„zawsze redaktor”
Nadużywanie białej laski Dzięki długotrwałej akcji oświatowej i propagandowej Związku, mającej na celu podnoszenie kultury i poczucia godności osobistej u niewidomych, dzięki lepszemu zaopatrzeniu inwalidów poprzez renty i pomoc rad narodowych, a przede wszystkim dzięki wzrostowi zatrudnienia niewidomych, poniżające godność ludzką żebractwo jako zjawisko masowe zostało zlikwidowane. Jest to duże osiągnięcie. Walkę tę musimy jednak prowadzić dalej, aż do całkowitego wytępienia tej plagi. Obecnie rozpowszechnia się nowe zjawisko - zjawisko nadużywania ślepoty przez ludzi nieuczciwych, przez różne typy kombinatorów i wydrwigroszów. Zjawisko to przejawia się w różnych formach. Pamiętamy, ile kłopotów sprawiło nam wpychanie się do Związku ludzi dobrze jeszcze widzących, pragnących wykorzystywać przywileje i uprawnienia, przyznane niewidomym przez państwo. Trzeba było zaostrzyć i uściślić kryteria, kwalifikujące do należenia do Związku i przeprowadzić szeroką akcję weryfikacyjną. Poniżej przytaczam notatkę zamieszczoną w "Życiu Warszawy" w dniu 22 czerwca bieżącego roku: "Cud" na ulicy "Tuż obok milicyjnej budki na placu Zbawiciela litościwe osoby wspomagały żebrzącego mężczyznę z białą laską i w ciemnych okularach. Po upływie kwadransa niepewnym, chwiejnym krokiem podchodził do niego inny żebrak, przejmował laskę i okulary i błagał o wsparcie. Pierwszy "ociemniały" wszedł do najbliższego baru, a tymczasem "zmiennik" zastępował go w zbieraniu datków na kieliszek chleba. Wydrwigroszy zatrzymała milicja. Obaj natychmiast "odzyskali wzrok". Podane tu zdarzenie jest typowym przykładem podszywania się pod ślepotę i wykorzystywania naszego kalectwa dla własnych korzyści. Trudno mi nawet posądzać tych ludzi o premedytację, o złośliwość w stosunku do niewidomych. Postępek ten charakteryzuje właściwie bezmyślność i duży prymitywizm. W skutkach swych jest jednak podwójnie szkodliwy: raz - bo przedstawia nas jako żebraków, a po drugie - przedstawia nas jako pijaków, gdyż, jak zaznaczono w notatce, osobnicy ci żebrali nawet nie z konieczności, nie z biedy, ale na "kieliszek chleba". Ze zjawiskiem tym musimy walczyć. Konieczne tu jest wynalezienie i zastosowanie istniejących sankcji prawnych, porozumienie się z prokuraturą i organami milicjnymi. Ponadto powinniśmy wszcząć szeroką akcję propagandową w codziennej prasie i w radio. Musimy tu uzyskać kategoryczny protest społeczny. Do walki z tą bezczelną formą nadużywania naszego kalectwa i psucia nam opinii musimy pozyskać całe społeczeństwo. Musimy bronić honoru naszej grupy, naszej ludzkiej godności. Z przykrością trzeba stwierdzić, że podana tu notatka z "Życia Warszawy" nie ustosunkowuje się do negatywnie do opisywanego faktu, nie potępia go, a cały tekst utrzymany jest w żartobliwym i sensacyjnym tonie. A szkoda. Pochodnia, sierpień 1964
|