Optymizm - to moja dewiza - wywiad z Dorotą Datą - dyrektor Okręgu Mazowieckiego PZN - Piotr Stanisław Król  

    

Piotr Stanisław Król: W okresie ostatnich trzech lat jest Pani już jedenastym dyrektorem Okręgu Mazowieckiego Polskiego Związku Niewidomych, licząc także tych z przedrostkiem "p.o.". Jaka jest Pani zdaniem przyczyna tak ogromnej rotacji na tym stanowisku?  

Dorota Data: Myślę, że zasadniczy wpływ na taką sytuację miało kilka czynników, przede wszystkim niezbyt przemyślana polityka budżetowa okręgu, bardzo duża rotacja pracowników biura, a także - co miało wielkie znaczenie - członków zarządu. Nie sprzyjały dobrej atmosferze oskarżenia w stosunku do niektórych pracowników i działaczy. Nie chcę tutaj wnikać w szczegóły tych spraw, moją rolą jest bieżąca praca i planowanie skutecznych rozwiązań na przyszłość, które poprawią sytuację finansową, organizacyjną, a także stosunki i relacje międzyludzkie w Okręgu Mazowieckim PZN.  

- Przed objęciem funkcji dyrektor, działała Pani społecznie w Okręgu Mazowieckim. Potrzeby członków PZN są zróżnicowane - inne ma np. ucząca się młodzież, inne osoby starsze. Czy można to jakoś pogodzić, aby każdy znalazł tutaj swoje miejsce?  

- Moją podstawową ideą jest praca na rzecz szerokiej integracji członków naszego stowarzyszenia. Przykładem takiego działania był np. ostatni wyjazd do Muszyny diabetyków z dysfunkcjami wzroku, gdzie przedział wiekowy był od dwojga małych dzieci, które przyjechały ze swoimi rodzicami do osób w wieku około siedemdziesiątki. Wszyscy bawili się razem doskonale, także podczas zabawy sylwestrowej. Nie odczuwało się żadnych barier i podziałów - byliśmy jak jedna wielka rodzina. Tak też chciałabym działać i namawiać do takiej integracji w całym okręgu.  

- Czyli rozumiem, że będzie Pani Dyrektor korzystała pełną garścią z doświadczenia starszych i zapału młodych?  

- Oczywiście, tak! Chciałabym jeszcze w tym miejscu nadmienić, że obejmując to stanowisko, jako jeden z priorytetów założyłam sobie stworzenie dobrej, przyjaznej atmosfery dla każdego, kto do nas przyjdzie, zwróci się o pomoc. Nie wszystko udaje się załatwić od ręki, ale uśmiech, serdeczność, przyjazne nastawienie musi być u nas na co dzień "pod ręką".  

- Jest Pani osobą bardzo pogodną, nastawioną optymistycznie do życia. Czy po kilkunastu tygodniach dyrektorowania nadal dopisuje optymizm i pogoda ducha?  

- Oczywiście, gdyby mi nie dopisywał optymizm, to nie podjęłabym się kierowania i zarządzania Okręgiem Mazowieckim PZN, wiedząc jak trudna jest tutaj sytuacja. Przede wszystkim musimy zacząć traktować wszystkich ludzi w taki sposób, jak byśmy chcieli na co dzień być sami traktowani. Osoby niewidome i słabowidzące przychodzące do biura nie mogą być traktowane jak petenci, ale jak osoby wymagające szczególnego wsparcia, pomocy. Do kompetencji i wiedzy musimy dołączyć dobre słowo, otwartość serca. Moją dewizą życiową, którą powtarzam sobie codziennie, gdy jadę do pracy, jest "uśmiechaj się, bądź życzliwa dla innych - a uśmiech i życzliwość wrócą do ciebie podwojone". Nawet jak czasem nie wrócą, to i tak warto żyć z tą dewizą.  

- Organizacje Pożytku Publicznego muszą obecnie mocno walczyć o każdą złotówkę. Jakie ma Pani pomysły, plany poprawy trudnej sytuacji finansowej Okręgu, mówiąc językiem sportowym - "na wyjście na prostą"?  

- Musimy jak dobry sportowiec, startować w różnych konkurencjach - w tym wypadku programach. Trzeba być do nich dobrze przygotowanym, aby je wygrywać i z dobrym wynikiem - używając języka sportowego, jak pan redaktor wspomniał - te zawody kończyć. Myślę, że obok m.in. programów celowych, czy też sponsoringu, należy pomyśleć także o podjęciu działalności gospodarczej. Mam dużo pomysłów i projektów, ale nie chcę na razie ich upubliczniać, gdyż wymagają one jeszcze konsultacji i zgody, przede wszystkim prezydium Zarządu Okręgu. Mam nadzieję, że ich realizacja pozwoli na wyjście z obecnej trudnej sytuacji. Mogę zdradzić, że wystąpiliśmy już w jednym z programów UE, który być może znacząco wpłynie na realizację zadań statutowych. Rozglądamy się również za stałą współpracą z firmami, przedsiębiorstwami - korzyści mogą być tutaj obopólne. Wśród naszych członków są ludzie o ogromnej wiedzy w wielu dziedzinach, są m.in. lekarze i prawnicy, są radiowcy, dziennikarze, masażyści, rehabilitanci, informatycy. Tutaj nie chodzi tylko o sponsoring, ale o coś znacznie dalej idącego - wzajemną współpracę.  

- Pieniądze są bardzo ważne, ale nie mniej ważna jest praca społeczna, wolontaryjna na rzecz takich organizacji, jak nasza.  

- Sądzę, że w naszym stowarzyszeniu w tym zakresie jest bardzo dobra sytuacja. Mamy wielu oddanych społeczników, wolontariuszy, np. studentów prawa, udzielających bezpłatnych porad (Academia Iuris), pracowników urzędów skarbowych, którzy corocznie z wielką życzliwością pomagają naszym członkom poradzić sobie z deklaracjami podatkowymi. Podczas imprez np. wyjazdowych osoby niewidome szczególnie potrzebują pomocy osób pełnosprawnych. Na szczęście tej pomocy nam nie brakuje! Sama byłam społecznikiem, zanim objęłam funkcję dyrektor okręgu i wiem, jak wiele taka działalność daje satysfakcji. A dla studentów, np. z kierunku pedagogiki specjalnej, jest to także doskonałe doświadczenie, które może zaowocować w przyszłej karierze zawodowej.  

- Wyobraźmy sobie, że przeprowadzam z Panią wywiad do "Pochodni" za rok - jakie trzy pozytywnie załatwione sprawy sprawiłyby Pani największą satysfakcję, jako dyrektor Okręgu Mazowieckiego?  

- Byłabym bardzo zadowolona gdyby Okręg Mazowiecki cieszył się opinią bardzo sprawnej organizacji, gdzie osoby z dysfunkcjami wzroku znajdują pełne wsparcie i pomoc, na którą wystarcza środków. I tutaj właśnie byłaby moja druga satysfakcja, jako dyrektor - wyjście z trudnej sytuacji finansowej. A po trzecie - żeby do nas przychodził każdy, jak do najlepszego przyjaciela na kawę!  

- Jakie ma Pani zamiłowania, hobby? Wiem, że uczęszczała Pani do szkoły salsy, a więc m.in. gorące latynoskie tańce?  

- Tak, uczyłam się z przyjemnością tańców latynoamerykańskich. Jestem gorącą zwolenniczką aktywizacji osób niepełnosprawnych poprzez aktywizację ruchową, sportową. Będę kładła duży nacisk w programach celowych na znajdowanie środków na ten rodzaj rehabilitacji, bo jest ona i skuteczna, i... bardzo przyjemna. Jest to często jedyna efektywna droga wychodzenia z zamknięcia, stanów lękowych. Ruch fizyczny jest naturalnym czynnikiem ludzkiego życia, w ruchu łatwiej pokonuje się dystans. Nie przebiegnie się swoich "stu metrów" stojąc w miejscu. Lubię też muzykę refleksyjną, przy której mogę się wyciszyć, np. gregoriańską, Vangelisa. To mnie bardzo uspokaja, wycisza, ale    równocześnie wzbudza niezwykłą energię do działania, pracy.  

Pochodnia 4-2008