Z żałobnej karty

Odszedł na wieczną wartę

Władysław Gołąb

Był człowiekiem bezpośrednim, towarzyskim i gościnnym

W 1959 roku, w ramach delegacji służbowej Związku Spółdzielni Niewidomych, pojechałem do Spółdzielni Inwalidów Niewidomych im. mjr. Edwina Wagnera w Słupsku. Przyjął mnie prezes Alfons Cyrzon, główny twórca tej spółdzielni. Było to moje pierwsze z nim spotkanie na terenie zakładu, którego był „panem i władcą”. Tam wszystko działo się za jego wiedzą i zezwoleniem. Ten potężny fizycznie człowiek (wzrostu około 190 cm) poruszał się sprawnie - wszędzie był, o wszystkim wiedział. Ujął mnie swoim bezpośrednim sposobem bycia. Odniosłem wrażenie, że jest dla ludzi bardziej ojcem, niż groźnym szefem. Polecenia jego, nawet w takich prostych sprawach jak przygotowanie dla mnie śniadania, odbywały się bezszmerowo - po prostu na stole zjawiły się w pewnym momencie kanapki, kawa i coś jeszcze na gorąco.

Takim bezpośrednim człowiekiem, towarzyskim i gościnnym, prezes Cyrzon był do końca życia. Nawet wtedy, gdy już bardzo cierpiał, zawsze pamiętał o przekazaniu serdecznych pozdrowień dla mojej żony, a także dla pracowników biura Zarządu Głównego Związku Ociemniałych Żołnierzy.

Dzieciństwo i młode lata

Alfons Cyrzon urodził się 21 marca 1924 r. we wsi Sławki (gmina Goręczyno, pow. kartuski) na Pomorzu Gdańskim. Jego rodzice, Józef i Anna z domu Bystro, byli rolnikami. Mieli siedmioro dzieci - pięciu synów i dwie córki. Alfons był drugim z rzędu. Rodzice dbali o ich wychowanie i wykształcenie. Gdy nadeszła wojna, dla Alfonsa jedynym marzeniem było chwycenie za broń i podjęcie walki z okupantem. Marzenie to udało mu się zrealizować już 1 września 1941 r. Miał ukończone 17 lat i 5 miesięcy, ale wzrost i masywna budowa przemawiały za nim. Wraz z kolegą przeniósł się na teren Podlasia, aby podjąć działalność dywersyjną w Batalionach Chłopskich, współdziałających na tym terenie z Armią Krajową (od 1943 r.). Posługiwał się pseudonimem „Zbieg”. Według relacji kolegów, podczas akcji bojowych odznaczał się dużą odwagą i sprawnością. 10 lipca 1944 r., w potyczce z Niemcami, uległ poważnej kontuzji. Został zraniony w głowę i utracił wzrok.

Jak przeżył to tragiczne zdarzenie dwudziestoletni Cyrzon, można się jedynie domyślać. Runął nagle cały jego dotychczasowy świat. W 1945 r. został skierowany na rehabilitację do ośrodka szkolenia ociemniałych żołnierzy w Surhowie na Lubelszczyźnie. Tu pod kierunkiem Henryka Ruszczyca zdobył zawód i nauczył się żyć po niewidomemu. Miał duże zdolności krasomówcze, które w późniejszych latach ułatwiały mu start społeczny.

W 1947 r., już jako inwalida wojenny z udokumentowanymi uprawnieniami, uzyskał w zarząd kiosk „Ruchu” w Słupsku. Wtedy też poznał młodziutką Stefanię Rossorz. 27 listopada 1948 r. zawarli związek małżeński. Było to bardzo udane małżeństwo. Nie mieli własnych dzieci (wzięli chłopca na wychowanie).

W młodym Cyrzoniu, jak wspomniałem, mieszkał duch gorącego społecznika. Już w 1952 r. (do grudnia 1956 r.) podjął pracę sekretarza w Polskim Związku Niewidomych w Słupsku. Równocześnie czynił starania o powołanie na tym terenie spółdzielni niewidomych. Po jej zarejestrowaniu (od 1957 r.) został prezesem zarządu spółdzielni. Jego ogromną zasługą było wywalczenie zgody u władz o nadanie jej imienia mjr. Edwina Wagnera - pierwszego prezesa Zarządu Głównego ZOŻ, ociemniałego z wojny polsko-bolszewickiej, sanacyjnego posła, zamordowanego w obozie w Oświęcimiu.

W 1964 roku, po przeniesieniu się do Warszawy, objął funkcję prezesa Spółdzielni Ociemniałych Żołnierzy. Na tym stanowisku pozostawał do 1967 r. (wtedy otworzył własny warsztat). Ponownie powrócił do spółdzielni w 1977 roku, na prośbę jej działaczy. Na stanowisku jej prezesa pozostawał aż do przejścia w 1989 roku na emeryturę.

Działalność społeczna

Obok nurtu zawodowego, w życiu Alfonsa Cyrzona wyjątkowe miejsce zajmowała działalność społeczna. W 1950 r. wybrano go do Rady Naczelnej Związku Inwalidów Wojennych. W tym samym roku został też radnym rady wojewódzkiej w Koszalinie. Przez siedem lat, aż do wyjazdu ze Słupska, pełnił funkcję prezesa Zarządu Okręgu Związku Inwalidów Wojennych w Koszalinie. Od 1961 r. do 1964 r. był prezesem Zarządu Głównego Związku Ociemniałych Żołnierzy w Warszawie. Nawiązał w tym czasie dobre stosunki z ówczesnym prezesem Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych, Mieczysławem Michalakiem. Od 1973 r. aż do śmierci pełnił funkcję prezesa Zarządu Oddziału ZOŻ w Warszawie. Od marca 1997 r. pełnił dodatkowo funkcję wiceprezesa Zarządu Głównego ZOŻ RP. Na tym ostatnim stanowisku blisko współpracował ze mną. Był lojalnym i bardzo ofiarnym działaczem. Mogłem zawsze liczyć na jego życzliwe wsparcie, nawet w najtrudniejszych sprawach.

Za swe zasługi prezes Alfons Cyrzon był wielokrotnie odznaczany: krzyżami Kawalerskim, Oficerskim i Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari, złotymi odznakami: ZOŻ, ZIW i PZN. W jego aktach znalazłem 27 orderów, odznaczeń i wyróżnień.

Mjr Alfons Cyrzon zmarł 13 października 2003 r. Ostatnio bardzo cierpiał. Prosił Boga, aby go już zabrał z tego świata. Do końca jednak żywo interesował się tym wszystkim, co dzieje się w Związku. Do końca też utrzymywał serdeczne stosunki z rodziną. Z rodzeństwa pozostała tylko jedna siostra i brat. Jego żona, pani Stefania (tak ją nazywał mąż i przyjaciele), w ostatnich latach ciężkiej choroby męża otoczyła go samarytańską opieką. - Myślałam, że będziemy mogli jeszcze za półtora miesiąca obchodzić 55-lecie małżeństwa, ale Bóg zrządził inaczej - mówiła do mnie zbolałym głosem.

Pogrzeb odbył się 22 października. Mszę świętą odprawił miejscowy ksiądz parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus na Tamce. Pochowany został na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach z pełnymi honorami wojskowymi. Nad grobem pożegnałem go słowami: „Przez całe swoje życie starałeś się służyć innym. Byłeś wrażliwy na troski i cierpienia ludzi - niech Dobry Bóg nagrodzi Cię sowicie za to wszystko, co uczyniłeś dla innych.”

P12-2003