S. Teresa Landy

 

Matka Elżbieta Czacka jako fachowiec sprawy niewidomych (*Fragmenty referatu wygłoszonego w Laskach w 1956 r.)

 

Byłoby brakiem zrozumienia Matki Elżbiety Czackiej, gdyby się pominęło jedną ważną rzecz w jej działalności, w jej rozumieniu naszej pracy. Jest to konieczność oparcia wychowania niewidomych i ich pracy na podstawach gruntownej znajomości tyflologii. W Matki stosunku do tej sprawy okazuje się jej wielki umysł, tak jak w ofierze i wysiłku jej życia okazuje się jej wielkie serce. Musimy uwzględnić jedną i drugą stronę jej wybitnej osobowości.

Kiedy Matka zdecydowała się oddać swoje życie na służbę niewidomym, przygotowywała się do tego przez dziesięć lat. Matka miała wiele różnorodnych zamiłowań i zainteresowań religijnych i świeckich. Nie wykluczyła ich ze swego bycia, ale ograniczyła, aby zdobyć to przygotowanie, które odtąd miało służyć sprawie niewidomych. Zaczęła studiować z książek i z bezpośredniego zetknięcia się z ludźmi i instytucjami poświęconymi niewidomym.

Ten, kto wie, jak trudno przychodziły Matce podróże i jak źle je znosiła, musi podziwiać wysiłek, który w nie włożyła.

Już w okresie przygotowawczym Matka miała zasady tyflologiczne zaczerpnięte z najlepszych źródeł. Zgromadziła też już wówczas podstawowe dzieła i pisma tyflologiczne, które zawsze studiowała z zainteresowaniem i gruntownie, by w pracy swojej unikać improwizacji i dyletantyzmu. Jednak nie myślmy, że Matka powiedziała sobie kiedykolwiek, że już umie dosyć w tej dziedzinie. Matka studiowała i rozszerzała swoje horyzonty ciągle. Czytała pisma francuskie i angielskie, czytała dzieła ogólne, ale też prace traktujące o poszczególnych zagadnieniach, jak np. książkę Catherine Maxfield o nauczaniu dzieci brajla. Ostatnią książkę tyflologiczną, którą Matka czytała, była mała, syntetycznie ujęta praca Pierre'a Henri "La vie des auveugles"  (Życie niewidomych). Kazała sobie również czytać czasopisma tyflologiczne wydawane czarnym drukiem i sama czytała pismo "Le Louis Braille" drukiem brajlowskim i wiele innych.

Wszystkie zagadnienia związane ze sprawą niewidomych żywo Matkę interesowały, ale szczególnie obchodziło Matkę zagadnienie pisma brajlowskiego. Uważała bowiem zawsze brajla za punkt centralny kształcenia niewidomych. Chciała, aby nie tylko umieli brajla, lecz go znali doskonale, bo był dla nich narzędziem pracy, studiów, źródłem radości intelektualnych. Matka wymagała, by chłopcy i dziewczęta czytali codziennie brajla, choć

pół godziny dziennie, i tego się od nich żądało.

Jednak by brajl mógł spełniać to swoje zadanie, musiał być systemem konsekwentnie przystosowanym do potrzeb języka polskiego. Jak wiemy, brajl do języka polskiego został najlepiej dostosowany we Lwowie. Ten alfabet Matka wprowadziła w naszych zakładach. Gdy w 1925 r. zaczęto używać alfabetu tzw. "bydgoskiego", Matka przeciwstawiła się temu uważając, że jest on bez porównania mniej racjonalny niż dotąd używany "lwowski". Nie

poprzestała jednak na krytyce, lecz po obszernych studiach - uzasadniła w pracy drukowanej w 1931 r. w "Szkole Specjalnej" pt. "System Braille'a w Polsce" swoje stanowisko i zaproponowała ostateczną formę alfabetu, który przyjął wszystkie znaki lwowskie, zmieniając tylko - ze względu na logikę systemu i dla ułatwienia zapamiętania liter - dwa z tych znaków. Po wielu dyskusjach i sporach Ministerstwo Oświaty - uznając fachowość pracy Matki i

racje przez nią wysunięte - w 1931 r. przyjęło jako obowiązujący w Polsce alfabet wraz ze skrótami I stopnia.

Wyższy urzędnik Ministerstwa, naczelnik Bugajski, któremu Matka z wielkim zapałem i przejęciem referowała sprawę, tak bardzo zainteresował się Matką i jej stosunkiem do sprawy brajla w Polsce, tak zadziwiła go Matka swoją wiedzą i powagą, że z łatwością poszedł na rękę w rozpatrzeniu jej racji i zatwierdzeniu alfabetu.

Ale był to dopiero pierwszy etap pracy. Matka pragnęła dać niewidomym także obszerniejsze skróty. Praca nad alfabetem i skrótami trwała przez kilka lat. I nie była to tylko praca uboczna. W pewnych okresach zabierała ona całe dnie, a nawet część nocy Matki i jej pomocników. Trwało to tak długo, ponieważ Matka wszystko co robiła, robiła gruntownie, poważnie, odpowiedzialnie. Matka nie znosiła blagi i dyletantyzmu. Gdy zdecydowała się dać

niewidomym alfabet i skróty, chciała dać im najlepsze. Trzeba było wiedzieć, co należy skracać i jak należy skracać.

Były do tego potrzebne prace przygotowawcze językowe, w tych pomógł prof. Tytus Benni, prace statystyczne, dla których dyr. Głównego Urzędu Statystycznego Krautler powołał liczną ekipę swych urzędników. Matka formułowała zagadnienia, na które oni szukali odpowiedzi. W ten sposób została przeprowadzona ogromna praca nad częstotliwością zbiegów liter w języku polskim, oraz nad wyrazami najczęściej spotykanymi. Pracę tę na prośbę

Matki finansował Georges Reverat - z funduszów paryskiego oddziału American Braille Press. Był to oczywiście materiał, który Matka z niezwykłym trudem i wnikliwością, z pomocą swojej wybitnej inteligencji i doskonałej praktycznej znajomości brajla zastosowała w skrótach.

W książce "Brajl w językach słowiańskich" wydanej w 1955 r., Francuz Etienne Decaux, zgłębiając polskiego brajla analizuje prace Matki przyznając jej wielkie zalety, a zwłaszcza logiczność. Dając w przypisach króciutki życiorys Matki, kończy go następującą uwagą: "Dziwne, że autorzy broszury "Niewidomi w Polsce Ludowej" mogli mówić na str. 5 i następnych o Zakładzie w Laskach nawet nie wymieniając nazwiska Matki Elżbiety Czackiej".

My wiemy, że praca o której mówimy, stanowiąca tak poważną pozycję tyflologiczną, stanowiła też bardzo poważny trud ofiarnego i pracowitego życia Matki. A przykład trudu i tak wielkiej rzetelności umysłowej, umiłowanie nauki, szukanie zawsze najlepszych i

najpewniejszych podstaw, nie tylko moralnych i naukowych, niechęć Matki do wszelkiej tandety - powinno i nas zobowiązywać do rzetelnego wysiłku umysłowego, do unikania tylko pozorów wiedzy i umiejętności. Jeśli chcemy być wierni wskazaniom Matki, opierajmy wszystkie nasze poczynania na pracy uczciwej, fachowej, na prawdzie we wszystkim, czym jesteśmy i co robimy