„Nic o nas - bez nas”  

       Władysław Gołąb  

 

       „Wspaniały rozwój sprawy niewidomych za granicą - pisze w „Przyjacielu Niewidomych” dr Włodzimierz Dolański w roku 1948 - należy przypisać nie temu, że kraje te są zamożne, lecz temu, że sprawą tą kierowali sami niewidomi, którzy przeszedłszy przez twardą szkołę życia, z doświadczenia wiedzieli, jak należy innych niewidomych prowadzić, jak ich kształcić i jakiej pomocy w kształceniu im udzielić, by zrobić z nich ludzi pożytecznych.  

Wielki filantrop - Maurycy de la Sizeranne, niewidomy (1857 - 1925), patrząc na imponujący rozwój swojego dzieła „Association Valentin Hauy” w Paryżu, powiedział do swoich współpracowników: „Gdyby nasze dzieło - rozrósłszy się - wymknęło się z rąk niewidomych, tym samym skazane byłoby na zagładę”. A jak jest u nas? Niewidomi nie mieli najmniejszego wpływu na przebieg wychowywania i kształcenia dzieci niewidomych. Co więcej - byli tendencyjnie nie dopuszczani do tych spraw. Wszystko spoczywało w rękach widzących, których w wielu wypadkach jedyną kwalifikacją było ich przekonanie, iż są do tego celu powołani. Jakie są tego skutki, świadczą ulice naszych miast, miasteczek i wsi, gdzie byłych wychowanków zakładów spotyka się żebrzących. Dlatego nakazem chwili stało się hasło: „Nic o nas bez nas!”.

Przed dziesięciu laty, 11 marca 1973 roku, zmarł w Warszawie Włodzimierz Dolański, jeden z najwybitniejszych działaczy społecznych, organizator ruchu niewidomych, wybitny myśliciel, tyflolog, pedagog i pianista. Wokół postaci dr. Dolańskiego narosła legenda, a jego barwne życie mogłoby być tematem fascynującej powieści, dającej żywy przykład, jak to hart ducha, ogromna pracowitość i prawość zwyciężają wszystkie moce ciemności.

Dr Włodzimierz Dolański urodził się w Jassach w Rumunii 11 września 1886 roku w rodzinie polskiego emigranta. W dziesiątym roku życia traci wzrok i prawą rękę. Mając lat szesnaście, trafia do Zakładu Ciemnych we Lwowie. Tu uczy się gry na fortepianie. W roku 1909 królowa Rumunii Carmen Silva przyznaje mu stypendium na dalszą naukę gry na fortepianie. Już w rok później Dolański daje swój pierwszy recital w Bukareszcie. Od tej chwili wydawać by się mogło, że szczęśliwa gwiazda poprowadzi go na szczyt sławy. Wszędzie przyjmowany jest entuzjastycznie, recenzje krytyków muzycznych niezwykle pochlebne. Tymczasem drobny przypadek, uderzenie palcem o klucz fortepianu, a następnie niefortunnie przeprowadzone operacje i sforsowanie ręki w czasie ćwiczenia, przekreślają karierę pianistyczną. Lekarz grozi, że podjęcie dalszej działalności wirtuozowskiej niechybnie doprowadzi do konieczności amputowania lewej ręki. Czym była ta diagnoza dla 34 - letniego artysty, można dziś snuć jedynie przypuszczenia.  

aAle Włodzimierz Dolański nie załamuje się. Kończy szkołę średnią i podejmuje studia na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. W roku 1924 kontynuuje studia psychologiczne na Sorbonie w Paryżu. Po powrocie do kraju podejmuje dalsze studia na Uniwersytecie Warszawskim, zakończone w roku 1931 obroną pracy doktorskiej na temat „Czy istnieje zmysł przeszkód”.  

Dr Włodzimierz Dolański był nie tylko artystą i naukowcem, ale przede wszystkim wielkim społecznikiem. Jeszcze podczas pobytu we Lwowie zorganizował Towarzystwo Opieki nad Niewidomymi Dziećmi i Młodzieżą, działające aż do drugiej wojny światowej. We Francji w roku 1926 za pracę społeczną otrzymał od rządu Złoty Medal. W roku 1931 wziął udział w kongresie niewidomych w Nowym Jorku. Wtedy to złożył wniosek o powołanie międzynarodowej organizacji niewidomych. Od roku 1932 aż do okresu powojennego pracował jako nauczyciel w zakładzie w Laskach.  

Dopiero po drugiej wojnie światowej idee dr. Dolańskiego znalazły swoje urzeczywistnienie. Dzięki jego inicjatywie w roku 1946 powstał pierwszy ogólnopolski związek zrzeszający niewidomych. Wtedy to wybrano go na prezesa Zarządu Głównego. W roku 1950, przez intrygi ludzi nieżyczliwych, został odsunięty od władzy, uznany za wroga Polski Ludowej, a nawet usunięty z szeregów Związku. W roku 1956 został zrehabilitowany. Do końca swego pracowitego życia działał społecznie i naukowo.  

Dr. Włodzimierza Dolańskiego poznałem w roku 1946, kiedy miał już sześćdziesiąt lat. Zafascynował mnie jego urok osobisty. Był wrodzonym optymistą i pewnie ta cecha pozwoliła mu pokonywać liczne przeciwności. Wierzył ludziom i nikogo nie zwalczał. Uparty był jedynie w głoszeniu hasła „Nic o nas - bez nas”. Domagał się powołania krajowych i międzynarodowych organizacji niewidomych. Myśl tę głosił nie tylko na kongresie w Nowym Jorku, ale także i podczas wyjazdów powojennych. W dowód uznania tych zasług w roku 1959 Światowa Rada Pomocy Niewidomym obdarzyła go, jako  jedynego Polaka, członkostwem honorowym.  

Ideę powołania ogólnopolskiego związku niewidomych popularyzował dr Włodzimierz Dolański jeszcze w latach międzywojennych, ale dopiero w roku 1946 znalazł sojuszników w osobach: Józefa Buczkowskiego, Sabiny Kalińskiej, Pawła Niedurnego, Władysława Winnickiego i innych. Ostatecznie idea ta zwyciężyła na zjeździe w Chorzowie w październiku 1946 roku, na którym powołano Związek Pracowników Niewidomych RP.  

Do nazwy organizacji włączono słowo „Pracowników”. W ten sposób organizatorzy chcieli podkreślić, że nobilitacja niewidomych przychodzi przez pracę, dzięki której niewidomy mógł utrzymać siebie i rodzinę.  

Przez blisko cztery lata dr Włodzimierz Dolański pełnił funkcję przewodniczącego Zarządu Głównego Związku Pracowników Niewidomych RP. Był wierny wytyczonym celom. Wspierał tworzenie i rozwój warsztatów pracy przy oddziałach Związku, popierał Henryka Ruszczyca w jego wysiłkach tworzenia warsztatów pracy w przedsiębiorstwach ludzi widzących, propagował sprawy niewidomych w radiu i prasie, rozpoczął wydawanie w czarnym druku czasopisma „Przyjaciel Niewidomych”, uruchomił drukarnię brajlowską we Wrzeszczu, podjął wydawanie czasopisma „Pochodnia” oraz nawiązał ścisłą współpracę z ministerstwem oświaty, ministerstwem pracy i opieki społecznej, a także z Państwowym Instytutem Pedagogiki Specjalnej. Szczególne znaczenie dla sprawy niewidomych miała działalność zagraniczna dr. Dolańskiego. Gdy w roku 1940 przy ONZ powstała komisja przekształcona później w Światową Radę Pomocy Niewidomym, zapewnił w niej miejsce dla przedstawiciela Związku Radzieckiego, nie biorącego udziału w pracach organizacyjnych. Wprawdzie późniejsi jego przeciwnicy nazwali tę działalność „szpiegowską”, ale nikt na serio tego zarzutu nie traktował.  

Działalność dr. Dolańskiego została brutalnie przerwana w marcu 1950 roku. Jego następca mgr Leon Wrzosek miał inną wizję Związku. Mimo to idea dr. Dolańskiego przetrwała wstrząsy tamtych lat. Hasło „Nic o nas - bez nas” do dziś nie przestało inspirować działaczy związkowych. Jego pokłosiem jest cała działalność Polskiego Związku Niewidomych, organizacji zrzeszającej dziś ponad 60 tysięcy osób.  z jej też ducha wywiódł się ruch spółdzielczy (uwieńczony dziś powołaniem Centralnego Związku Spółdzielni Niewidomych), dający roczną produkcję w wartościach przechodzących w miliardy złotych. Organizacjami tymi kierują sami niewidomi, uchwalają programy i określają konkretne plany działania.  Nie wszystkie postulaty wysuwane w latach czterdziestych przez ówczesnego przewodniczącego  Zarządu Głównego Związku Pracowników Niewidomych RP dr. Włodzimierza Dolańskiego zostały spełnione. Rozmawiałem na te tematy  z dr. Dolańskim na kilka lat przed jego śmiercią. Mówił, że trzeba wierzyć ludziom, być cierpliwym, że nie można zniechęcać się niepowodzeniami.  

Na zakończenie chciałbym jeszcze powiedzieć kilka zdań działalności naukowej i popularyzatorskiej dr. Dolańskiego. Od lat dwudziestych działalność naukową traktował bardzo poważnie. Z niezwykłą uwagą śledził, co dzieje się w naukach pokrewnych tyflologii. Gdy było trzeba, zabierał głos na łamach prasy specjalistycznej. Jego pracę „Czy istnieje zmysł przeszkód u niewidomych” - PWN wydało w roku 1954. Doskonałe są jego szkice o głuchoniewidomej Helenie Keller, o niewidomym francuskim kompozytorze i organiście - Ludwiku Vierne, pedagogu i wielkim społeczniku amerykańskim - Robercie Beniaminie Irwinie i wybitnym matematyku  - Lwie Pontriagowie. Napisał także krótki rys historyczny o Królewskim Narodowym Instytucie dla Niewidomych w Londynie oraz Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej. Niezwykle cenne są jego opracowania dotyczące różnych systemów pisma dla niewidomych: Ludwika Braille'a, Williama Moona i innych. Gdy w latach sześćdziesiątych doszło do dyskusji o rehabilitacji niewidomych, dr Dolański wyłożył swój pogląd na ten temat w artykule opublikowanym w „Szkole Specjalnej”. Do świetnych artykułów popularyzatorskich zaliczyć należy szkic zamieszczony w „Problemach” w roku 1955 pt. „Niewidomi Muzycy”. Dał w nim nie tylko przegląd niewidomych muzyków na przestrzeni historii, poczynając od starożytności, a kończąc na czasach współczesnych, ale sprostował błędy tak powszechne u ludzi widzących, np. o rzekomych specjalnych predyspozycjach niewidomych do muzyki.  

Zawsze zadziwiała mnie jego sprawność umysłowa, umiejętność logicznego kojarzenia faktów, gromadzenia przesłanek i wyciągania wniosków. Przy tym dr Dolański był do końca człowiekiem młodym, skorym do korygowania własnych poglądów, formowania na nowo uprzednio wyrobionych opinii. Tak zazwyczaj reagują ludzie w sile wieku, a nie ludzie starsi, osadzeni na cokole niepodważalnego autorytetu.  

Do działalności naukowej dr. Dolańskiego zaliczyć należy także podjęcie w latach czterdziestych wykładów Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej oraz wejście w roku 1956 w skład (na prawach członka zwyczajnego) Komisji Kompensacji Zmysłów Polskiej Akademii Nauk.  

Za działalność naukową i społeczną w roku 1957 dr Włodzimierz Dolański został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.  

Grób dr. Dolańskiego znajduje się na cmentarzu  zakładowym w Laskach. Z zakładem tym był związany nie tylko pracą zawodową, jako nauczyciel, ale i sercem. Tam zbudował dla siebie willę, ta chętnie przebywał, tam też go po raz pierwszy spotkałem. Materialnym dowodem pamięci środowiska niewidomych jest nadanie jego imienia Centralnej Bibliotece PZN w Warszawie.  

        

 

Pochodnia Kwiecień 1983