Garczyński wspominał w książce pt. „Śmiechu naszego powszedniego”, a mianowicie, że w sytuacjach trudnych „dowcipy zbliżają, wzmacniają poczucie solidarności nieznanych sobie osób, dodają otuchy, ułatwiają przetrwanie.   

 

Korektywa i kompensacja jako funkcje wychowania fizycznego i sportu w rehabilitacji   

„Dzieci w normie, jak i dzieci z odchyleniami od normy - mówił Profesor Jan Dziedzic podczas konferencji naukowo-metodycznej 10 kwietnia 1981 roku - są nam tak samo bliskie, przy czym te drugie wymagają większego zainteresowania i troski, ponieważ nie są zdolne do życia bez specjalnych metod wychowawczych oraz nauczania”. „Szczególną rolę w ich życiu - wskazywał - odgrywa wychowanie fizyczne, bowiem decyduje czasami o ich przyszłej samodzielności i przydatności w życiu społecznym”.   

 

Z jednej strony jeżeli się popatrzy na dzieci i młodzież na zajęciach WF z grupy w normie rozwojowej i w grupie z upośledzeniami umysłowymi, to szczególnie rzucają się w oczy oczywiste różnice między obu grupami, z drugiej strony - wychowanie fizyczne i rekreacja ruchowa stwarzają najlepsze warunki do uzyskania tego, co poznałem, np. w Finlandii czy innych krajach skandynawskich - że dziecko z odchyleniem od normy jest pozytywnie przyjmowane i traktowane w społeczeństwie.   

 

Przesłankę do wyrażenia tego zdania były dla Niego „udane próby integracji w czasie wspólnych przygotowań do pokazów młodzieży sprawnej pod każdym względem z rówieśnikami ze szkół specjalnych”.„Współpraca, wzajemna pomoc (oczywiście na rzecz tych mniej sprawnych), akceptacja przy braku lekceważącego stosunku do swoich rówieśników ze szkół specjalnych przemawiałyby za tym, że integracja jest możliwa także i u nas”.  

 

Po jednej stronie - mamy wychowanie fizyczne ze wszystkimi jego odmianami, jak sport kwalifikowany, sportowanie, rekreacja fizyczna i inne, po drugiej - medycynę i pedagogikę specjalną, dla których wspólnym celem wydaje się być korektywa, którą Jan Dziedzic w referacie na konferencji w 1986 roku o sporcie dzieci i młodzieży określa jako „usuwanie wad, likwidowanie nieprawidłowości, ulepszenie istniejącego stanu”.   

 

W wychowaniu fizycznym, którego jednym z celów było - według Jana Dziedzica - „prawidłowy i harmonijny rozwój ludzkiego ciała”, zaczęto się coraz bardziej interesować stanami jednostki, które od tego „prawidłowego i harmonijnego rozwoju ludzkiego ciała” odbiegają. Między wychowaniem fizycznym a medycyną i pedagogiką specjalną dochodzi zatem coraz częściej do wzajemnych styczności i interferencji punktów widzenia panujących w tych dyscyplinach wiedzy i działania praktycznego.   

 

Korektywa jako cel działań coraz bardziej uwzględniany także w wychowaniu fizycznym i naukach nim się zajmujących znacznie rozszerza przedmiot ich zainteresowań badawczych, w którego obszarze nie jest już tylko czysto somatyczna strona jednostki, ale także takie np. zjawiska, jak choćby sprawność jej zmysłów czy sfera jej myślenia i zachowania.   

 

We wzroście zainteresowań wychowania fizycznego anomaliami somatycznymi i odchyleniami od normy w rozwoju - czytamy w tekście Jana Dziedzica - „są zaangażowane nauki medyczne, głównie ortopedia i rehabilitacja, mające swój udział w programach nauczania studentów wychowania fizycznego”.   

 

Zainteresowanie, które wychowaniem fizycznym i jego różnymi odmianami obdarzają w coraz szerszym zakresie medycyna i pedagogika specjalna, znajduje uzasadnienie m. in. w tym, że nawet tradycyjnie uskuteczniane przez WF i sport zadania w zakresie korektywy okazały się szczególnie istotne w odniesieniu do osób z różnego typu stanami niepełnosprawności.   

 

Korektywa wad postawy od dawna była uznawana za jedno z najważniejszych znamion roli, którą ma do odegrania szkolny wf w wychowaniu młodego pokolenia. W szkole specjalnej korektywa wad postawy i zadania wf w tym zakresie nabierają znaczenia szczególnie doniosłego. Według Dziedzica, chodzi o to, aby wychowanka uchronić przed dodatkowym inwalidztwem. Dodaje przy tym, że jest to dlatego takie ważne, iż „w wielu przypadkach wychowankowie nie mogą kontrolować swojej postawy”.   

 

Korektywa może - dodaje Jan Dziedzic - mieć i może nie mieć charakteru działań ściśle leczniczych, co nie jest sprawą najważniejszą. Istotne jest - jak twierdzi - „sam przebieg usuwania wady”, może on się dokonywać tak w toku odbywania przez pacjenta lub wychowanka „specjalnych ćwiczeń indywidualnych”, jak i „mających olbrzymie znaczenie różnych - wybranych dla określonego kalectwa czy schorzenia - zabaw i gier, wspomagających przebieg leczenia”.   

 

Całkowicie niewidzący są pozbawieni możliwości - jak pisał - „odwzorowania czynności” i mają „ograniczoną swobodę w poruszaniu się w przestrzeni”. Cechują się „dużą niezbornością motoryki” i jedynie niektórzy osiągają „estetykę ruchu sportowego, śmiałość w poruszaniu się itp., co budzi podziw widzącego obserwatora”.   

 

Skutkom utraty wzroku czy też jego nieobecności od urodzenia dla ruchowej sytuacji człowieka - według Dziedzica, ,,zaradzić można przez oddziaływanie specjalnymi ćwiczeniami od najwcześniejszego momentu, jak to jest tylko możliwe”. W trudniejszej sytuacji - zaznacza - znajdują się ci, którzy wzroku są pozbawieni od urodzenia albo utracili go we wczesnym dzieciństwie aniżeli tzw. ociemniali, czyli ci, którzy wzroku zostali pozbawieni w wieku dojrzałym.      

Niewidomi od zawsze „chociaż pewne czynności ruchowe opanowują w stopniu i zakresie wystarczającym dla potrzeb życia codziennego, to takie formy ruchu jak bieg, rzut czy skok są dla nich bardzo trudno dostępne, gdyż odbiegają w nich od tamtych nie tylko stylem od wyuczonej formy ruchu, ale i poziomem”.   

 

O korektywie w usprawniającym wpływie WF na niewidomych Jan Dziedzic pisze, wspominając o „oddziaływaniu specjalnymi ćwiczeniami od najwcześniejszego momentu, jak to tylko możliwe”, aby „zaradzić dużej niezborności motoryki zarówno niewidomych od urodzenia, jak i osób świeżo ociemniałych”.    

Kiedy korektywa nie jest możliwa do przeprowadzenia, tzn. kiedy - w tym momencie Jan Dziedzic odwołuje się do twierdzeń Otto Lipkowskiego i przywoływanej przez niego Marii Grzegorzewskiej - „zdrowie” pacjenta czy wychowanka może być przywrócone jedynie w „zakresach jemu tylko dostępnych”, zaś rehabilitacja w medycynie i rewalidacja w pedagogice specjalnej odwołują się do poszukiwania i znajdywania środków kompensacyjnych.   

 

Kompensację Dziedzic określa jako „zastępowanie obiektywnie istniejących - czasami subiektywnie odczuwalnych - braków w jednej dziedzinie działalności człowieka przez wzmożoną aktywność w innej”.   

 

„Sport mieści się w szeroko pojętej rewalidacji i jest czynnikiem przyśpieszającym kompensację” - twierdzi Jan Dziedzic. W działalności sportowej jednostka dochodzi - wyjaśnia Profesor - do pewnych umiejętności sytuacyjnych, które następnie przenosi na potrzeby życia codziennego. Ich wyuczenie się i opanowanie „muszą wynikać najpierw z odpowiedniego doboru materiału zajęć, a później ze świadomego działania w sporcie, najlepiej typu rekreacyjnego, w oparciu o radosne przeżycia oraz bogactwo doznań i nabywanego doświadczenia”.   

 

Kompensacja jest mechanizmem szczególnie pomocnym w rewalidacji jednostek z uszkodzonymi narządami wzroku i słuchu. To dzięki jego wykorzystaniu tak niewidomi, jak i głusi uzyskują wiele umiejętności przydatnych im w wielu sferach życia, zwłaszcza w zakresie funkcjonowania w grupach i zbiorowościach: niewidomi samodzielnie się poruszają, zaś głusi tańczą i prowadzą samodzielnie pojazdy mechaniczne.  

 

Kompensacji niepełnosprawni wzrokowo i słuchowo zawdzięczają to, iż ich udziałem jest aktualnie możliwość uprawiania wielu dyscyplin sportowych. O ile jednak osobom z inwalidztwem słuchu dostępne są w zasadzie właściwie wszystkie konkurencje sportowe, które uprawiają słyszący, o tyle - jak powiada Jan Dziedzic - o niewidomych można powiedzieć, iż im jest dostępna jedynie dość znaczna, lecz ograniczona ilość dyscyplin sportu. Za fenomen można uznać to, że ociemniali, a zwłaszcza niewidomi, startują w takich konkurencjach, jak bieg w linii prostej, skok w dal z rozbiegu, a także grają w piłkę toczoną.  

 

Techniczne rozwiązania - choćby tak proste jak te, które zostały zastosowane w piłce toczonej i dźwiękowej - umożliwiają rozszerzanie zestawu dyscyplin sportowych uprawianych przez niewidomych i słabowidzących. Profesor Dziedzic w 1983 roku podczas konferencji poświęconej kulturze fizycznej niewidomych informował m.in. o konstrukcji karabinka elektronicznego otwierającego niewidomym drogę do uprawiania strzelectwa oraz o pracach nad aparaturą, która by niewidomemu umożliwiła bieg po obwodzie całej bieżni.  

 

Tak ukierunkowane prace są istotne - mówił Dziedzic - nie tylko dlatego, iż przynoszą w rezultacie rozwój sportu osób niewidomych, ale ponadto powodują wzrost arsenału sposobów i możliwości ich usprawniania. Taki choćby elektroniczny karabinek sportowy oznacza dla niewidomego nową formę rekreacji poprzez sport dzięki emocjonalnemu i rozrywkowemu charakterowi strzelectwa.   

Jednakże równocześnie - jego zdaniem - „ma wartości kompensacyjne, gdyż wyrabia szybkość reakcji w oparciu o złożony system nerwowy: bodziec słuchowy - decyzja wyrażona działaniem”.   

 

Turnusy rehabilitacyjne - usprawnianie, rehabilitacja i rekreacja   

Turnusy rehabilitacyjno-usprawniające już we wczesnej fazie ich organizowania w Polsce miały swoje dwie wyróżniające się odmiany: obóz rehabilitacyjno-sportowy i turnus rehabilitacyjno-leczniczy. Ten pierwszy wyłonił się na bazie istniejącej już w 1951 roku sekcji sportowej przy poznańskim okręgu Polskiego Związku Niewidomych, ten drugi od 1960 roku ukształtował się w rezultacie współpracy, do jakiej doszło w zakresie działalności sportowo-rehabilitacyjnej pomiędzy Zrzeszeniem Sportowym „Start” i Związkiem Spółdzielni Niewidomych.   

Turnusy rehabilitacyjno-usprawniające dla niewidomych i niesprawnych ruchowo - stwierdza J. Dziedzic - są tymi, które w Polsce mają najdłuższą historię, datującą się już od lat pięćdziesiątych XX stulecia i swoimi początkami związaną ściśle z Poznaniem.   

 

Letnie i zimowe turnusy dla niepełnosprawnych ruchowo zaczęli organizować ówcześni lekarze z Klinki Ortopedii w Poznaniu: doc. dr med. J. Tomaszewska i dr med. A. Kabsch, natomiast turnusami dla niewidomych z udziałem PZN, ZSN i WSWF zajął się organizacyjnie i naukowo Jan Dziedzic.  

 

Turnusy rehabilitacyjne, w tym zwłaszcza rehabilitacyjno-usprawniające, ale przecież nie tylko one (bo przecież wciąż pojawiają się nowe ich rodzaje), w swoim oddziaływaniu na uczestników charakteryzują się tym, że sens usprawniającego działania na nich jest niejako podwójny: fizyczno-medyczny oraz psychospołeczno-integracyjny. Ten drugi wyraża się m.in. w tym, że turnusy wdrażają niepełnosprawnych do rekreacji fizycznej, a zwłaszcza ruchowej, wyrabiając u nich w tym zakresie umiejętności na poziomie określanym przez Dziedzica jako podstawowy.   

 

Niepełnosprawny zintegrowany ze społeczeństwem to m.in. taki, który umie korzystać z powszechnie dostępnych w społeczeństwie form rekreacji fizycznej (ruchowej), tzn. taki, który - na przykład - zagra w palanta lub jakąś inną grę ruchową, umie zachować się na pływalni (zna elementy podstawowych stylów pływackich), wie, jak korzystać ze sprzętu sportowo-turystycznego, nie odczuwa oporów przed obnażeniem swojego naznaczonego kalectwem ciała w środowisku ludzi zdrowych, np. na plaży.  

 

„Turnusy przygotowują do współuczestniczenia w aktywnym wypoczynku na równi i wspólnie z ludźmi bez ograniczeń psychologicznych. Przekonują i wdrażają inwalidów do czynnego wypoczynku, a „zapoznając ich z wielorakimi formami ruchowymi, dostępnymi dla poszczególnych jednostek - zachęcają do udziału w zajęciach pozaturnusowych, tj. w miejscu zamieszkania”. Zadania, jakie stawia się turnusom rehabilitacyjnym, a zwłaszcza rehabilitacyjno-usprawniającym, oraz funkcje spełniane przez nie w stosunku do ich uczestników, każą Janowi Dziedzicowi szczególnie interesować się dopływem na nie odpowiedniej kadry. Ludziom prowadzącym na turnusach zajęcia, a jednocześnie spełniającym wobec biorących w nich udział osób z niepełnosprawnością nadzór opiekuńczo-wychowawczy, twórca koncepcji wychowania fizycznego specjalnego stawia wysokie i trudne wymagania.   

 

Chodzi mu o takie pożądane u nich cechy czy właściwości, jak:   

- kwalifikacje zawodowe,   

- zaangażowanie osobiste i postawa społeczna,   

- poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo podopiecznych,   

- solidne wypełnianie obowiązków nauczyciela, opiekuna i wychowawcy.   

Idee tkwiące u podstaw turnusów rehabilitacyjnych nie zawsze są w pełni rozumiane przez ludzi podejmujących się ich organizacji i prowadzenia. Zdarzają się sytuacje, iż turnusy prowadzi się tak, jak gdyby to były kolonie dla dzieci i młodzieży albo też „bierne wczasy dla dorosłych”. Tu nie chodzi jedynie o sprawne i zgodne z celami rehabilitacji odbywanie się i funkcjonowanie turnusu, tu w grę wchodzi także, a może i przede wszystkim szacunek i dowartościowanie osób dotkniętych zwłaszcza ciężkim kalectwem.  

 

Programowe oddziaływanie rehabilitacyjno-ruchowe na turnusach może być pojmowane w sposób zawężony, wykazywany w kategoriach bezpośrednio fizycznie policzalnych (poprzez dokonywanie różnych pomiarów), ale może ono być też obserwowane w zakresie przystosowania się inwalidów do poruszania się w przestrzeni, pokonywania przeszkód, wyrabiania zaradności i poczucia niezależności”.   

 

Ogólny rzut oka na naukową i społeczną działalność Jana Dziedzica    

Związki pedagogiki specjalnej z humanizmem jako trwałym od czasów Odrodzenia trendem w kulturze europejskiej są bezsporne. W odniesieniu do niepełnosprawnych wyraziła je Maria Grzegorzewska w często przy różnych okazjach wzmiankowanym powiedzeniu: nie ma kaleki, jest człowiek!”. Wizja Jana Dziedzica związków między wychowaniem fizycznym i sportem a medycyną, rehabilitacją i pedagogiką specjalną z całą pewnością jest świadectwem oryginalnej kontynuacji w jego życiu i twórczości właśnie owych humanistycznych wartości w polskiej pedagogice specjalnej.   

 

Twórczość Profesora Dziedzica - poza humanistycznym - ma też mocno zaznaczony wątek społeczny, tzn. że dostrzegał problemy i potrzeby osób z niepełnosprawnością w skali całych ich zbiorowości, a nie tylko poszczególnych jednostek.. Ten społeczny, ale i zarazem społecznikowski punkt widzenia wyraźnie doszedł do głosu w jednym z wywiadów prasowych, w którym wskazywał m.in. na braki i niedociągnięcia Zrzeszenia „Start” w zakresie sportowego uaktywniania inwalidów wzroku. Mówił wówczas, iż „nie chodzi przecież tylko o to, żeby przygotować najbardziej sprawnych do zawodów sportowych, lecz aby sportem i turystyką objąć w miarę możności wszystkich niewidomych”.   

 

W sporcie inwalidów dzieją się w dużej jego części zjawiska zupełnie podobne czy identyczne do tych, które już od dawna obserwujemy w sporcie wyczynowym ludzi zdrowych. Nie jest to już tak do końca sport humanistyczny i rekreacyjny, jak kreślił to w rozważaniach Jan Dziedzic. O gimnastyce w przerwach w pracy trudno dziś nawet myśleć w warunkach dyktowanych przez wolny rynek, a przecież takowa w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych XX wieku odbywała się w spółdzielniach inwalidów i spółdzielniach niewidomych. Wychowanie fizyczne, sport i rekreacja ruchowa (szerzej: fizyczna) - to w świetle prac Dziedzica dziedziny globalnie rozumianej kultury fizycznej, zachowujące swoją odrębność personalną i przedmiotowo-materialną, ale jednocześnie będące trudne do odróżnienia w konkretnych sytuacjach. Łączy je to, że człowiekowi proponują ruch w innych jego formach od tych, które są mu dane w życiu codziennym.   

 

Odchylenia od normy w fizycznym i mentalnym rozwoju człowieka od jakiegoś momentu stały się przedmiotem wzrastającego zainteresowania wychowania fizycznego. Związkami z wychowaniem fizycznym są zainteresowane zwłaszcza ortopedia i rehabilitacja medyczna, wywierające m.in. wpływ na programy nauczania uczelni wychowania fizycznego.   

 

W rehabilitacji i rewalidacji Dziedzic dostrzega wpływ wychowania fizycznego i kultury fizycznej w ogóle nie tylko na fizyczne, ale i na „pozafizyczne” aspekty rozwoju osobniczego jednostki. Zawsze wf i kultura fizyczna oddziałuje na całego człowieka, ogólnie go aktywizując i kształtując jego określone cechy psychiczne. Gimnastyka lecznicza (kinezyterapia) to dyscyplina pedagogiczno-lekarska, będąca wyrazem doniosłej roli odpowiednio dobranych form ruchowych w leczniczym usprawnianiu i ogólnym wzmacnianiu ustroju. Wychowanie fizyczne - powiada Dziedzic - operuje jednak zasadniczo pozaleczniczymi formami działania i właściwy jest mu rekreacyjny charakter.   

 

U osób z różnego rodzaju dysfunkcjami i schorzeniami znaczenia nabierają różne formy rekreacji fizycznej i ruchowej, zwłaszcza te, które korzystają z materiału będącego do dyspozycji wychowania fizycznego i sportu. Formy te, zwłaszcza zawarte w  tak zwanym  sportowaniu -  zabawowym uprawianiu elementów znanych dyscyplin sportowych i dyscyplin użytkowych (biegi, skoki, rzuty) - mają dla niepełnosprawnych wybitne walory terapeutyczno-rehabilitacyjne.   

 

Turnusy usprawniające i „sport inwalidów” - ten drugi często pisany przez Dziedzica w cudzysłowie dla zaakcentowania jego charakteru rekreacyjnego i pozawyczynowego (choć uwzględniającego ducha sportowej rywalizacji) - stanowią w jego zainteresowaniach przedmiot dociekań wyjątkowo ważny, ponieważ właśnie w obu tych formach fizycznego uaktywniania niepełnosprawnych wskazywał zawsze na wzajemne splatanie się momentów dla nich niesłychanie ważnych: rekreacji i regeneracji oraz usprawniania i rehabilitacji.   

 

Jan Dziedzic z pewnością nie był tzw. uczonym gabinetowym, tkwił w różnych przejawach życia. Kilka książek jego autorstwa i tych, które powstały we współpracy z najbliższymi współpracownikami, miało charakter prac pionierskich, szczególnie w zakresie fizycznego usprawniania osób niewidomych. Znajdują się one nadal w obiegu jako cenna pomoc wychowawcom fizycznym pracującym zwłaszcza z niewidomymi i upośledzonymi umysłowo. Wypowiadał się przede wszystkim w krótkich formach pisarskich - referatach, artykułach, korespondencjach. Nie trzymał się w swoich tekstach żargonu hermetycznie naukowego, lecz pisał także nierzadko, korzystając z języka publicystyki dziennikarskiej lub z języka potocznego.   

 

Prace Jana Dziedzica zasługują na uwagę głównie z tego powodu, że we właściwym sobie obszarze dociekań praktycznych i przedmiocie badań naukowych - kulturze fizycznej osób niepełnosprawnych - odegrał na gruncie polskim z pewnością rolę prekursorską i pionierską. Widzący -  niewidomym 2010