Efekty szlachetnego uporu

Józef Szczurek

Od razu po wyzwoleniu włączył się do pracy społecznej w organizującym się Związku. Jest pełen zapału i inicjatywy. Cieszy się uznaniem bliskich, czego wyrazem jest wybranie Henocha Drata do władz oddziału bydgoskiego nowo powstałego Związku Pracowników Niewidomych RP w 1946 roku. Kiedy powołano do życia Polski Związek Niewidomych (1951 rok), od początku jest zastępcą przewodniczącego oddziału bydgoskiego, a od roku 1960 pełni nieprzerwanie funkcję przewodniczącego zarządu. Cenią go wysoko nie tylko niewidomi Ziemi Pomorskiej. Kolega Henoch Drat od 1958 roku jest członkiem ZG PZN, a przez czternaście lat bez przerwy wchodził w skład Prezydium Zarządu Głównego. Pełni także inne odpowiedzialne funkcje społeczne.  

W 1950 roku w Bydgoszczy grupa niewidomych zorganizowała własną spółdzielnię pracy. W tym pionierskim dziele najwięcej inicjatywy i energii wykazywał kolega Drat, toteż bez wahania wybrano go wówczas na prezesa spółdzielni i chyba nie zawiódł zaufania, gdyż funkcję tę pełni z ogromnym zaangażowaniem do dnia dzisiejszego, a więc już dwadzieścia pięć lat.  

Piękny jubileusz

Zarząd Główny PZN, chcąc uczcić dwudziestopięciolecie pracy zawodowej i trzydziestolecie pracy społecznej prezesa Henocha Drata, zorganizował posiedzenie swojego Prezydium na sesji wyjazdowej w Bydgoszczy w dniu 26 maja bieżącego roku. Oprócz członków Prezydium w obradach uczestniczyli przedstawiciele aktywu bydgoskiego, wśród których prezes Henoch Drat zajmował honorowe miejsce. Były gratulacje i serdeczne życzenia długich jeszcze lat owocnej pracy dla dobra niewidomych i całego społeczeństwa i wszelkiej pomyślności. Jubilatowi wręczono piękny upominek - wysokiej jakości aparat radiowy. W tematyce obrad Prezydium nie zabrakło miejsca na problemy związkowe i spółdzielcze dotyczące niewidomych byłego województwa bydgoskiego.  

Nieco liczb i porównań

Kiedy w maju 1950 roku podpisano akt założycielski, spółdzielnia miała do swej dyspozycji dwadzieścia siedem tysięcy złotych kredytu i pomieszczenia o powierzchni stu dziesięciu metrów kwadratowych w wypożyczonym lokalu. Nie było narzędzi, środków transportu ani doświadczenia. Nie brakowało jednak tego, co bodaj najważniejsze: entuzjazmu, zapału do pracy i szlachetnego uporu. Założycielska grupa niewidomych, licząca dwadzieścia kilka osób, wierzyła, że trzeba mocno zakasać rękawy, a przedsięwzięcie się powiedzie. Pod koniec roku 1950 wartość produkcji nowej placówki przedstawiała pięćset dwanaście tysięcy złotych. W ciągu dwudziestu pięciu lat wzrosła do dziewięćdziesięciu dwu milionów złotych. Załoga bydgoskiej spółdzielni przekroczyła w bieżącym roku siedemset osób. Zakład ma dwanaście samochodów ( w tym dziesięć ciężarowych i dostawczych), a jego majątek trwały wynosi szesnaście milionów złotych.  

Kilkanaście lat temu wybudowano dwa budynki na cele produkcyjne i rehabilitacyjne. Na ukończeniu jest trzeci obiekt, przeznaczony na działalność rehabilitacyjną. Znajdzie się tu duża sala gimnastyczna, gabinety lekarskie i zabiegowe, stołówka pracownicza, gabinety usługowe, jak: kosmetyczny, krawiecki, itp. oraz dwuosobowe pokoje hotelowe dla trzydziestu osób.  

Na najbliższą pięciolatkę przewidziana jest budowa obiektu wypoczynkowego w Tleniu, gdzie spółdzielnia ma ośrodek campingowy.  

Planuje się również wybudowanie nowego obiektu produkcyjnego, gdyż w dotychczasowych pomieszczeniach panuje ogromna ciasnota, co uniemożliwia przyjmowanie niewidomych do pracy w zakładzie zwartym. Nowych stanowisk po prostu nie ma gdzie ustawić.  

Tych kilka liczb chyba najlepiej obrazuje drogę, jaką pod przewodnictwem prezesa Drata przeszła spółdzielnia bydgoska, mająca swe filie w kilku miastach. Tak więc wiara w swe możliwości, szlachetny upór i entuzjazm wydały dobre owoce.  

Ale optymizm ciągle rośnie

Te bezsprzecznie wielkie osiągnięcia wcale nie oznaczają, że wszystko przychodzi łatwo. Kierownictwo spółdzielni boryka się z wieloma trudnościami, spędzającymi sen z oczy prezesowi Dratowi. Oto fragment jego wypowiedzi na ten temat:

„Odczuwamy dotkliwe braki surowców, zwłaszcza w branży elektrotechnicznej, która od kilku lat dynamicznie się rozwija. Wartość produkcji w branży metalowej ciągle spada. Przyczyn jest kilka. Jedna z nich to rozdrobnienie produkcji po wielu spółdzielniach. Najbardziej stabilna okazuje się branża szczotkarska. Zamówienia rynkowe są duże. Surowców także nie brakuje. Można by tu znacznie zwiększyć produkcję, ale na przeszkodzie staje brak chętnych do pracy w tej dziedzinie. Młodzi niewidomi wolą pracować w branży elektrotechnicznej. Chyba za wiele i niepotrzebnie nasi działacze wybrzydzali przed kilkunastu laty na produkcję szczotkarską, że nieciekawa, ogłupiająca, itp. Jest na pewno o wiele ciekawsza i wymagająca większej sprawności, inteligencji i samodzielności, niż na przykład wiele czynności w branży metalowej, gdzie niejednokrotnie trzeba przez wiele godzin powtarzać jedną i tę samą czynność przy obsłudze jakiegoś urządzenia mechanicznego.  

Warto dodać, że produkcja szczotkarska w tej chwili wygląda zupełnie inaczej niż dawniej - po prostu jest częściowo zmechanizowana, a przez to o wiele mniej uciążliwa i męcząca.  

Na razie utrzymujemy normalny rytm pracy we wszystkich branżach, ale jest to coraz trudniejsze. Kurczy się produkcja różnych wyrobów, zwłaszcza, jak wspomniałem, w branży metalowej. W najbliższym czasie musimy znaleźć jakąś nową produkcję, która zapewniałaby niewidomym bardziej ustabilizowaną pracę. Zadanie to jest niezwykle trudne. Istnieje co prawda uchwała 281 Rady Ministrów, mówiąca o tym, że państwowe i inne zakłady powinny przekazywać spółdzielniom inwalidów te produkcje i czynności, które się dla tych spółdzielni nadają, ale jak dotychczas dobrodziejstwa uchwały na co dzień nie odczuwamy. Inne zakłady pracy nie bardzo się nią przejmują. Naszym spółdzielniom chciałyby przekazywać co najwyżej produkcje nierentowne, nieopłacalne nawet dla ludzi w pełni sprawnych, a cóż dopiero dla niewidomych. Tak więc zdobycie nowych produkcji, co musi w najbliższym czasie nastąpić, okazuje się rzeczą bardzo trudną. Do tego dołączają się permanentne trudności w zaopatrzeniu w większość surowców i maszyn. Pojedynczo spółdzielniom niewidomych trudno się będzie uporać z tymi problemami. Powinny się tu energiczniej i skuteczniej włączyć władze nadrzędne.  

Pozytywne zmiany mogłaby przynieść większa specjalizacja i rejonizacja produkcji. Niestety, w tej dziedzinie od kilkunastu lat wysuwamy jedynie postulaty, które nie są realizowane. Duże trudności w zapewnieniu załogom spółdzielni stałej pracy powodują wręcz odwrotne zjawisko - rozdrobnienie produkcji. Jak przykład niech posłużą sprężynki wekowe. W ich wytwarzaniu wyspecjalizowały się nasze zakłady we Włocławku. Zakupiliśmy odpowiednie urządzenia. Stale rosła wydajność. Nie istniały trudności ze zbytem, dopóki sprężynki te ulokowane były jedynie w trzech spółdzielniach. Teraz są w kilkunastu. Ogromne rozdrobnienie. I nikt nie ma z nich właściwego pożytku. We Włocławku stoją niedostatecznie wykorzystane urządzenia. Niewidomi muszą się znów przestawić na inne branże i czynności, co, jak wiadomo, w tej grupie inwalidów nie przychodzi łatwo. W kwestii rejonizacji i specjalizacji, a także koncentracji produkcji powinna także być odgórna koordynacja. Niestety, nie ma jej wcale. Podobnie, jak ze sprężynkami wekowymi, przedstawia się sprawa z wieloma innymi w branży metalowej (różnego rodzaju pineski, spinacze, itp.). I nawet trudno tu winić prezesów spółdzielni, gdyż oni borykają się, jak już wcześniej wspomniałem, z ogromnymi trudnościami w zapewnieniu pracy swym zakładom. Bez odgórnej koordynacji, bez nowej organizacji produkcji daleko nie zajedziemy.  

Olbrzymie trudności wynikają również z braku kadry technicznej i wielkiej płynności w tej grupie pracowników. Nasze płace nie są zachęcające. Sprawa ta o wiele bardziej atrakcyjnie przedstawia się  w przemyśle państwowym. Elastyczności sprzyja lepszym efektom w poszukiwaniu nowych, rentownych produkcji”.  

Tyle prezes Drat. Jakże dalekie są jego stwierdzenia od nastroju jubileuszu. Cóż, odpowiada za dużą załogę. Kierownictwa innych spółdzielni niewidomych borykają się z podobnymi trudnościami. Chcielibyśmy wierzyć, że centralne władze spółdzielcze bardziej efektywnie włączą się w rozwiązywanie nabrzmiałych problemów związanych z zapewnieniem pracy i produkcji spółdzielniom niewidomych. W okresie szczególnie dynamicznego rozwoju naszego kraju  i olbrzymich zadań w dziedzinie wytwórczości, w okresie, kiedy każde ręce do pracy są cenione bardzo wysoko, jest to szczególnie istotnie i ważne.  

Pochodnia 1975