Biografia prasowa

 

Henoch Drat  

Działacz Polskiego Związku Niewidomych i Spółdzielczości niewidomych  

Prezes spółdzielni "Gryf" w Bydgoszczy  

 

Dorobek dwudziestu lat

   Józef Szczurek

 

Spółdzielnia „Gryf” w Bydgoszczy należy do największych i najsilniejszych ekonomicznie i socjalnie spółdzielni niewidomych w Polsce. Jest ona główną bazą zatrudnienia niewidomych z całego województwa. Panuje tu wzorowy porządek, ład i dobrze pojęta, twórcza dyscyplina. W bieżącym roku spółdzielnia bydgoska obchodzi swoje dwudziestolecie. Od początku swojego istnienia spółdzielni całokształtem jej pracy i działalności kieruje zasłużony działacz ruchu niewidomych - Henoch Drat. Jest on również przewodniczącym Okręgu PZN w Bydgoszczy i członkiem prezydium Zarządu Głównego naszej organizacji. Dwudziestolecie spółdzielni jest również osobistym jubileuszem Henocha Drata, który w tak decydujący sposób przyczynił się do powstania zakładu i jego dzisiejszego wielkiego rozkwitu. Nasza rozmowa z prezesem Dratem ma na celu przybliżenie jego sylwetki czytelnikom,   jako działacza i człowieka .   

- W uroczystych momentach, do jakich niewątpliwie należy dwudziestolecie, chętnie wracamy myślą do początków, aby w ten sposób zdobyć skalę porównawczą i właściwie ocenić przebytą drogę. Prosimy wiec, Panie Prezesie, o kilka słów o czasach, kiedy rodziła się spółdzielnia „Gryf”, powstawały podwaliny dnia dzisiejszego.  

- Trzeba zacząć od tego, że istniała pilna potrzeba powołania do życia zakładu, w którym niewidomi mogliby znaleźć pracę i chleb. Mieliśmy  wzory. Spółdzielnie niewidomych istniały już w Lublinie, Chorzowie, Poznaniu. Zebrało nas się kilku odważnych i postanowiliśmy utworzyć podobną placówkę w Bydgoszczy. Ale od postanowienia do zrealizowania daleka droga.  

Zaczęliśmy wydeptywać schody do różnych instytucji, mających wpływ na powstanie naszej spółdzielni. Jednak wszędzie spotykaliśmy się ze sprzeciwem, ponieważ nasi rozmówcy nie wierzyli, że niewidomi mogą utworzyć przedsiębiorstwo i nim kierować. Byliśmy jednak uparci. Powstał komitet organizacyjny. Na jego przewodniczącego wybraliśmy nestora niewidomych w Bydgoszczy - nieżyjącego już dzisiaj Władysława Winnickiego.  

Jako pierwszy zrozumiał nasze potrzeby i udzielił nam poparcia Miejski Komitet Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Bydgoszczy. Odtąd i inne instytucje zaczęły nam sprzyjać.  

Było nas dwudziestu dwóch założycieli. Spółdzielnia, co prawda na razie    na papierze, powstała 2 marca 1950 roku, ale pierwsze przeszkody natury formalnej zostały już pokonane i można już było myśleć o następnym etapie, prowadzącym do rozpoczęcia produkcji.  

Główny wysiłek poszedł w kierunku zdobycia lokalu. Wskazaliśmy na internat, w którym mieszkali niewidomi na ulicy Kołłątaja, prowadzony przez Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. Tu nasza tworząca się spółdzielnia otrzymała początkowo sto metrów kwadratowych powierzchni w suterenie, w tym na warsztaty około pięćdziesięciu metrów. Na zakup narzędzi do produkcji nie było pieniędzy, przynosiliśmy więc z domu, co kto  miał. Kredytową pożyczkę w wysokości dwudziestu siedmiu tysięcy złotych, którą  otrzymaliśmy w banku, w całości przeznaczyliśmy na zakup surowców. 16 maja 1950 roku nastąpiło prawdziwe otwarcie. Rozpoczęła się  praca, produkcja, pierwsze gotowe wyroby zeszły z warsztatów do magazynu. W końcu maja pracowało już dwudziestu ośmiu ludzi. Wtedy też otrzymaliśmy pierwszą pensję. Były to prawdziwie radosne dni. Oczywiście  musieliśmy rozwikłać wiele jeszcze problemów, o których można by pisać bardzo wiele, ale udało nam się rozwiązać je pomyślnie.  

Na koniec pierwszego roku istnienia spółdzielni wartość produkcji wynosiła pięćset trzydzieści tysięcy złotych.  

To były początki. Dzisiaj wartość produkcji wynosi sześćdziesiąt milionów złotych, załoga przekroczyła już liczbę sześciuset, a majątek spółdzielni wynosi czternaście milionów złotych. Spółdzielnia wybudowała własny nowoczesny obiekt produkcyjny i pomieszczenia socjalne. Poza Bydgoszczą, spółdzielnia ma cztery zakłady - w Chełmży, Włocławku, Grudziądzu i Toruniu. W ciągu ostatnich dwu lat trzy z wymienionych zakładów otrzymały nowe, zaadaptowane pomieszczenia i przekształcone zostały na zakłady pracy chronionej. W trudnych warunkach lokalowych pracuje jeszcze zakład w Grudziądzu, ale i tu są dobre perspektywy. Własny autobus ułatwia niedzielny wypoczynek, rozwój turystyki, przywożenie pracowników do pracy i ich odwożenie do domów. Jeszcze niedawno mieliśmy poważne kłopoty kadrowe. Obecnie mamy trzech inżynierów, trzech pracowników uzupełnia swe kwalifikacje w Wieczorowej Szkole Inżynieryjnej, trzydzieści osiem osób - w średnich szkołach różnego typu.  

- Następne nasze pytanie ma charakter nieco ogólniejszy. Co należałoby, Pana zdaniem, zaliczyć do najistotniejszych osiągnięć w naszym środowisku w ostatnim dwudziestoleciu?  

- Przede wszystkim zorganizowanie się, powstanie Polskiego Związku Niewidomych i Związku Spółdzielni Niewidomych. Do rzędu największych sukcesów należy także zatrudnienie ponad dziesięciu tysięcy niewidomych, utworzenie dwudziestu pięciu spółdzielni, wybudowanie dla nich dużej ilości obiektów produkcyjnych i socjalnych, umożliwienie wszystkim niewidomym awansu społecznego, otwarcie drogi do szkół średnich i wyższych. Są to najbardziej istotne nasze zdobycze, warunkujące dalszy rozwój. Oczywiście można by tu jeszcze wiele powiedzieć o innych nie mniej ważnych zagadnieniach, jak rozwój zespołów artystycznych, duże postępy w dziedzinie sportu i turystyki, ale przejawy naszej działalności są wynikiem rozwiązań podstawowych, jak zatrudnienie, polepszenie ogólnych warunków socjalnych i bytowych.  

- Panie Prezesie, jakie mankamenty dostrzega Pan w naszym życiu organizacyjnym i społecznym, co należałoby zmienić, poprawić, aby postęp był szybszy?

- Przede wszystkim brak koncentracji i specjalizacji spółdzielni niewidomych. Wszystkie produkują wszystko. Gdyby istniała specjalizacja, można by mówić o zwiększeniu wydajności pracy i racjonalnym wykorzystywaniu urządzeń. W tej sytuacji niełatwe jest przewidywanie, właściwe planowanie, bo nigdy nie wiemy, czy inne zakłady nie uchwycą pierwsze produkcji, którą zamierzamy uruchomić. Utrudnia to kompletowanie urządzeń i ustawienie kadry. Mówiąc krótko, brak specjalizacji nie umożliwia stabilizacji naszym spółdzielniom na teraz i na przyszłość. Te zagadnienia musimy rozwiązać mądrzej.  

Bardzo poważnym mankamentem jest  nierytmiczne zaopatrzenie w surowce. Uniemożliwia to pełne wykorzystanie mocy produkcyjnych. Plan musi być wykonany, ale fakt, że przez jakiś czas nie  było surowców, nikogo nie obchodzi. I tu tkwi źródło wielu trudności, niepotrzebnej szarpaniny i kłopotów.  

Bardzo utrudnia nam pracę zbyt wielka ilość różnego rodzaju narad i konferencji. Należymy do kilku zjednoczeń i mamy kilka jednostek nadrzędnych. Każda z nich ma własny plan narad i zebrań i chce go wykonać, a w spółdzielni aktyw jest ten sam. Przeważnie z tych narad niewiele wychodzi, a trwają godzinami, odrywając nas od pracy. Ich tematy przeważnie się powtarzają.  

Jakże często nawiedzają nas kontrole z różnych jednostek nadrzędnych, interesujące się najczęściej tymi samymi zagadnieniami. W tym wszystkim za wiele słów i wniosków, a kiedyż je mamy realizować. Kierownik zakładu jest rozrywany na konferencje, a przecież powinien poświęcać swój czas  przede wszystkim na pracę bieżącą w zakładzie, na myślenie o tym, co będzie za rok, za trzy. Marnowanie czasu, puste słowa, przewlekła gadanina, stosy papierów - oto choroba naszych czasów. Musimy się z niej wyzwolić. Lenin pisał do jednego ze swych współpracowników, że „rewolucja może utonąć w papierach”. Nie wolno do tego dopuścić.  

- Jakie zamierzenia ma spółdzielnia na najbliższą przyszłość?

- Niedługo rozpoczniemy budowę obiektu przeznaczonego na cele rehabilitacyjne. Plac już mamy. Znajdą się w nim takie pomieszczenia, jak stołówka, sala gimnastyczna, świetlica, gabinety dla służby zdrowia, itp. Rozpoczniemy również budowę ośrodka rehabilitacyjnego i leczniczego nad Zalewem Koronowskim. Sprawa jest w załatwianiu. Myślimy także o budowie nowego obiektu produkcyjnego, ponieważ co roku zatrudnienie wzrasta i jest coraz ciaśniej. -

Dziękując prezesowi Dratowi za interesującą wypowiedź, pragniemy działaczom spółdzielni „Gryf”  i całej załodze z okazji jubileuszu złożyć serdeczne gratulacje  i życzyć spełnienia następnych zamierzeń i dalszego rozkwitu.  

Pochodnia Czerwiec  1970