tom 2

1. 2. 3. 4.

 

5. Cele rehabilitacyjne realizowane w okresie pobierania nauki w szkołach podstawowych i gimnazjach

 

aaa0

5.1. Wybór kierunku kształcenia dzieci i młodzieży z uszkodzonym wzrokiem

 

Po ukończeniu szkoły podstawowej młody człowiek i jego rodzice stają przed wyborem kierunku dalszego kształcenia. Nie jest to jeszcze decyzja ostateczna i nie zawsze konieczna jest taka, która przesądza dalszą naukę albo jej zaprzestanie. Najczęściej jest to gimnazjum w ośrodku szkolno-wychowawczym dla niewidomych albo ogólnodostępne. Ważne jest tu, żeby było to dobre gimnazjum. Niekiedy jednak istnieje konieczność wyboru gimnazjum specjalnego dla uczniów z uszkodzonym wzrokiem i upośledzeniem umysłowym albo specjalnego zakładu opiekuńczo-leczniczego.

Chociaż wybór gimnazjum nie przesądza kierunku dalszej nauki, warto już teraz zastanowić się nad możliwościami i przyszłościo ucznia kończącego naukę w szkole podstawowej. Nie da się bowiem uniknąć w przyszłości odpowiedniego kierunku kształcenia. Wcześniej niezbędna była decyzja dotycząca systemu nauczania. bbb Teraz trzeba wybrać kierunek kształcenia, który może być realizowany w szkolnictwie specjalnym lub szkołach ogólnodostępnych. A więc młodzież i rodzice stoją jakby przed podwójnym wyborem.

Wybór taki zależy od wielu czynników, od: zdolności dziecka, jego zamiłowań i zainteresowań, stanu zdrowia, chęci do nauki, możliwości pracy po zakończeniu nauki, dostępności wybranej czy preferowanej szkoły, od zamożności rodziny, tradycji rodzinnych i środowiskowych oraz może od innych warunków. Nie jest to łatwy wybór i to tymbardziej, że nie wszystkie ważne czynniki są znane, a przede wszystkim, przyszłość nie jest znana. Nie wiadomo np. jakie za kilka czy kilkanaście lat będą możliwości podjęcia pracy zawodowej, zmiany miejsca zamieszkania, jaki sprzęt rehabilitacyjny będzie dostępny, jaka pomoc materialna.

Proponuję zapoznanie się z kierunkami nauki, które były lub są dostępne dla niewidomych. Wymieniam również te kierunki, które obecnie nie są dostępne, gdyż sytuacja ulega ciągłym zmianom, a takie całościowe ujęcie ułatwi orientację w możliwościach dzieci i młodzieży z uszkodzonym wzrokiem. Chodzi mi bowiem o wskazanie potencjalnych możliwości, a nie konkretnych. Każdy, kto jest zainteresowany konkretnymi możliwościami, powinien zaglądać na strony internetowe ośrodków szkolno-wychowawczych dla niewidomych i słabowidzących, albo w inny sposób poszukiwać aktualnych informacji.

Dla osób, które nie zamierzają zdobywać wyższych kwalifikacji organizowane są lub były kursy zawodowe z zakresu mechanicznej obróbki metali, montażu sprzętu elektromechanicznego, szczotkarstwa, koszykarstwa, dziewiarstwa i obsługi central telefonicznych.

W szkołach dla niewidomych i słabowidzących na poziomie zasadniczej szkoły zawodowej, szkoły średniej i pomaturalnej niewidomi i słabowidzący mogą lub mogli zdobywać następujące zawody:

asystenta operatora dźwięku, cukiernika, dziewiarza, elektromechanika, introligatora, kaletnika, korektora i stroiciela instrumentów muzycznych, koszykarza, kucharza, malarza-tapeciarza, Masażysty i Fizjoterapeuty, mechanika o specjalności obsługa i programowanie obrabiarek numerycznie sterowanych, montera maszyn i urządzeń, muzyka, ogrodnika, operatora maszyn w przemyśle włókienniczym, piekarza, plecionkarza, realizatora dźwięku, rolnika, sprzedawcy, szczotkarza, ślusarza, technika hotelarstwa, technika prac biurowych.

W liceach ogólnokształcących można uczyć się w klasach o kierunkach: artystycznym, ekonomiczno-administracyjnym, informatycznym, kreowania ubiorów, usługowo-gospodarczym, zarządzania informacją.

Istnieją możliwości uczenia się również w liceach ogólnokształcących nieprofilowanych. Nauka ta nie daje kwalifikacji zawodowych, stanowi natomiast przygotowanie do ich zdobywania na poziomie wyższym.

Niewidomi i słabowidzący uczęszczają również do szkół zawodowych ogólnodostępnych i zdobywają różne kwalifikacje zawodowe, np. organisty, technika hotelarstwa, handlowca, masażysty.

Niewidomi udowodnili również, że mogą studiować na różnych uczelniach i różne kierunki. Studiują z powodzeniem matematykę, informatykę, fizykę, historię, filologię polską i filologie obce, geografię, prawo, niektóre kierunki politechniczne, muzykę i muzykologię, teologię, psychologię, socjologię, filozofię, politologię, pedagogikę, ekonomię i inne. W niemal każdym przypadku jednak, musieli przełamywać opory, brak wiary w ich możliwości i uprzedzenia osób, które decydowały o ich przyjęciu. Tak było dopóki nie udowodnili, że mogą sprostać stawianym im zadaniom.

Dlatego z całą pewnością nie można stwierdzić, że na jakimś kierunku niewidomy studiować nie może, ponieważ dotąd żaden tego nie udowodnił. W każdym przypadku bowiem musi być ten pierwszy. I tak np. nie znam przypadku, aby całkowicie niewidomy studiował architekturę. Nie mogę jednak stwierdzić, że kierunek ten jest całkowicie niedostępny. Być może, przy odpowiednich zdolnościach i zastosowaniu nowoczesnego sprzętu rehabilitacyjnego byłoby to możliwe. Wydaje się jednak, że takie kierunki jak medycyna, stomatologia, farmacja, weterynaria są całkowicie niedostępne.

Przy wyborze szkoły lub studiów osoby z uszkodzonym wzrokiem, jeszcze w większym stopniu niż osoby bez niepełnosprawności, powinny starać się ocenić, jakie będą miały szanse otrzymania pracy. Ważne są warunki lokalne w miejscu zamieszkania, możliwości zmiany zamieszkania, perspektywiczne potrzeby rynku pracy i wiele innych. Jest to konieczne, gdyż niewidomym trudniej jest otrzymać pracę i trudniej zmienić miejsce zamieszkania, przeprowadzić się do miejscowości, w której łatwiej o pracę. Dlatego nie powinni kierować się tylko zainteresowaniami, upodobaniami, chęciami.

Powinni wiedzieć, że brak wzroku lub jego osłabienie można wyrównywać tylko wiedzą, umiejętnościami, wysiłkiem, wytężoną pracą. Bez tego możliwości każdego człowieka nie mogą być wykorzystane w optymalnym stopniu, a człowieka niepełnosprawnego, w tym niewidomego lub słabowidzącego - prawie wcale.

Z tych względów wybór odpowiedniego kierunku kształcenia jest bardzo ważnym celem rehabilitacyjnym. Przy jego realizacji niezbędne jest współdziałanie z młodym człowiekiem jego rodziców i nauczycieli. Niezbędne też jest możliwie dokładne rozeznanie możliwości i ograniczeń.

 

aaa0

5.2.Cele rehabilitacji w okresie pobierania nauki

 

aaa0

5.2.1. Cele rehabilitacyjne rodziców dzieci uczących się w ośrodkach szkolno-wychowawczych dla niewidomych lub słabowidzących

 

Rodzice wybrali dla swojego dziecka rodzaj szkoły. Jeżeli posłali je do specjalnego ośrodka szkolno-wychowawczego dla niewidomych lub dla słabowidzących, ich problemy rehabilitacyjne w zasadzie zostały rozwiązane. Tam nauczyciele i wychowawcy są przygotowani do nauczania i wychowania dzieci z uszkodzonym wzrokiem, a także do ich rehabilitacji. Rodzicom pozostają przede wszystkim działania, których celem jest utrzymanie więzi rodzinnych. Ważne jest, żeby dziecko, które z konieczności mieszka w internacie, często odwiedzało rodzinę, jak najwięcej przebywało z rodzicami i rodzeństwem. Ważne też jest, żeby pobyt w domu był atrakcyjny, żeby dziecko nie było pozostawione same sobie.

Zdarza się, że dzieci z internatów ośrodków szkolno-wychowawczych niechętnie wyjeżdżają do domów rodzinnych i z utęsknieniem oczekują na koniec ferii czy wakacji. Oznacza to, że więzi rodzinne zostały zerwane albo poważnie osłabione. Dziecko nie uczestniczy więc w życiu rodziny, nie ma "wspólnego języka" z rodzieństwem i rodzicami. Nie ma też kontaktów z rówieśnikami w miejscu zamieszkania. Wtedy dziecko nie czuje się dobrze w domu rodzinnym i tęskni do internatu, do kolegów, do "przyjaznego" mu środowiska.

Zadaniem rodziców jest dyskretne zachęcanie dzieci do wspólnych zabaw i wspólnych zajęć. Nie zawsze jest to łatwe, gdyż rodzeństwo często jest w różnym wieku i ma różne zainteresowania. Jeszcze gorzej sprawa wygląda, kiedy dziecko nie ma rodzeństwa. Wówczas konieczne są starania o zapewnienie dziecku kontaktów z rówieśnikami. Jest to zawsze ważne, ale w przypadku braku rodzeństwa jest konieczne, bo inaczej ferie i wakacje stają się okresami bezczynności, nudy, osamotnienia i tęsknoty za kolegami.

Ważne jest, żeby dziecko miało też jakieś obowiązki wynikające z podziału pracy w rodzinie. Wówczas ma czas częściowo wypełniony i bardziej czuje się jak pełnoprawny członek rodziny.

Reasumując - głównym celem rodziców dziecka uczącego się w ośrodku z internatem jest podtrzymywanie i rozwijanie więzi rodzinnych oraz tworzenie warunków do kontaktów dziecka z rówieśnikami w okresach: świąt, ferii szkolnych i wakacji. Cele rehabilitacyjne realizuje ośrodek szkolno-wychowawczy, a obowiązki rodziców pod tym względem są mniejsze.

Nieco inaczej wygląda sprawa, jeżeli ośrodek szkolno-wychowawczy znajduje się w miejscu zamieszkania dziecka. Wówczas dziecko uczęszcza do szkoły w ośrodku, a mieszka w domu rodzinnym. Wówczas rodzice również powinni zadbać, żeby dziecko miało jak najwięcej kontaktów z rówieśnikami i jakieś obowiązki w domu. Rodzice mają też więcej obowiązków rehabilitacyjnych. W internacie wychowawcy nauczą wykonywania wielu czynności higienicznych i samoobsługowych. Jeżeli dziecko mieszka w domu, a uczy się w szkole w ośrodku, obowiązki te spadają na rodziców. Powinni oni kontaktować się z wychowawcami ośrodka i ustalać z nimi zakres tych czynności w poszczególnych okresach życia dziecka oraz metody ich bezwzrokowego wykonywania.

 

aaa0

5.2.2. Cele rehabilitacyjne rodziców dzieci uczęszczających do szkół ogólnodostępnych

 

Z rozdziału bbb czytelnicy dowiedzieli się, jakie obowiązki rehabilitacyjne ciążą na rodzicach, których dzieci uczą się w ośrodkach szkolno-wychowawczych dla niewidomych lub dla słabowidzących.

Znacznie więcej takich obowiązków ciąży na rodzicach, których dziecko uczęszcza do szkoły ogólnodostępnej. W szkole takiej nauczyciele często nie znają metod nauczania dzieci z uszkodzonym wzrokiem i nie znają ich możliwości. Dlatego realizacja celów rehabilitacyjnych w większym stopniu ciąży na rodzicach.

Powinni oni kontaktować się ze specjalistami rehabilitacji niewidomych i słabowidzących dzieci, czytać literaturę specjalistyczną i prasę środowiskową. Powinni uczestniczyć ze swoimi dziećmi w turnusach rehabilitacyjnych dla rodziców z niewidomymi i słabowidzącymi dziećmi. No i powinni stosować poznane metody osiągania "malutkich" celów rehabilitacyjnych - wykonywanie czynności higienicznych i samoobsługowych, samodzielne poruszanie się na coraz większym obszarze, posługiwanie się sprzętem rehabilitacyjnym itp.

 

aaa0

5.2.3. Cele rehabilitacyjne dzieci uczęszczających do klas integracyjnych i pobierających naukę w systemie indywidualnym

 

Szkoła prowadząca klasy integracyjne oraz nauczyciele prowadzące lekcje indywidualnie z niewidomimi uczniami zapewniają realizację programu nauczania. Nie mogą natomiast udzielać pomocy rehabilitacyjnej.Nie są do tego przygotowani i nie jest to ich zadaniem.

W tej sytuacji na rodzicach ciąży obowiązek przygotowania młodego człowieka do życia bez wzroku albo z poważnie osłabionym wzrokiem. Jest to trudne zadanie, które przerasta możliwości wielu rodziców. W rozdziale bbb pisałem o zadaniach rodziców dzieci z uszkodzonym wzrokiem uczęszczających do szkół ogólnodostępnych oraz o potrzebie korzystania z pomocy fachowców, czytania literatury tyflologicznej oraz prasy środowiskowej itp. Uwagi te dotyczą również rodziców uczniów klas integracyjnych i korzystających z indywidualnego nauczania.

Opanowanie materiału przewidzianego programem nauczania nie wystarczy. Ważne są cele dydaktyczne, ale nie mniej ważne są cele wychowawcze i rehabilitacyjne. Te ostatnie są szczególnie trudne do osiągania dla rodziców dzieci z uszkodzonym wzrokiem, które na co dzień nie korzystają z pomocy instruktorów rehabilitacji oraz nauczycieli i wychowawców z tyflologicznym przygotowaniem. Dlatego tak ważna jest świadomość potrzeb w tej dziedzinie i braku odpowiedniej wiedzy, metod postępowania i umiejętności. Jest to punktem wyjścia prawidłowego postępowania z niewidomym lub słabowidzącym dzieckiem. Świadomość ta bowiem skłoni do poszukiwania fachowej pomocy wszędzie tam, gdzie można ją znaleźć. Będzie to korzystne dla dziecka wychowującego się w domu rodzinnym, które uczęszcza do klasy integracyjnej lub korzysta z indywidualnego nauczania.

 

aaa0

5.3. Główne cele rehabilitacyjne realizowane w okresie pobierania nauki w szkołach podstawowych i w gimnazjach

 

W okresie szkoły podstawowej i gimnazjum można wyodrębnić trzy wiodące cele rehabilitacyjne.

1) Bardzo ważnym zagadnieniem jest opanowanie technik bezwzrokowej pracy umysłowej, a przede wszystkim dobre opanowanie pisma punktowego, w tym skrótów, notacji matematycznej w zakresie stosowanym w szkole, umiejętności zapisywania wzorów i reakcji chemicznych, oznaczeń fizycznych, może też nut. Jest to podstawą uczenia się na wszystkich etapach po studia wyższe włącznie.

Oczywiście, nie dotyczy to uczniów słabowidzących, których wzrok umożliwia posługiwanie się zwykłym pismem bez nadmiernego męczenia oczu. Dzieciom słabowidzącym jednak potrzebne mogą być właściwe pomoce optyczne, specjalne zeszyty z pogrubioną liniaturą, podręczniki drukowane powiększoną czcionką, specjalne ilustracje i mapy. Może okazać się też, że potrzebna jest pomoc instruktora widzenia, który przez stosowanie odpowiednich ćwiczeń może nauczyć lepszego wykorzystania posiadanych możliwości widzenia.

Jak pisałem w rozdziale bbb "Cele rehabilitacji małych niewidomych dzieci" bardzo ważne jest jak najszersze upoglądowienie procesów poznawczych. Dziecko powinno mieć dużo możliwości poznawania dotykowego różnych martwych przedmiotów, roślin i zwierząt. Konieczne jest też opanowanie umiejętności czytania brajlowskich rysunków i innych ilustracji. Jest to bardzo ważne, zwłaszcza w młodszych klasach, gdzie ilustracje odgrywają wielką rolę.

2) Równie ważnym, a może jeszcze ważniejszym celem rehabilitacyjnym, jest przeciwdziałanie stosowaniu i korzystaniu z taryfy ulgowej. Nauczyciele najczęściej nie chcą "krzywdzić" niewidomego ucznia. Często nie potrafią mu pomóc, jeszcze częściej nie mają na to czasu, ale postawić lepszą ocenę niż wynika z poziomu wiedzy zawsze można. No i często nauczyciele stosują taką taryfę, a niektórzy uczniowie z uszkodzonym wzrokiem chętnie z niej korzystają. Jeżeli się tak dzieje, nic gorszego ucznia spotkać nie może. I wcale nie są tu najważniejsze braki w wiedzy szkolnej oraz niedostateczne umiejętności. Są one ważne dla dalszej nauki, ale braki można uzupełnić w późniejszych latach życia. Dlatego ważniejsze od niedostatku wiedzy i umiejętności jest niekorzystne kształtowanie cech osobowości, postaw i poglądów.

Taryfa ulgowa sprzyja rozwojowi postaw egocentrycznych i egoistycznych, sprzyja postawom roszczeniowym, powstaniu i utrwaleniu nieprawidłowej samooceny, nadmiernych wymagań w stosunku do ludzi i zaniżonego poziomu wymagań w stosunku do siebie. Niszczy to ambicję i co może najważniejsze, uniemożliwia kształtowanie właściwych stosunków z kolegami i w ogóle z ludźmi. Taryfa ulgowa, w zamierzeniu wielu nauczycieli, ma ułatwiać życie niewidomego ucznia i pozornie je ułatwia. Powoduje jednak tak wielkie szkody, że często wyeliminowanie ich jest bardzo trudne, a czasami zupełnie nie jest możliwe.

Taryfa ulgowa, przed którą broniło się i broni setki niewidomych, której ulegają setki niewidomych jest największym wrogiem rehabilitacji. Zabija ambicję, obniża loty, prowadzi do niepowodzeń i rozczarowań, niszczy charakter, wolę i szacunek do samego siebie. Nie wolno się na nią godzić, a już z całą pewnością nie można się jej domagać.

W stosunku do niewidomych jest ona trucizną podawaną ze współczucia, z litości, głupoty lub lenistwa. Niezależnie jednak od przyczyn jej stosowania, do niczego dobrego nie prowadzi.

Dodam, że skutki stosowania taryfy ulgowej odczuwalne są bardzo szybko. Nie trzeba na nie czekać do osiągnięcia dojrzałości, samodzielnego życia, pracy zawodowej.

Oczywiście, uczniowie szkół podstawowych, a nawet gimnazjów, nie zawsze są zdolni do obrony przed taryfą ulgową. Można powiedzieć więcej, że wielu uczniów tych szkół z chęcią z niej korzysta. Unikanie obowiązków, ściąganie, wykręcanie się od odpowiedzi itp. doskonale mieści się w mentalności ucznia. Jak już wspomniałem, nauczyciele ze szkół ogólnodostępnych chcą pomagać i pomagają tak, jak potrafią, czyli przez stosowanie zmniejszonych wymagań w stosunku do niewidomego ucznia.

Z reguły niewidomi uczniowie szkół ogólnodostępnych zwalniani są z wychowania fizycznego. Jest to forma taryfy ulgowej w stosunku do niewidomego ucznia, ale i w stosunku do nauczyciela. Nie jest on przygotowany do pracy z niewidomymi i najczęściej nie ma do tego warunków.

Zdarza się, że nauczyciele zwalniają niewidomych uczniów z obowiązku rozwiązywania zadań matematycznych i geometrycznych. Uważają oni, że wystarczy im umiejętność wykonywania prostych obliczeń i trochę wiedzy teoretycznej. To samo dotyczy fizyki i chemii. Z geografią też są problemy. A jak są problemy, najłatwiej obniżyć poziom wymagań.

Niezależnie od przyczyn stosowania taryfy ulgowej, niewidomi uczniowie zawsze tracą na zdrowiu, na poziomie wiedzy i umiejętności, na stosunkach koleżeńskich, czy szerzej - na stosunkach międzyludzkich. .

Można powiedzieć, że taryfa ulgowa jest szkodliwa pod każdym względem. Niestety, niewidomi uczniowie szkół podstawowych i gimnazjów, a także szkół średnich i wyższych, jak już wspominałem, nie potrafią i niekiedy nie chcą się przed nią bronić. Dlatego zadanie obrony przed "łagodnym" traktowaniem ich dzieci ciąży na rodzicach tych uczniów. Niestety, oni też nie zawsze rozumieją dobro swych dzieci i też chętnie godzą się na tę formę pomocy. Trzeba więc starać się przekonać ich, że psychiczne szkody wielokrotnie przewyższają pozorne korzyści z taryfy ulgowej.

Oczywiście, rodzice mogą i powinni współpracować z nauczycielami, dyskretnie zachęcać ich do kontaktów ze specjalistami rehabilitacji niewidomych, do sięgania po literaturę tyflologiczną, odradzać stosowanie zbędnych ulg, ale trzeba wiedzieć, że nie zawsze okaże się to skuteczne. Nauczyciele powinni zajmować się niewidomym uczniem, ale jeżeli tego nie robią, muszą to robić rodzice. Trzeba zauważyć, że w ogólnodostępnej szkole nie da się wszystkiego osiągnąć. Jeżeli nawet szkoła zatrudnia najlepszych pedagogów, którzy chcą i potrafią postępować z niewidomym uczniem, rehabilitacyjne i wychowawcze obowiązki rodziców są znacznie większe niż w przypadku, kiedy dziecko uczy się w szkole specjalnej dla niewidomych.

3) Kolejnym celem rehabilitacyjnym, i wcale nie mniej ważnym ani nie łatwiejszym od poprzednich, jest uspołecznienie dziecka. W ośrodku szkolno-wychowawczym sprawa jest prosta. Wszyscy uczniowie, albo prawie wszyscy, są w podobnej sytuacji. Zajęcia dostosowane są do ich potrzeb i możliwości. Tak samo jest z czasem wolnym uczniów. Nie ma tu problemu w kontaktach z kolegami w czasie przerw oraz po zajęciach szkolnych.

W szkołach ogólnodostępnych jest inaczej. Najczęściej są to duże zakłady nauczania. Na przerwach panuje niewyobrażalny wprost hałas i ruch. Niewidomy uczeń nie może się w tym łatwo poruszać. Pozostaje w ławie albo szuka sobie kącika, w którym nie jest narażony na potrącanie, przewrócenie, utratę orientacji. Nie uczestniczy więc w tej tak ważnej, z punktu widzenia uczniów, części czasu pobytu w szkole.

Niewidomy uczeń nie może też uczestniczyć w zabawach na boisku szkolnym i najczęściej zwalniany jest z wychowania fizycznego. Wszystko to również osłabia jego kontakty i więzi z kolegami. Ponadto nie sprzyja prawidłowemu rozwojowi fizycznemu uczniów z uszkodzonym wzrokiem.

Dodać należy, że często niewidomi uczniowie nie uczestniczą w życiu swoich rówieśników poza szkołą, w dni wolne od nauki, wakacje i ferie. Wtedy nie czują się dobrze, a to negatywnie wpływa na ich rozwój psychiczny i na uspołecznienie w przyszłości.

Rodzice świadomie, taktownie i konsekwentnie powinni starać się przeciwdziałać podobnym trudnościom i zagrożeniom. Powinni utrzymywać kontakty, najlepiej przyjacielskie, z rodzinami, które mają dzieci w wieku ich niewidomej córki czy syna. Powinni umożliwiać swoim dzieciom zapraszanie koleżanek i kolegów do domu oraz wychodzenie z nimi z domu. Rzecz jasna, trzeba postarać się o zapewnienie bezpieczeństwa, ale bez przesady. Przesadne starania i pod tym względem mogą okazać się bardzo szkodliwe.

Jest wiele szczegółowych celów dydaktycznych, wychowawczych i rehabilitacyjnych w okresie szkoły podstawowej i gimnazjum, ale te trzy uważam za najważniejsze. Braki wiedzy zawsze można nadrobić. Wiem to z własnego doświadczenia, ale zwichniętej osobowości nie da się łatwo wyprostować.

 

aaa0

5.4.Przykłady negatywnych skutków taryfy ulgowej, niemądrej miłości i nadmiernej opieki

 

 Człowiek jest istotą bardzo skomplikowaną, bardzo słabą i bardzo silną. Nie zawsze bardzo trudne warunki i błędy wychowawcze powodują negatywne skutki i nie zawsze stosowanie najbardziej prawidłowych metod wychowawczych i rehabilitacyjnych przynosi skutki pozytywne.

Przykłady wybitnych niewidomych opisane w bbb podrozdziałach rozdziału bbb, a także mój przykład świadczą o wielkich możliwościach człowieka, który nie przestanie chcieć, marzyć i dążyć do normalności. Ja nie przestałem, marzyłem i zacząłem działać. Z pewnością nie pokonałem wszystkich negatywnych skutków spowodowanych przez środowisko wychowawcze z dzieciństwa i młodości, ale przecież coś w życiu osiągnąłem. Podobnych przypadków można znaleźć więcej. Niestety, często nieodpowiednie warunki wychowawcze i rehabilitacyjne powodują negatywne skutki, które ciążą na całym życiu i niezmiernie trudno je wyeliminować.

Warto pokazać kilka przykładów negatywnych skutków niemądrej miłości rodziców i wyręczania we wszystkim ich niewidomych dzieci.

Przez rok kierowałem pracami Okręgowej Sekcji Młodzieży Uczącej się w Krakowie, a w jej działalność angażowałem się przez cały okres studiów.

W tym czasie do liceum ogólnokształcącego uczęszczało dwóch całkowicie niewidomych kolegów. Jednego z nich do szkoły odwoziła siostra, a drugiego ojciec, a po lekcjach zabierali ich do domu. Było to uciążliwe dla rodzin tych chłopców, ale i dla nich również. Nie było wówczas telefonów komórkowych i niewielu miało telefon stacjonarny. Lekcje czasami kończyły się wcześniej, czasami trzeba było w szkole zostać nieco dłużej. Były więc problemy z synchronizowaniem obowiązków, które miały osoby zaangażowane w pokonywaniu drogi do szkoły i powrotnej do domu. Nie to jednak było najważniejsze. Uważam, że brak samodzielności dla młodego człowieka jest nie tylko uciążliwy i kłopotliwy, ale przede wszystkim upokarzający. Brak tej samodzielności ogranicza jego kontakty z rówieślnikami, a przede wszystkim z osobami płci odmiennej.

Postanowiłem przeciwdziałać temu złu. Jednemu i drugiemu chłopcu kilkakrotnie dobitnie wyjaśniałem, że ich postępowanie jest niewłaściwe. Wykazywałem, że w ten sposób całe życie będą zależni od innych i całe życie będą ciężarem dla innych.

Jeden z młodszych kolegów przejął się moimi argumentami, zrezygnował z pomocy siostry i zaczął sam dojeżdżać do szkoły. Nie przyszło mu to łatwo. Siostra najpierw jeździła z nim bez jego wiedzy i z daleka pilnowała, żeby w razie potrzeby udzielić pomocy. Stopniowo uczył się pokonywać trudności. Z czasem siostra przestała go pilnować, a on nauczył się radzić sobie w różnych warunkach. Skończył szkołę średnią i wyższą, całe życie pracował zawodowo, ożenił się i wychował czworo dzieci. Jeździł sam, bez przewodnika, po całym kraju i po innych krajach, w tym po Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej.

Drugi z kolegów również ukończył szkołę średnią i wyższą, również pracował, ale ojciec ciągle i wszędzie go prowadzał aż obowiązki te przejęła żona. Przez całe życie musiał korzystać z pomocy i przez całe życie był na "łasce" innych osób. Nie znam jego osiągnięć i trudności, ale z dużym prawdopodobieństwem mogę przypuszczać, że ani jemu, ani z nim nie było łatwo.

  Przykład, jak zamiast  kandydata do pracy odpowiadała za niego matka,Pracowałem w biurze Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych w Warszawie. Szef skierował do mnie kandydata do pracy, żebym ocenił jego możliwości i przydatność dla Związku. Był to młody człowiek, bezpośrednio po studiach prawniczych. Przyszedł z matką. Zacząłem rozmowę. Na każde pytanie odpowiadała matka. Poprosiłem, żeby pozwoliła synowi mówić, bo to on ma pracować, a nie ona. Prośba ta okazała się całkowicie nieskuteczna. Matka powstrzymała się przez chwilkę i dalej swoje.

Dowiedziałem się, że uczestniczyła z synem we wszystkich zajęciach na uczelni, że wszystko mu czytała i pisała. Aż mi się na język cisnęło pytanie, czy i egzaminy za niego zdawała.

Rezultat był taki, że matka chyba mogła zostać prawnikiem, ale nie została. Syn natomiast nie powinien zostać prawnikiem, ale studia ukończył z tytułem magistra i prawnikiem został.

Szefowi przekazałem opinię, że kandydat nie nadaje się do pracy, chyba że zostanie zatrudniony razem z matką.

Pomijając wiedzę prawniczą lub jej brak, fakt że chodził ciągle z matką, że matka za niego odpowiadała na pytania, świadczył o potężnych zmianach osobowościowych, które dyskwalifikowały go jako pracownika. Był niesamodzielny, niezaradny, nieśmiały, bez ambicji. Do tego doprowadziły: miłość, troskliwość i ciągła pomoc matki.

Niewidomy student przystąpił do egzaminu z ekonomii. Wcześniej na tej uczelni studiował inny niewidomy i studia ukończył. Po wysłuchaniu odpowiedzi na pytania egzaminacyjne, pan profesor powiedział: "Gdyby pan X zdawał po panu, nigdy by u mnie egzaminu nie zdał. Znałem pana X. Miał bardzo sprawne ręce, był bardzo samodzielny i zaradny, jednak z myśleniem miał trudności

. Dzięki taryfie ulgowej skończył szkołę średnią i ekonomię na wyższej uczelni. Wiedzy swej jednak nigdy nie wykorzystał, bo na dobrą sprawę jej nie posiadał. Posiadał natomiast dyplom i trzy literki przed nazwiskiem.

Niewidoma dziewczyna ukończyła szkołę średnią, a następnie studia. Wszędzie chodziła z matką i tylko z matką. Matka tak się nią opiekowała, że jak wieść głosiła, nawet do toalety z nią wchodziła, żeby i tam pomagać. Dziewczyna ta studia skończyła, ale do pracy się nie nadawała, bo była całkowicie niesamodzielna. Nie była też zdolna do samodzielnego życia.

Nad tymi przykładami powinni zastanowić się nauczyciele szkół ogólnodostępnych, do których uczęszczają niewidomi uczniowie. Przede wszystkim zastanowić się powinni rodzice niewidomych dzieci, bo to od nich zależy tak wiele. Nie powinni mówić: "Dopóki my żyjemy, nasze dziecko nie musi tego, tamtego i jeszcze czegoś". Rodzice powinni pamiętać, że to ich dzieci najprawdopodobniej będą żyli dłużej od nich. Taka jest kolej rzeczy, że rodzice na ogół umierają wcześniej niż ich potomstwo.

 

aaa0

5.5. Moje doświadczenia z lat, które powinny być szkolnymi

 

Okres, o którym pisałem w podrozdziale bbb, uznaję za najtrudniejszy w moim życiu. Początkowo nie było aż tak źle. Jednak w miarę przybywania mi lat, rozluźniały się więzy z kolegami, w końcu zostały całkowicie pozrywane. Oni uczęszczali do szkoły, mieli lekcje do odrabiania i różne obowiązki domowe. Ja nie miałem nic, żadnych obowiązków, żadnych zajęć, żadnych wspólnych spraw z byłymi kolegami. Nie miałem też przed sobą żadnej sensownej przyszłości. Miałem za to mnóstwo czasu, który trudno było wypełnić.

Miałem trzy siostry, które się uczyły. Przychodzili do nich koledzy, przychodziły koleżanki. Odrabiali lekcje, uczyli się, rozwiązywali zadania, omawiali sprawy szkolne. Dla mnie wszystko to było obce. Edukację zakończyłem na drugiej klasie szkoły powszechnej (podstawowej). Nawet nie rozumiałem o czym rozmawiają. Pojąć nie mogłem, po co i komu potrzebne są "iksy", "igreki", "zety", "alfy", "tangensy" i podobne dziwactwa. Nie miałem nic wspólnego z tym towarzystwem. Jeżeli tylko mogłem, schodziłem im z drogi. Jeżeli któraś z sióstr przeczytała głośno jakąś książkę - byłem szczęśliwy, ale niewiele tego było, bo miały mnóstwo zajęć.

Naprawdę był to bardzo trudny okres w moim życiu. Jak znalazłem ścieżkę i drogę z tej matni, piszę w kolejnych rozdziałach.

 

aaa0

5.6. Ośrodki szkolno-wychowawcze oraz inne placówki specjalne dla dzieci i młodzieży z uszkodzonym wzrokiem

 

Adresy i inne informacje dotyczące tych placówek w sierpniu 2013 r. zebrało i zaktualizowało PHU "Impuls" Ryszarda Dziewy.

 

Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 1 im. Louisa Braille'a

85-008 Bydgoszcz, ul. Z. Krasińskiego 10

tel. (52) 322-17-87

tel./fax (52) 322-76-25

e-mail:louis@braille.bydgoszcz.pl

www.braille.bydgoszcz.pl

 

W Ośrodku działają:

1. Szkoła Podstawowa Nr 53

Przyjmuje dzieci słabowidzące, niewidome. Nauka trwa 6 lat.

2. Gimnazjum Nr 43

Przyjmuje absolwentów szkół podstawowych - język angielski i niemiecki. Nauka trwa 3 lata, kończy się egzaminem.

3. XVIII Liceum Ogólnokształcące

Nauka w szkole trwa 3 lata, kończy się egzaminem maturalnym. Integracyjne klasy autorskie.

Profil: podstawowy, język rosyjski, język niemiecki, język angielski.

4. Uzupełniające Liceum Ogólnokształcące

Na podbudowie Zasadniczej Szkoły Zawodowej. Nauka w szkole trwa 2 lata, kończy się egzaminem maturalnym (język rosyjski, język niemiecki, język angielski).

5. Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 10

Nauka trwa od 2 do 3 lat, kończy się egzaminem potwierdzającym kwalifikacje zawodowe (język rosyjski, język niemiecki, język angielski).

Kształci w zawodach: sprzedawca - 2 lata, elektromechanik - 3 lata, mechanik monter maszyn i urządzeń - 3 lata, rolnik - gospodarstwo domowe - 3 lata, ślusarz - 3 lata, pracownik pomocniczy obsługi hotelowej - 3 lata

6. Szkoła Przysposabiająca do Pracy.

Uczniowie mają możliwość nauki do 24 roku życia.

7. Wczesne wspomaganie rozwoju dziecka

Wczesne wspomaganie organizowane jest w miejscu zamieszkania dziecka słabowidzącego, niewidomego przy współpracy specjalistów (tyflopedagogów z Ośrodka, poradni psychologiczno-pedagogicznej oraz Polskiego Związku Niewidomych). Ośrodek prowadzi badania diagnostyczno-konsultacyjne dla dzieci głuchoniewidomych z całego kraju.

W sprawie konsultacji NALEŻY SIĘ KONTAKTOWAĆ z sekretariatem szkoły:

tel. (52) 322-17-87 wew. 328

***

Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Młodzieży Niewidomej i Słabowidzącej

41-500 Chorzów, ul. Hajducka 22

tel./fax (32) 241-49-62

www.sosw.slask.pl

 

W Ośrodku funkcjonują:

1. 3-letnia Zasadnicza Szkoła Zawodowa dla młodzieży niewidomej i słabowidzącej w zawodzie - ślusarz z innowacją pedagogiczną dotyczącą wytwarzania zabawek i pamiątek z różnych materiałów.

2. 4-letnie Technikum Masażu i Fizjoterapii dla młodzieży niewidomej i słabowidzącej w zawodzie technik-masażysta.

3. 4-letnie Technikum Administracyjne dla młodzieży niewidomej i słabowidzącej kształcące w zawodzie technik prac biurowych z nowoczesną pracownią komputerową.

4. 2-letnie Policealna Szkoła Masażu i Fizykoterapii kształcące w zawodzie technik masażysta.

Internat wyposażony w nowoczesną pracownię multimedialną i kafejkę internetową. Kształceniu zawodowemu towarzyszy równolegle kompleksowa rewalidacja realizowana w postaci zajęć rehabilitacyjnych. W ramach czasu wolnego proponuje się zajęcia sportowe, turystyczne, muzyczne, kulturalno-oświatowe i komputerowe. w Ośrodku odbywają się zajęcia sportowe organizowane we współpracy z klubem sportowym KS Karolinka, a wśród nich - taniec towarzyski, bowling, kręgle klasyczne, strzelectwo, pływanie, piłka nożna itd.; kawiarenka internetowa, zajęcia komputerowe, muzyczne, językowe i teatralne.

***

Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Słabowidzących i Niewidomych

ul. Wybickiego 1, 41-303 Dąbrowa Górnicza - Gołonóg

tel./ fax (32) 261-22-45

e-mail: osw@dabrowa.pl

www.osw.dabrowa.pl

 

W Ośrodku działają:

1. Zespół wczesnego wspomagania rozwoju pomagający dzieciom od pierwszych miesięcy życia do siódmego roku życia oraz ich rodzicom.

2. Punkt konsultacyjny udzielający pomocy psychologiczno-pedagogicznej rodzicom dzieci ze schorzeniami wzroku oraz dzieciom.

3. Przedszkole od 4-6 roku życia.

4. Szkoła Podstawowa.

5. Gimnazjum.

6. 3-letnia Zasadnicza Szkoła Zawodowa o kierunkach: ogrodnik, pracownik pomocniczy obsługi hotelowej.

7. 3-letnie Liceum Ogólnokształcące o kierunku ogólnym.

***

Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących

ul. Tyniecka 7, 30-319 Kraków

tel.: (12) 266 66 80, (12) 267 44 20

fax: (12) 266 86 22

e-mail: sosw@blind.krakow.pl

www.blind.krakow.pl

www.osrodek.ramtel.com.pl

 

Przy Ośrodku funkcjonuje:

1. Zespół Diagnozy i Terapii

Udziela pomocy psychologiczno-pedagogicznej dzieciom z dysfunkcją wzroku oraz ich rodzicom i nauczycielom.

2. Zespół Wczesnej Interwencji

Wspiera rodziny dzieci niepełnosprawnych od pierwszych miesięcy do siódmego roku życia dziecka.

Telefon bezpośredni (12) 269-31-25.

Wczesna interwencja zapewnia rodzicom możliwość: diagnozy i terapii, wiedzy na temat rozwoju dziecka i jego stymulacji, socjalnego systemu pomocy dostępnego dla rodziców.

3. Szkoła Podstawowa Nr 73

6-letnia Szkoła Podstawowa dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących przyjmuje dzieci od szóstego roku życia na podstawie orzeczenia poradni psychologiczno-pedagogicznej do kształcenia specjalnego. Uczniowie realizują program szkoły ogólnodostępnej, od klasy III uczą się języka niemieckiego. Wszyscy uczniowie mogą korzystać z pomocy specjalistów: psychologa, reedukatora, terapeuty widzenia, logopedy, pedagoga, instruktora orientacji przestrzennej, rehabilitanta ruchu. Uczniom spoza Krakowa zapewnia się internat.

4. Gimnazjum Nr 68

Nauka trwa 3 lata. Przyjmowane są dzieci niewidome i słabowidzące po ukończeniu szóstej klasy szkoły podstawowej. Uczniowie realizują program szkoły ogólnodostępnej. Uczą się języka angielskiego i niemieckiego, korzystają z nowoczesnej pracowni komputerowej, mają zapewnioną opiekę specjalistyczną (psycholog, reedukator, terapeuta widzenia, logopeda, instruktor orientacji przestrzennej, rehabilitant ruchu).

Uczniowie mieszkający poza Krakowem mają zapewnione miejsce w internacie.

5.Technikum Nr 26

Nauka trwa 4 lata. Szkoła kształci w kilku interesujących zawodach, są to: technik dźwięku, korektor i stroiciel instrumentów muzycznych, technik prac biurowych, technik architektury krajobrazu, tyfloinformatyk.

6. Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 33

Uczniowie w 3-letnim cyklu kształcenia poznają specyfikę produkcji ogrodniczej. Kształcenie w zawodzie ogrodnik.

7. Szkoła Przysposabiająca do Pracy Nr 5

Do tego typu szkoły przyjmowani są uczniowie ze złożoną niepełnosprawnością. W trakcie trzyletniego cyklu kształcenia rozwijają swoje umiejętności manualne i społeczne. Uczą się zasad samodzielnego funkcjonowania w społeczeństwie.

Zajęcia dydaktyczne prowadzone są w blokach tematycznych obejmujących: funkcjonowanie w społeczeństwie, kreatywność, kultura, gospodarstwo domowe, ceramika, pamiątkarstwo, zdobnictwo, pielęgnacja roślin ozdobnych, prowadzenie ogrodu, muzykoterapia. Do szkół ponadgimnazjalnych przyjmowani są kandydaci, którzy nie ukończyli 18 roku życia.

8. Szkoła Policealna Nr 19 (system stacjonarny)

Nauka w dwuletniej Szkole Policealnej Nr 19 odbywa się w dni powszednie w godzinach popołudniowych. Wszystkie zajęcia organizowane są na terenie szkoły w doskonale wyposażonych specjalistycznych pracowniach zawodowych.

Kształcenie odbywa się w następujących zawodach:

- technik architektury krajobrazu

- technik administracji

- technik realizacji dźwięku

- korektor i stroiciel instrumentów muzycznych

9. Szkoła Muzyczna I stopnia im. Majora Hieronima Henryka Baranowskiego.

Kształcenie artystyczne dzieci i młodzieży z dysfunkcją wzroku, zmodyfikowany program nauczania oraz metody dostosowane do potrzeb uczniów, zapewniają im indywidualne tempo nauki i optymalne warunki rozwoju.

Warunkiem ubiegania się kandydata o przyjęcie do klasy pierwszej Szkoły Muzycznej jest ukończenie 6 lat i nieprzekroczenie 16 roku życia. W drodze wyjątku, za zgodą Dyrektora Ośrodka, do klasy pierwszej może zostać przyjęty niepełnosprawny kandydat powyżej 16 roku życia, któremu rokuje się ukończenie Szkoły najpóźniej w 24 roku życia.

***

Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej

Laski, ul. Brzozowa 75, 05-080 Izabelin

tel. (22) 752-30-00

tel. (22) 752-31-00 - biuro szkolne

e-mail: laski@laski.ids.edu.pl

www.laski.edu.pl

 

Ośrodek oferuje możliwości edukacji w następujących placówkach:

1. Wczesne Wspomaganie Rozwoju Dziecka Niewidomego

W rozbudowanej części przedszkola znajdują się gabinety do pracy z dzieckiem oraz część mieszkalna dla rodziców przyjeżdżających z dziećmi na kilkudniowe wizyty. Formy pracy zespołu to: wizyty domowe obejmujące pracę z dzieckiem i rodzicami, konsultacje w Ośrodku, dwudniowe i tygodniowe pobyty dziecka z rodzicami w Ośrodku, spotkania grupowe rodziców i dzieci połączone z obserwacją i uczestnictwem w pracy z dzieckiem.

Kontakt:

Przedszkole dla Niewidomych,

tel. (22) 752-31-03 w. 107

(22) 752-30-09

e-mail: s.ida@laski.edu.pl

2. Przedszkole dla dzieci niewidomych oraz dzieci niewidomych upośledzonych umysłowo w stopniu lekkim.

3. Szkoła Podstawowa dla Dzieci Niewidomych w normie intelektualnej.

4. Szkoła Podstawowa (specjalna) - dla dzieci upośledzonych umysłowo w stopniu lekkim

- Filia w Rabce.

5. Gimnazjum dla dzieci Niewidomych w normie intelektualnej.

6. Gimnazjum (specjalne) - dla dzieci upośledzonych umysłowo w stopniu lekkim.

7. Zasadnicza Szkoła Zawodowa (3-letnia).

Kandydat może wybrać zgodnie z predyspozycjami, zainteresowaniami i planami życiowymi, jeden z następujących kierunków: rękodzielnik wyrobów włókienniczych, ślusarz, introligator, szczotkarz, koszykarz, plecionkarz, ogrodnik.

8. Zasadnicza Szkoła Zawodowa (specjalna, 3-letnia).

9. Technikum Masażu (4 lata nauki).

10. Technikum dla Niewidomych (4 lata nauki).

11. Liceum Ogólnokształcące (3 lata nauki).

12. Szkoła Muzyczna I Stopnia.

13. Szkoła Policealna ( 4 semestry).

14. Dział Głuchoniewidomych.

15. Centrum Rehabilitacji zawodowej.

Ośrodek w Laskach prowadzony jest przez Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi i posiada uprawnienia szkół publicznych. Do placówek Ośrodka przyjmowane są dzieci i młodzież ze znacznym i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności z tytułu utraty wzroku.

***

Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci i Młodzieży Słabowidzącej

ul. Hirszfelda 6, 20-092 Lublin

tel. (81) 747-14-23

fax (81) 748-36-39

e-mail: oswnw@um.lublin.pl, www.sosw.lublin.pl

 

W Ośrodku działają:

1. Punkt wczesnego wspomagania rozwoju dzieci od pierwszych miesięcy do siódmego roku życia.

2. Punkt konsultacyjny dla nauczycieli i rodziców dzieci uczących się w systemie integracyjnym.

3. Oddział Przedszkolny.

4. Szkoła Podstawowa Nr 54.

5. Gimnazjum Nr 22.

6. XVII Liceum Ogólnokształcące specjalne - z rozszerzonym językiem niemieckim i angielskim oraz informatyką.

***

Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Słabowidzących i Niewidomych

ul. Dziewanny 24, 91-866 Łódź

tel./fax (42) 657-78-11, 657-79-11

e-mail: slabowidz@blind.edu.pl

www.blind.edu.pl

 

W Ośrodku działają:

1. Zespół wczesnego wspomagania rozwoju pomagający dzieciom od pierwszych miesięcy do siódmego roku życia i ich rodzicom.

2. Szkoła Podstawowa nr 39

W szkole funkcjonują oddziały:

- roczne przygotowanie przedszkolne,

- dla dzieci słabowidzących i niewidomych,

- dla dzieci słabowidzących i niewidomych ze złożoną niepełnosprawnością,

4. Gimnazjum nr 68

Nauka trwa 3 lata, w szkole funkcjonują oddziały:

- dla dzieci słabowidzących i niewidomych,

- dla dzieci słabowidzących i niewidomych ze złożoną niepełnosprawnością,

5. LVI Liceum Ogólnokształcące - nauka trwa 3 lata.

6. Technikum nr 23

Nauka trwa 4 lata, kształcenie w zawodach:

- technik masażysta

- technik prac biurowych.

7. Poradnia Okulistyczno-Rehabilitacyjna, istnieje możliwość konsultacji dzieci i młodzieży z dysfunkcją wzroku z dodatkowymi niepełnosprawnościami.

***

Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych

im. Synów Pułku

pl. Przemysława 9, 62-005 Owińska

tel. (61) 812-04-86

fax 812-67-37

e-mail: biuro@niewidomi.edu.pl

www.niewidomi.edu.pl

 

W OŚRODKU funkcjonują:

1. Zespół wczesnego wspomagania rozwoju dzieci

2. Szkoła Podstawowa

3. Gimnazjum

4. Zasadnicza Szkoła Zawodowa z trzyletnim cyklem kształcenia.

Przygotowuje do pracy w zawodach: tapicer (klasa dla słabowidzących), koszykarz-plecionkarz (osoby niewidome i słabowidzące), kucharz (klasa dla słabowidzących), ogrodnik (klasa dla słabowidzących) - nabór do zawodu ogrodnik wstrzymany na rok szkolny 2012/2013.

5. Liceum Ogólnokształcące:

klasa ogólna z poszerzonym językiem angielskim, biologią i geografią,

klasa dziennikarska z poszerzonym językiem angielskim, językiem polskim i historią

6. Szkoła Przysposabiająca do Pracy

7. Gabinety specjalistyczne - w zakresie:

- rehabilitacji wzroku,

- orientacji przestrzennej,

- rehabilitacji ruchu,

- integracji sensorycznej,

- laboratorium tyfloakustyczne.

***

Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących

ul. Struga 86, 26-600 Radom

tel. (48) 384-79-24

fax (48) 385-86-72

e-mail: sekretariat@soswwyszynski.pl

www.soswwyszynski.pl

 

Ośrodek jest placówką oświatową, która uczy, wychowuje oraz opiekuje się dziećmi niewidomymi i słabowidzącymi upośledzonymi umysłowo z dodatkowymi ograniczeniami: autyzmem, porażeniem mózgowym dziecięcym, zespołem Downa, a także głuchoniewidomymi.

Obejmuje opieką dzieci i młodzież w wieku od 0 do 24 roku życia, (w wieku 0,5 - 7 r.ż. w ramach Pracowni Wczesnego Wspomagania Rozwoju Dziecka).

W ciągu roku szkolnego w internacie Ośrodka przebywają uczniowie pochodzący z terenu całej Polski.

Oprócz sal lekcyjnych Ośrodek dysponuje basenem i wieloma gabinetami do rewalidacji dzieci, np. gabinetem usprawniania widzenia, logopedycznym, integracji sensorycznej, salą doświadczania świata.

W Ośrodku działają:

1. Publiczna Szkoła Podstawowa nr 11.

2. Publiczne Gimnazjum nr 20.

3. Szkoła Przysposabiająca do Pracy.

4. Pracownia Wczesnego Wspomagania Rozwoju Dzieci z Dysfunkcją Wzroku.

Pracownia Wczesnego Wspomagania Rozwoju Dziecka - oferuje pomoc dzieciom z dysfunkcją, wzroku. Obejmuje opieką dzieci 0,5-7 r.ż. również z dodatkowymi schorzeniami neurologicznymi i zespołami genetycznymi.

Zapewnia pomoc psychologiczno-pedagogiczną, opracowywanie indywidualnych programów terapeutycznych, dostarczanie rodzicom wiedzy na temat rozwoju dziecka i stymulacji jego rozwoju, wspomaganie rodziców w działaniach terapeutycznych i kompetencjach rodzicielskich.

***

Specjalny Ośrodek Edukacyjno-Leczniczo-Rehabilitacyjny dla Dzieci Niewidomych i Niedowidzących

43-229 Rudołtowice

ul. Zawadzkiego 128

tel. 032 449-05-59

zameczek@zameczek.org.pl

 

 

Celem Ośrodka jest edukacja, rehabilitacja dzieci i młodzieży niewidomej i niedowidzącej w wieku od 4 do 25 lat z upośledzeniem umysłowym i dodatkowymi ograniczeniami niewymagającymi hospitalizacji. Ośrodek obejmuje podopiecznych również pomocą lekarską i pielęgniarską.

Ośrodek zapewnia podopiecznym żywienie i zakwaterowanie oraz transport dzieciom wymagającym dziennego i całodobowego pobytu.

Organem prowadzącym Ośrodek jest Polski Związek Niewidomych Okręg Śląski.

 

Przyjęcia do Ośrodka odbywają się na podstawie skierowania od lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, wniosku rodziców, orzeczenia poradni psychologiczno-pedagogicznej o potrzebie kształcenia specjalnego, a w razie potrzeby również w porozumieniu z dyrektorem szkoły z obwodu zamieszkania dziecka.

Każdemu podopiecznemu ustala się indywidualny program kształcenia i terapii na podstawie testów, opinii, obserwacji i konsultacji poszczególnych specjalistów.

Ośrodek umożliwia podopiecznym uczestniczenie w zajęciach (w zależności od potrzeb):

Zespołu Wczesnego Wspomagania Rozwoju Dziecka,

Zespołu Przygotowania szkolnego,

Szkoły podstawowej specjalnej, Gimnazjum specjalnego

Zespołu Rewalidacyjno-Wychowawczego.

Ponadto do zadań Ośrodka zalicza się:

- leczenie i opieka pielęgniarska

- terapia, diagnoza psychologiczna i logopedyczna,

- terapia zajęciowa

- edukacja zdrowotna

- zajęcia tyflopedagogiczne

- rehabilitacja ruchowa.

Ośrodek zapewnia specjalistyczną kadrę: pedagogów specjalnych, psychologów, logopedę, fizjoterapeutów, terapeutę zajęciowego, instruktora orientacji przestrzennej, tyflopedagoga, zespół pielęgniarsko-opiekuńczy, lekarzy specjalistów z zakresu pediatrii, neurologii oraz okulistyki.

 

***

Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Słabowidzących

im. dr Zofii Galewskiej

ul. Koźmińska 7, 00-448 Warszawa

tel./fax (22) 629-16-10 lub

621-68-44

e-mail: sekretariat@kozminska.edu.pl

www.kozminska.edu.pl

 

W Ośrodku działa:

1. Szkoła Podstawowa Nr 51

2. Gimnazjum Nr 151

3. Liceum Ogólnokształcące Nr CXXXVI

4. Zasadnicza Szkoła Zawodowa Nr 62 o kierunkach: kucharz, sprzedawca, ogrodnik, pomocnik hotelowy.

5. Internat.

Uczniom spoza Warszawy Ośrodek oferuje miejsca w nowocześnie urządzonym internacie, który zapewnia wychowankom stałą opiekę, warunki do rozwoju zainteresowań i uzdolnień, wdraża do samodzielności oraz przygotowuje ich do dorosłego życia.

6. Punkt Wczesnego Wspomagania Rozwoju Dziecka

Zespół specjalistów otacza opieką dzieci od 2 roku życia prowadząc zajęcia wyrównujące dysharmonie i opóźnienia oraz stymulujące rozwój.

7. Specjalistyczny Punkt Konsultacyjny

Celem punktu jest pomaganie osobom z dysfunkcją widzenia, ich rodzicom i opiekunom oraz nauczycielom, wychowawcom i terapeutom z placówek niespecjalistycznych oraz wszystkim innych osobom pragnącym skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia w pracy z dziećmi i młodzieżą słabowidzącą i niewidomą.

Dzieciom słabowidzącym i niewidomym Ośrodek oferuje:

fachową i życzliwą kadrę z wieloletnim doświadczeniem w pracy z dzieckiem z dysfunkcją wzroku, naukę w małych zespołach klasowych (8-10-osobowych), dodatkowe zajęcia m.in.:

- rehabilitacji wzroku

- orientacji przestrzennej

- integracji sensorycznej

- rehabilitacji ruchowej

- logopedii

- terapii metodą Tomatisa

 -zajęcia w sali doświadczeń świata

- opiekę okulistyczną i pielęgniarską

- psychologiczną

- pedagogiczną

- naukę korzystania z technik komputerowych oraz oprogramowania i elektronicznego oprzyrządowania ułatwiającego osobom słabowidzącym efektywną naukę i pracę

- liczne koła zainteresowań

- zajęcia sportowe (w tym również na basenie)

- możliwość korzystania ze świetlicy szkolnej, obiadów i drugich śniadań

- zapewniamy ułatwiony dostęp do literatury poprzez bibliotekę szkolną dysponującą bogatym zbiorem książek z powiększonym drukiem, książek mówionych, filmów DVD.

 

Zespół Ośrodków dla Dzieci i Młodzieży Niewidomej i Słabowidzącej ze Sprzężonymi Niepełnosprawnościami

ul. Kopińska 6/10, 02-321 Warszawa

tel./fax (0-22) 822-03-44

tel.(22) 658-43-30

gabinet lekarski: 668-74-60

e-mail: tecza@idn.org.pl

www.idn.org.pl/tecza

 

Zakres działalności obejmuje:

Pomoc dziecku niewidomemu i słabowidzącemu, dokładna, wielostopniowa, specjalistyczna diagnoza, opracowanie indywidualnych programów terapeutyczno-rehabilitacyjnych wspomagających rozwój dziecka oraz ich realizacja w bezpośredniej współpracy z rodzicami dziecka, w placówkach dziennego pobytu.

Wspomaganie edukacji dzieci uczących się w szkołach i przedszkolach masowych.

Pomoc rodzinie dziecka: terapia rodzinna, turnusy rehabilitacyjne dla rodzin, pomoc socjalna.

Do Stowarzyszenia przyjmowani są rodzice dzieci niepełnosprawnych wzrokowo, zamieszkali na terenie województwa mazowieckiego.

Celem działania jest objęcie kompleksową opieką dzieci niewidomych i słabowidzących i ich rodzin, wczesne wykrywanie niepełnosprawności wzrokowej i jej zapobieganie, upowszechnianie wiedzy na temat edukacji i rehabilitacji dzieci niepełnosprawnych wzrokowo.

Pomocą objęte są dzieci ze schorzeniami wzroku i niepełnosprawnością złożoną na podstawie diagnozy okulistycznej i funkcjonalnej oceny widzenia przeprowadzanej przez okulistę oraz oceny neurologicznej i psychologicznej.

Pomoc udzielana jest w:

Ośrodku dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących ze Złożoną Niepełnosprawnością,

ul. Kopińska 6/10, 02-321 Warszawa

tel. (22) 822-03-44

658-43-30

poniedziałek - piątek w godzinach 8.00 -16.30

Ośrodku dla Młodzieży Niewidomej i Słabowidzącej ze Złożoną Niepełnosprawnością

ul. Leonarda 12, Warszawa

tel. (22) 632-15-81, (22) 632-45-61

Poradni Kompleksowej Diagnozy, Wczesnej Edukacji, Terapii i Rehabilitacji dla niemowląt i małych dzieci niepełnosprawnych wzrokowo

ul. Nowolipie 13/15, 00-150 Warszawa

tel. (22) 636 80 41.

 

Rodzice mogą zgłosić dziecko sami, bez specjalnego skierowania lub na podstawie skierowania wystawionego przez lekarza lub innych pracowników służby zdrowia, Polski Związek Niewidomych i inne organizacje.

Opieką i poradnictwem objęte są dzieci w wieku niemowlęcym, żłobkowym, przedszkolnym, szkolnym. Opieką objęte są również osoby dorosłe - niesamodzielne życiowo.

 

Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy Dzieci Niewidomych im. Marii Grzegorzewskiej

ul. Kamiennogórska 16, 54-034 Wrocław

e-mail: oswdn@poczta.fm

www.oswdn.pl

Sekretariat Szkoły Podstawowej i Gimnazjum

tel.: (71) 349-56-31

e-mail: sekretariat-kamiennogorska@oswdn.pl

sekretariat Szkół Ponadgimnazjalnych

tel.: (71) 337-25-26

email: oswdnkasztanowa@op.pl

 

W Ośrodku działają:

1. Zespół Wczesnego Wspomagania Rozwoju Dziecka Niewidomego

2. Szkoła Podstawowa.

3. Gimnazjum

4. 3-letnie Liceum Ogólnokształcące dla niewidomych i słabowidzących

5. 4-letnie Technikum dla niewidomych i słabowidzących, zdobywany zawód technik masażysta.

6. Szkoła Policealna - technik masażysta (2 lata).

7. 2-letnie Uzupełniające Liceum Ogólnokształcące.

8. Zasadnicza Szkoła Zawodowa - dla niewidomych i słabowidzących:

rękodzielnik wyrobów włókienniczych (3 lata), mechanik - monter maszyn i urządzeń (3 lata), dla słabowidzących: kucharz małej gastronomii (2 lata).

Ukończenie Zasadniczej Szkoły Zawodowej umożliwia uzyskanie dyplomu potwierdzającego kwalifikacje zawodowe i kontynuowanie nauki w 2-letnim Uzupełniającym Liceum Ogólnokształcącym.

Uczniowie mogą korzystać z opieki i pomocy specjalistów oraz rozwijać zainteresowania i uzdolnienia w czasie zajęć pozaszkolnych w pracowniach i kołach zainteresowań.

W Ośrodku działa internat, który zapewnia wychowankom stałą opiekę i realizację procesów wychowawczych w czasie odbywania nauki. Stwarza optymalne warunki do rozwoju zainteresowań i uzdolnień, do pełnego usamodzielnienia wychowanków i przygotowania ich do dorosłego życia.

***

Szkoła Policealna Integracyjna Masażu Leczniczego Nr 2 w Krakowie

ul. Królewska 86, 30-079 Kraków

tel./fax (12) 638-56-61

internat: tel. (12) 636-63-81

księgowość: (12) 636-63-66

e-mail: spiml@kki.pl

www.masaz.home.pl

 

Nauka w Szkole trwa dwa lata i odbywa się w systemie dziennym.

Warunki przyjęcia:

ukończenie szkoły średniej (matura nie jest wymagana),

ukończenie osiemnastu lat, osoba która ukończyła 26 rok życia powinna wykazać się zaświadczeniem z tytułu aktualnego ubezpieczenia zdrowotnego,

ustalony stopień niepełnosprawności,

pełna sprawność fizyczna (poza sprawnością wzroku),

kandydat powinien posiadać cechy psychofizyczne odpowiednie do pracy w służbie zdrowia,

pozytywne zdanie egzaminu wstępnego.

Egzaminy wstępne obejmują:

- weryfikację badań lekarskich

- rozmowę kwalifikacyjną

- test sprawności ogólnoruchowej (sala gimnastyczna - wymagane zmienne obuwie), sprawdzanie siły dłoni, sprawdzanie koordynacji ruchowej (przeskoki przez skakankę, przejście po równoważni, kozłowanie piłką koszykową), sprawdzanie siły mięśni grzbietu i brzucha

- test biologiczny (wymagane wiadomości o człowieku z zakresu gimnazjum i liceum ogólnokształcącego)

- test psychologiczny logicznego myślenia (test wiedzy ogólnej, test analogii).

Zajęcia praktyczne odbywają się w placówkach służby zdrowia.

Absolwenci otrzymują tytuł technika masażysty i mogą być zatrudnieni w prywatnych lub państwowych placówkach służby zdrowia, w gabinetach odnowy biologicznej, gabinetach kosmetycznych oraz w sporcie w kraju i poza granicami.

Studium dysponuje: stołówką, internatem, siłownią, salką gimnastyczną, basenem.

***

Medyczne Studium Zawodowe im. prof. St. Liebharta

ul. Jaczewskiego 5, 20-090 Lublin

tel. (81) 747-80-81

e-mail: msz@msz.lublin.pl

www.msz.lublin.pl

 

1. Masaż Leczniczy - nauka trwa dwa lata.

Kandydaci przyjmowani są w oparciu o uzyskaną ilość punktów przeliczoną za oceny ze świadectwa ukończenia szkoły średniej. Na wydział masażu z przedmiotów: biologia, fizyka, wiedza o społeczeństwie:

- celujący 50 pkt

- bardzo dobry 40 pkt

- dobry 30 pkt

- dostateczny 20 pkt

- dopuszczający 10 pkt

Z kandydatami odbywają się rozmowy kwalifikacyjne na temat wybranego zawodu, ewentualnie egzamin z biologii z elementami nauki o człowieku.

***

Zespół Szkół nr 3

ul. Wyścigowa 31, 20-425 Lublin

tel. (81) 532-80-58, 532-19-44

fax (81) 534-94-64

Dla absolwentów Gimnazjum:

1. Technikum Profilowane z Oddziałami Integracyjnymi (3-letnie), kształcące w zawodach: informatyk, ochrona środowiska

2. Zasadnicza Szkoła Zawodowa (3-letnia) w zawodach: introligator

***

Zespół Szkół Zawodowych nr 2

al. I Dywizji 16/18, 91-836 Łódź

tel. (42) 657-16-53

fax 657-40-65

infolinia: 801 50 50 60

e-mail: zszs2@poczta.internetdsl.pl

zszs2@szkoly.lodz.pl

 

Zasadnicza Szkoła Zawodowa dla Słabowidzących - trzyletnia kształcąca w zawodach: operator maszyn w przemyśle włókienniczym, kaletnik i cukiernik.

 

3gwiazdki

 

Pamiętamy, że adresy i informacje dotyczące ośrodków szkolno-wychowawczych zostały zebrane w sierpniu 2013 r. Być może, że i wówczas jakieś fakty nie zostały uwzględnione. Poza tym, jeżeli informacje te będą czytane w następnych latach, mogą już być częściowo nieaktualne. Dlatego każdy, kto zechce z nich skorzystać, powinien traktować je jedynie jako orientacyjne. W razie konkretnej potrzeby, każdorazowo powinien sprawdzić je na stronach internetowych ośrodków, telefonicznie lub w inny sposób. Uniknie wówczas ewentualnych pomyłek.  

 

aaa0

6. Cele rehabilitacji w szkołach średnich i wyższych

 

aaa0

6.1. Samodzielne wytyczanie celów i ich realizowanie

 

Po ukończeniu gimnazjum przed młodzieżą z uszkodzonym wzrokiem staje poważne zadanie, poważny cel - wybór kierunku dalszej nauki. Teraz już jednak młody człowiek może sam ocenić swoje możliwości, uwzględnić zainteresowania i dążenia. Może wpływać na dalsze postępowanie, na podjęcie dalszej nauki albo zrezygnowanie z niej. Rodzice mogą pomóc mu podjąć decyzje, ale nie powinni całkowicie wyręczać go w decydowaniu o sobie.

Młody człowiek może zdecydować się na szkolenie zawodowe albo liceum ogólnokształcące. Dodać należy, że zawodu można uczyć się na kursach, w zasadniczych szkołach zawodowych i w technikach. Licea też mogą być uprofilowane i nieuprofilowane.

Po ukończeniu szkoły średniej młodzież znowu staje przed wyborem - szukać pracy albo podjąć dalszą naukę. A jeżeli tak, w jakiej uczelni, jaki kierunek, jaki system wybrać.

Można podjąć naukę na różnych kursach, w szkołach pomaturalnych lub na wyższych uczelniach. Mogą to być studia stacjonarne, wieczorowe, zaoczne i internetowe.

Jak wiemy, w ośrodkach szkolno-wychowawczych dla niewidomych i słabowidzących istnieją szkoły średnie zawodowe i ogólnokształcące. Na tym poziomie jednak, być może, korzystniejsze jest zdobywanie wykształcenia w szkołach ogólnodostępnych. Zagadnienie to wymaga zastanowienia i podjęcia decyzji. Warto wcześniej zapoznać się z publikacjami na ten temat. W prasie dla niewidomych i słabowidzących oraz w Bibliotece bbb Centralnej PZN można znaleźć wiele wartościowych publikacji, których autorzy naświetlają to zagadnienie z różnych punktów widzenia.

 

Trudno jest udzielać konkretnych rad dotyczących dalszej nauki po ukończeniu gimnazjum. Zależy to bowiem od wielu czynników, o których można przeczytać w rozdziale bbb.

Warto zapoznać się z bbb rozdziałem "Wybór kierunku studiów". Ułatwi to podjęcie decyzji.

Niezależnie od wyboru rodzaju szkoły i kierunku dalszej nauki, konieczne jest kontynuowanie celów wcześniej realizowanych. Głównym celem dydaktycznym jest opanowanie nauczanych umiejętności i wiedzy przewidzianej programem danej szkoły lub kierunku studiów. Należy przy tym, jak pamiętamy, unikać jak zarazy, korzystania z taryfy ulgowej. Jej ujemne skutki bowiem mogą być odczuwane w dalszym życiu osób, które zdobędą formalne wykształcenie, ale nie opanują w dostatecznym stopniu wiedzy i umiejętności. W rozdziale bbb podałem kilka takich przypadków. Uważam, że nic gorszego nie może spotkać młodej dziewczyny czy młodego chłopca. Taki ktoś będzie przekonany, że jest człowiekiem wykształconym i z tego tytułu należy mu się dobrze płatna praca, a faktycznie bardzo mało umie.

W szkołach średnich i na wyższych uczelniach, w dalszym ciągu należy realizować cele opisane w rozdziale bbb "Cele rehabilitacji w szkole podstawowej i w gimnazjum". Teraz jednak należy robić to bardziej świadomie. Dotąd odpowiadali za to rodzice i nauczyciele, teraz każdy młody człowiek powinien wiedzieć, co jest dla niego korzystne i starać się to osiągnąć.

Poza brakiem zgody na taryfę ulgową, należy zwrócić uwagę na ewentualne występowanie blindyzmów. Jeżeli ktoś zauważy albo dowie się od kolegów, że wykonuje dziwne ruchy, kręci głową, kołysze się w przód i w tył albo na boki, ciągle pociera oczy, kręci się wokół własnej osi - powinien starać się to wyeliminować. Nie jest to łatwe zadanie i nie każdy potrafi sam się z nim uporać. Być może, potrzebna będzie pomoc psychologa wyspecjalizowanego w pracy z niewidomymi lub innego specjalisty. Warto poszukać takiej pomocy. Człowiek nie powinien wyróżniać się czymś takim w otoczeniu. Będzie to bowiem negatywne wyróżnianie się, co nie jest ani miłe ani korzystne.

Bardzo ważnym zadaniem rehabilitacyjnym jest nauczenie się współżycia z ludźmi widzącymi. Każdy musi opanować umiejętność korzystania z pomocy osób widzących, proszenia o pomoc i dziękowania za nią. Każdy powinien starać się również pomagać innym osobom, jeżeli zaistnieje taka potrzeba, a udzielenie pomocy leży w jego możliwościach.

Umiejętność współdziałania z ludźmi będzie potrzebna przez całe życie zawodowe, a nawet dłużej. Szkoła średnia i wyższa uczelnia są to doskonałe miejsca, gdzie takiego współżycia i takiej współpracy można się nauczyć.

Można i trzeba, ale nie jest to sprawa łatwa. Posłużę się tu wypowiedzią niewidomego księdza Roberta Hetzyga, z którym przeprowadziłem rozmowę i opublikowałem ją na łamach "Wiedzy i Myśli" w lutym i w marcu 2013 r. Poniżej zamieszczam dwa moje pytania i dwie odpowiedzi księdza Roberta.

 

"S.K. - Proszę coś więcej opowiedzieć o okresie ucznia-Roberta, Roberta-licealisty, Roberta-alumna czy studenta. Czy spotykał się Ksiądz z życzliwością i pomocą? Kto Księdzu pomagał - koleżanki i koledzy. nauczyciele, inne osoby?

 

R.H. W szkole podstawowej szło mi nie najgorzej. Zawsze miałem świadomość, że byłem w pewnym sensie uprzywilejowany. Ja po lekcjach wracałem do domu, a większość moich kolegów pozostawała w internacie. W związku z tym miałem możliwość rozszerzania moich zainteresowań. W tamtych czasach dla kogoś, kto nie korzystał ze wzroku, podstawowym źródłem informacji było radio, ewentualnie telewizja w pewnym zakresie, a ja byłem dość uważnym słuchaczem. To jakoś przekładało się na wyniki w nauce. Potem w szkole średniej, szanse się wyrównały, a w pewnym sensie trochę pozostałem w tyle, bo trzeba było podciągnąć się nieco z przedmiotów, które nie były moją najmocniejszą stroną. Znacznie niższa średnia ocen dobrze ilustrowała sytuację.

Najważniejsze jednak było to, czego w liceum nauczyłem się o sobie. Usiłując zaadaptować się do nowej sytuacji, musiałem zacząć uważnie słuchać mojego otoczenia, bo mój sposób bycia nie wszystkim przypadł do gustu. Na Pańskie pytanie o ludzką życzliwość odpowiedziałbym więc nieco przewrotnie: to ja musiałem nauczyć się delikatności i wyczucia w sytuacji, kiedy nie odbierałem sygnałów pozawerbalnych. Wśród niewidomych komunikujemy się tak, że wszystko jest na ogół jasne. Kiedy osoba widząca się odzywa, zazwyczaj jest to już kolejny etap jej reakcji na jakąś sytuację, poprzedzony zwykle zmianami w spojrzeniach i mimice. Jeśli do tego ten komunikacyjny problem pojawia się na linii "jeden facet - cała klasa", to rozumie Pan, że sytuacja robi się napięta. I tak się właśnie zdarzyło ze mną. Rzecz narastała do połowy III klasy, aż w końcu zrobiło się boom, które wciągnęło do akcji wychowawczynię i otworzyło mi oczy na różne moje wady, które bez lustra społecznego jakoś do mnie nie docierały. No, ale jak już się wszystko uspokoiło, to moje relacje z kolegami z klasy stały się znacznie cieplejsze i głębsze. Bardzo mile wspominam moją klasę i do dziś mam z tego czasu prawdziwych przyjaciół, a wśród nich naszą wychowawczynię.

 

S.K. - Może zechciałby Ksiądz trochę więcej powiedzieć o tym "boom". O swoich wadach niełatwo mówić, ale może warto. Może to ułatwi innym młodym niewidomym zrozumienie siebie i łatwiejszą adaptację społeczną.

 

R.H. - Nie ma co owijać w bawełnę: egocentryzm i myślenie o sobie w zestawieniu z brakiem zwrotnych komunikatów pozawerbalnych stanowią prawdziwą mieszankę piorunującą, choć z opóźnioną nieco reakcją. Napięcie narasta z wolna, bo otoczenie nie bardzo wie, jak podejść do osobnika, który się zachowuje jak by był sam na świecie. Przez delikatność najpierw się nie zwraca uwagi na jakieś niestosowne zachowania. A potem jest trochę za późno, bo napięcie dochodzi do poziomu wybuchowego. Najgorsze, że wtedy wszystkie żale wylewają się naraz. Bardzo trudno w takich warunkach przyjąć jakąkolwiek krytykę, bo skoro wszyscy jednocześnie mają o wszystko pretensje (a przynajmniej takie można odnieść wrażenie), to znaczy, że świat się na mnie uwziął i należy się przed nim bronić. I wtedy ratunkiem jest mediacja kogoś, do kogo mam zaufanie i kto rozumie racje obu stron. Na szczęście ja miałem takie osoby".

 

Jak widzimy, występują tu problemy, o których nawet nie pomyśleliśmy. Niektórzy niewidomi w podobnych sytuacjach są skłonni winę przypisywać widzącym koleżankom i kolegom, współpracownikom, członkom rodziny, a nawet osobom postronnym. Nie są natomiast skłonni zauważać własnych błędów czy niewłaściwych form zachowania. Dlatego warto dobrze się zastanowić nad słowami Księdza Roberta.

 

Kolejna sprawa to konieczność uniezależnienia się od pomocy rodziców, rodzeństwa i innych bliskich osób. Jest to bardzo ważny, a zarazem trudno osiągalny cel rehabilitacyjny. Jego osiągnięcie jest jakby działaniem wbrew własnej wygodzie, wbrew własnym potrzebom, upodobaniom i przyzwyczajeniom. Jeżeli jednak celu tego młody człowiek nie osiągnie, nie osiągnie też innych ważnych celów.

Reasumując można powiedzieć, że w szkole średniej i na wyższej uczelni, każda młoda osoba powinna opanować techniki społecznego bytowania, stać się człowiekiem samodzielnym w najwyższym osiągalnym stopniu, niezależnym od innych i przygotować się do pracy zawodowej oraz życia, jakie przystoi człowiekowi dorosłemu. Są to ważne cele, które każdy powinien starać się zrealizować. Bez tego całe życie będzie człowiekiem niesamodzielnym, niezaradnym, który ciągle liczy na pomoc i opiekę najbliższych.

Odrębnym zagadnieniem jest znalezienie partnera życia, przygotowanie się do założenia rodziny i stworzenia warunków do prawidłowego jej funkcjonowania. Zagadnieniem tym jednak zajmiemy się w rozdziale bbb.

 

 aaa0

6.2. Uwagi i rady dotyczące wyboru kierunku studiów

 

Nie wszyscy młodzi niewidomi i słabowidzący przeczytają moje uwagi i rady. Mam nadzieję, że przeczytają je działacze społeczni i pracownicy organizacji i instytucji działających na rzecz osób z uszkodzonym wzrokiem. Jeżeli się tak stanie - proszę o informowanie młodych niewidomych i słabowidzących o różnorodnych okolicznościach i warunkach, które powinni uwzględnić przy podejmowaniu decyzji dotyczącej dalszej nauki i wyborze kierunku studiów. Proszę o zachęcenie ich do przeczytania poniższych uwag i czytania innych publikacji na podobne tematy.

W kolejnych podrozdziałach omówię najważniejsze warunki, okoliczności i sposoby dotyczące wyboru studiów i radzenia sobie z trudnościami, których niewidomi i słabowidzący studenci mają niemało.

Warto wiedzieć, że nie o wszystkim decyduje brak czy uszkodzenie wzroku.

Osoba niewidoma lub słabowidząca kończy szkołę średnią, chce podjąć naukę na wyższej uczelni. Czy wie, jaki kierunek studiów może wybrać? Jakie problemy czekają na uczelni? Jak będzie je rozwiązywać? Jak będzie mogła się uczyć?

Niewidomego i słabowidzącego na studiach czeka więcej trudności niż pozostałą młodzież. Trzeba wiedzieć, jak trudności te można pokonywać.

Przede wszystkim, każdy powinien wiedzieć jak najwięcej o sobie, swoich zdolnościach, zamiłowaniach, zainteresowaniach, cechach osobowości, możliwościach studiowania na danym kierunku i pracy po ukończeniu studiów. Powinien wiedzieć, że utrata wzroku lub jego poważne uszkodzenie nie obniża sprawności umysłowej, ani nie wpływa na jej poprawę. W poważny sposób natomiast, ogranicza możliwości zdobywania informacji, głównie pozasłownych, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania, w tym samodzielnego poruszania się i podróżowania.

Brak wzroku ogranicza również możliwości przekazu słownego, a zwłaszcza słowa pisanego. Obecnie ograniczenia te zostały w znacznej mierze, lecz nie całkowicie przezwyciężone. Spowodowały to informacyka i technologie komputerowe.

Wiadomo, że niewidomi są zdolni do aktywnego uczestnictwa w różnych dziedzinach życia, pracy zawodowej i twórczej, działalności artystycznej, życia rodzinnego, towarzyskiego i we wszystkich pozostałych. Dobry wzrok lub jego brak nie o wszystkim decyduje. Osiągnięcia niemal w każdej dziedzinie zależą w znacznie większym stopniu od poziomu inteligencji, poziomu motywacji, cech osobowości niż od fizycznych ograniczeń. Z tych względów stan wzroku o niczym nie przesądza. Możliwości każdego bowiem zależą od wielu czynników, wśród których defekt wzroku nie jest najważniejszym.

W rozdziale bbb można przeczytać  o imponujących osiągnięciach intelektualnych niektórych niewidomych. Skoro mogli inni, i to tacy, którzy żyli i działali w znacznie trudniejszych warunkach niż obecnie, mogą też współcześni niewidomi i słabowidzący. Muszą jednak chcieć. Trzeba pamiętać, że podane przykłady dotyczą niewidomych najwybitniejszych, że nie każdy niewidomy i słabowidzący jest wybitny, a nawet chociażby tylko przeciętnie inteligentny. Każdy więc powinien postarać się dowiedzieć, czy jest inteligentny, czy nauka przychodzi mu łatwo? A może przez okres szkoły podstawowej i średniej korzystał z taryfy ulgowej? Może myśli, że tak będzie również na studiach.

Jeżeli taki jest czyjś stosunek do nauki, być może, studia ukończy, ale pożytku z tego nie będzie miał.

Oceniając możliwości podjęcia studiów, należy uwzględnić wiele czynników.

Pierwszym zadaniem jest ocena poziomu wiedzy, jaką każdy wynosi ze szkoły średniej. Niektórzy niewidomi są doskonale przygotowani do kontynuowania nauki w szkole wyższej, inni miernie, a są i tacy, którzy nie spełniają wymaganych warunków. To jednak każdy sam powinien ocenić. Najczęściej bowiem nie może liczyć na pomoc rodziców, którzy chcą dla niego jak najlepiej, ale nie mają odpowiedniej wiedzy i rodzicielska miłość utrudnia im obiektywną ocenę. Nie można też liczyć na nauczycieli ze szkół ogólnodostępnych, którzy stosują taryfę ulgową.

Samoocena jednak nie należy do zadań łatwych. Każdy chętniej uznaje swoje zalety, jest skłonny do ich przeceniania i bagatelizowania wad. Niewidomy lub słabowidzący maturzysta powinien wiedzieć, że osoby, które będą go egzaminowały, najczęściej nie mają doświadczeń w pracy z niewidomymi i niewiele wiedzą o ich możliwościach. To niewidomy czy słabowidzący, a nie egzaminator musi wiedzieć, co jest dla niego dobre, dostępne, odpowiednie.

Każdy musi odpowiedzieć sobie, czy studia na danym kierunku odpowiadają jego zdolnościom i ogólnym możliwościom, czy nie lepiej będzie wybrać inny kierunek studiów, a może nawet zrezygnować z dalszej nauki.

Jeżeli czyjś poziom wiedzy różni się niekorzystnie od innych kandydatów, nie powinien starać się o przyjęcie na studia. Podjęcie nauki na wyższej uczelni nie może być bowiem kontynuowaniem taryfy ulgowej. Jeżeli ma zamiar korzystać ze swojej niepełnosprawności, jako usprawiedliwienia wszystkich braków, niedociągnięć, lenistwa i obiektywnych trudności, studia będą najgorszym wyjściem. Utrwalą się bowiem jego postawy roszczeniowe, przekonanie, że musi być inaczej traktowany niż pozostali ludzie, że nie należy stawiać mu wymogów, podobnie jak pozostałym ludziom. Trzeba pamiętać, że w przyszłej pracy nie będzie taryfy ulgowej. Jeżeli osoba z uszkodzonym wzrokiem nie będzie dobrym pracownikiem, nie będzie mogła pracować.

Drugim, nie mniej ważnym, zadaniem jest ocena własnych możliwości intelektualnych. Nie wszyscy niewidomi mogą wykazać się wysokim poziomem inteligencji. Jednak niewidomy mniej zdolny niekiedy ma większe szanse ukończenia szkoły średniej niż jego pełnosprawny kolega. Wynika to ze zmniejszonych wymagań w stosunku do ucznia niepełnosprawnego. Jeżeli iloraz inteligencji osoby z uszkodzonym wzrokiem nie jest wystarczająco wysoki, nie powinna ona podejmować studiów wyższych. Na studia dostaje się młodzież wyselekcjonowana, zdolniejsza, o wyższym poziomie inteligencji. Niewidomy lub słabowidzący posiadając trudności posługiwania się wzrokiem, albo nie mogąc z niego korzystać, będzie miał na studiach i tak trudniej niż jego, pełnosprawni koledzy. Jeżeli jeszcze nauka będzie przychodziła mu trudniej niż im, nie będzie miał satysfakcji ze studiów. Nie będzie też miał korzyści rehabilitacyjnych, ekonomicznych, psychicznych ani społecznych.

Każda młoda osoba z uszkodzonym wzrokiem, zanim podejmie decyzję o dalszej drodze życiowej, powinna zastanowić się nad wszystkimi swoimi uwarunkowaniami. Powinna porozmawiać z ludźmi, którzy znają problematykę niewidomych i słabowidzących, sami studiowali i mają doświadczenia w pracy zawodowej. Może potrafią poradzić i wówczas uniknie bolesnego zderzenia z rzeczywistością, uniknie stawiania mu wymagań ponad jego siły. Powinien pamiętać, że w przypadku popełnienia błędu, całe życie będzie czuć się niedoceniany, będzie mieć żal do ludzi, wykazywać w stosunku do nich nieufność, podejrzliwość itp. Postawy takie będą utrudniały kontakty z ludźmi i zmniejszały jego szanse w pracy zawodowej.

Możliwość studiowania uzależniona jest też od stanu wzroku. Im możliwości widzenia danej osoby są większe, tym na studiach będzie jej łatwiej. Nie jest to jednak prosta zależność. Ważne są zdolności, cechy osobowości, poziom motywacji, poziom wiedzy wyniesionej ze szkoły podstawowej i średniej, wola, wytrwałość, pracowitość, poziom zrehabilitowania, umiejętność współżycia z ludźmi itp. Każdy, kto spełnia te warunki, ma znaczne możliwości. Świadczą o tym przykłady opisane w rozdziale bbb.

Każdy musi też postawić sobie pytanie, co i w jakim zakresie jest dla niego dostępne bez nadmiernego wysiłku, co może osiągnąć z dużym trudem, a z czego należy zrezygnować.

Warto też wiedzieć, jakie kierunki studiów są dla niewidomych dostępne, a jakie niedostępne. Chociaż trudno jest to jednoznacznie określić. Z wykazem kierunków, które dotąd studiowali niewidomi można zapoznać się w rozdziale bbb.

Warto wiedzieć, że chyba na każdym kierunku studiów są czynności przewidziane programem, przy wykonywaniu których niewidomy nie jest samodzielny. Nasuwa się więc pytanie: czy możliwość wykonywania tych czynności jest niezbędna. Bez wątpienia lekarz musi dysponować dobrym wzrokiem, aby mógł postawić diagnozę. Wybór odpowiedniej metody leczenia i dobór leków nie wymaga już dobrego wzroku. A zatem, czy może być lekarzem ktoś, kto nie może rozpoznać choroby, a może prawidłowo leczyć, gdy rozpoznanie takie zostanie dokonane? Lekarz, który posiada duże doświadczenie zdobyte przed utratą wzroku, może wykonywać pewne prace w placówkach służby zdrowia, ale zdobycie tego zawodu metodami bezwzrokowymi nie jest możliwe.

Inaczej sprawa wygląda z niewidomym psychologiem. On również nie może wykonywać wszystkich czynności zawodowych. Nie może np. prowadzić wizualnej obserwacji czy interpretować niektórych testów. Inne metody są jednak dostępne. W tym przypadku łatwiej jest znaleźć pracę z zastosowaniem wiedzy psychologicznej, przy wykonywaniu której dobry wzrok nie jest bezwzględnie potrzebny. Do takich zaliczają się prace, np.: w telefonie zaufania, psychoterapeuty, w znacznym zakresie praca naukowa.

Przy wyborze kierunku studiów, niezbędna jest ocena, jakie czynności w danym zawodzie wykonywać może pracownik częściowo lub całkowicie pozbawiony wzroku. Konieczne jest określenie, jaki zasób wiedzy będzie mógł zdobyć, jakich czynności, niezbędnych w przyszłej pracy, może się nauczyć wykonywać. Niemal każdy niewidomy, który zamierza studiować, niezbyt dokładnie orientuje się we wszystkich wymogach wybranego zawodu. Osoby decydujące o jego przyjęciu na studia natomiast, nie orientują się w możliwościach osób niewidomych.

Jak widzimy, nie jest łatwo jednoznacznie określić możliwości studiowania poszczególnych osób niewidomych i słabowidzących, dostępnych dla nich kierunków studiów, a następnie możliwości pracy zawodowej. Nie jest łatwo wytyczyć sobie właściwe cele. Jest to jednak konieczne.

Poważnych błędów można uniknąć, jeżeli będzie się korzystać z doświadczeń niewidomych, którzy studia ukończyli i pracują. Jeżeli doświadczenia ich są pozytywne, można przyjąć, że dany kierunek jest dostępny.

Warto też wiedzieć, że nawet na kierunkach studiów, na których sprawdzili się niewidomi, nie każdy może się sprawdzić. Studenci pełnosprawni również nie zawsze się sprawdzają. Zbyt dużo różnorodnych czynników decyduje o powodzeniu w nauce. Dlatego zawsze istnieje pewien stopień ryzyka. Niezbędny jest zdrowy rozsądek. Może zdarzyć się, że ktoś wybierze kierunek studiów całkowicie dla siebie nieodpowiedni np. jeżeli nie ma dobrego słuchu muzycznego, a wybierze studia w konserwatorium. Wówczas nie może liczyć na powodzenie. Trzeba więc postarać się uzyskać rzetelną ocenę swojego słuchu, poradzić się fachowców, skorzystać z rady niewidomych, którzy w muzyce odnieśli sukces. Samemu trudno jest dokonać takiej oceny. Niewidomy muzyk zna wymogi tego zawodu i możliwości niewidomych, najlepiej poradzi. Tak samo, jeżeli ktoś woli poezję od matematyki, powinien wybrać raczej filologię polską lub podobny kierunek studiów, a nie informatykę.

 

aaa0

6.3.Osoba niewidoma lub słabowidząca na studiach

 

Po podjęciu decyzji o wyborze kierunku studiów przed każdym stają następne problemy.

Nie we wszystkich zajęciach będzie mógł uczestniczyć, nie wszystkie prace wykonywać samodzielnie. Być może, z niektórych zajęć będzie musiał być zwolniony całkowicie, z innych częściowo. Trzeba się starać, żeby takich zwolnień było jak najmniej, najlepiej wcale. Trzeba pamiętać, że celem jest zdobycie rzetelnej wiedzy i przygotowanie się do pracy zawodowej, a nie tylko zdobycie dyplomu wyższej uczelni. Można starać się o zwolnienie z takich zajęć, które nie stanowią istoty wybranego kierunku studiów. Nie należy natomiast starać się o zwolnienie z obowiązku wykonywania ćwiczeń ważnych w danej dziedzinie nauki, np. tłumaczeń na studiach filologii obcej, pisania programów na informatyce. Niewidomy, który ukończy studia, bezwzględnie powinien dysponować porównywalnym zasobem wiedzy i zbliżonymi możliwościami wykonywania pracy, jak pozostali absolwenci. Jeżeli nie może tego osiągnąć, studia na danym kierunku stają się niecelowe.

Z drugiej strony na każdym kierunku studiów można znaleźć takie zajęcia, z których niewidomy może być zwolniony bez większego uszczerbku dla fachowego przygotowania.

 Bez wątpienia, zajęciami takimi są na przykład wychowanie fizyczne. Czy jednak z zajęć tych powinien być zwolniony? Bardzo często stosuje się zwolnienia, ale nie jest to ani konieczne, ani w większości przypadków, wskazane. Niewidomi nie powinni być zwalniani z niczego, co nie jest bezwzględnie konieczne. Inne traktowanie niewidomego niż pozostałych studentów, nawet jeżeli nie odbija się negatywnie na poziomie wiedzy i praktycznych umiejętnościach, wywiera niekorzystny wpływ na jego osobowość, na stosunki z innymi studentami, samoocenę, akceptację niepełnosprawności. Zwolnienie z wychowania fizycznego, najpierw w szkole podstawowej, następnie w gimnazjum, w szkole średniej i wreszcie w wyższej jest przyczyną braku ruchu, wysiłku fizycznego, zaburzeń przemiany materii i złego samopoczucia. Młodzi niewidomi nie zawsze doceniają znaczenie ćwiczeń fizycznych. Często z powodu trudności ich wykonywania i zwykłego lenistwa, starają się o zwolnienia z tego obowiązku. Podobnie ma się sprawa z innymi zajęciami. Zdarzyć się może, że z powodu dobrej woli pracowników dydaktyczno-naukowych, chęci udzielenia niewidomemu pomocy oraz nieznajomości jego faktycznych ograniczeń i możliwości zwolnią go, nawet z bardzo ważnych zajęć. W ten sposób osoby, które chciały pomóc, przyczynią się do utrwalania niewłaściwych cech osobowości, niewłaściwych postaw i niezadowalającego przygotowania do późniejszej pracy zawodowej. Nauczyciele akademiccy nie zawsze muszą o tym wiedzieć. Niewidomi i słabowidzący powinni.

Jeszcze kilka praktycznych rad.

W czasie studiów najważniejszym zagadnieniem jest umiejętność współżycia z ludźmi. Jak trudna jest to umiejętność pokazałem w rozdziale bbbb na przykładzie księdza Roberta. Chociaż Robert był wówczas uczniem szkoły sredniej, jego przykład doskonale pasuje również do współżycia niewidomego studenta z koleżankami i kolegami.

Niewidomy nie może poradzić sobie całkowicie samodzielnie z opanowaniem nauczanego materiału, ani załatwiać wszystkich codziennych spraw. Niezbędna jest pomoc koleżanek i kolegów.

Można umieć i wiedzieć więcej lub mniej. Brak wiedzy lub umiejętności można nadrobić, uzupełnić, nauczyć się. Trudniej jest ze współżyciem i współdziałaniem z ludźmi. Jak ważny to problem świadczą coraz częściej podnoszone żądania zmian programowych w naszych szkołach tak, żeby dzieci i młodzież uczyła się współdziałania w grupie. Uważa się, że obecnie szkoły tego nie uczą, a jest to bardzo ważne z różnych względów, m.in. ekonomicznych.

Jeżeli jest to ważne dla wszystkich, to dla niewidomych i słabowidzących również. Jeżeli ktoś nie ma wrodzonych umiejętności, musi wykazać się silną wolą, samozaparciem i nie szczędzić trudu, aby osiągnąć zadowalające wyniki. I jest to, być może, najważniejszy cel rehabilitacji.

Umiejętność współżycia z ludźmi i korzystania z ich pomocy wymagają między innymi dostosowywania się do ich planów, metod pracy, upodobań i chęci.

Poza tym należy myśleć również o potrzebach innych ludzi. Nie można być zbyt drażliwym, nie obrażać się z byle powodu, być chętnym do pomocy, wysłuchania cudzych trudności i kłopotów, okazywania sympatii i wielu innych drobiazgów. Podobne kwestie warto gruntownie przemyśleć, przedyskutować z innymi niewidomymi i widzącymi przyjaciółmi.

Brak umiejętności współżycia z ludźmi, egoizm, egocentryzm, tyflocentryzm, nadmierna drażliwość, nieufność, kłótliwość, skłonność do intryg itp. uniemożliwiają kształtowanie koleżeńskich stosunków, wzajemny szacunek i pomoc. Bez tej umiejętności niewidomy może z największym trudem ukończyć studia. Trudności jego jednak nie skończą się w dniu otrzymania dyplomu wyższej uczelni. Będą one jego udziałem w zakładzie pracy, w którym zostanie zatrudniony, w życiu społecznym i rodzinnym. Każdy powinien zastanowić się, jak układają się jego stosunki z ludźmi? Czy według jego ocen, są oni źli, niechętnie pomagają niewidomym i słabowidzącym? Czy unikają z nimi przyjaźni oraz jakichkolwiek kontaktów? Czy, jego zdaniem, ludzie widzący są źli, dążą jedynie do wykorzystania słabszych? Czy nie można im wierzyć? Jeżeli ktoś tak uważa, powinien zastanowić się nad swoim stosunkiem do ludzi. Jeżeli spotyka się niemal zawsze ze złym stosunkiem do siebie, oznacza to, że wina leży po jego stronie. Być może, potrzebuje pomocy psychologa, może bardziej doświadczonych niewidomych kolegów. Na pewno powinien gruntownie przemyśleć tę sprawę. Z problemem tym każdy musi się uporać przed podjęciem studiów. Będzie mu znacznie łatwiej i pożytek ze studiów będzie znacznie większy.

Wysłuchanie wykładu czy przeczytanie lektury nie zawsze wystarcza. Często przed egzaminem trzeba się trochę pouczyć, a chociażby tylko przypomnieć materiał. Trudno jest czytać ponownie setki stron. Trzeba notować. Istnieją różne sposoby sporządzania notatek z wykładów, ćwiczeń oraz czytanych lektur. Ważne jest, żeby przy tym jak najmniej przeszkadzać innym.

Dobrym sposobem jest nagrywanie wykładów i ćwiczeń, ale trzeba na to uzyskać zgodę prowadzącego zajęcia. Poza tym nagrywać można tylko takie zajęcia, w czasie których podawana jest skondensowana wiedza. Jeżeli wykładowca prowadzi zajęcia w sposób gawędziarski - przesłuchiwanie wykładów jest czasochłonne i nieefektywne.

Dobrze jest notować przy pomocy przenośnego komputera lub elektronicznego notatnika brajlowskiego. Niestety, może jeszcze nie wszyscy posiadają taki sprzęt. Jest on drogi, ale coraz tańczy. Za kilka lat nie będzie z tym już trudności. Technika komputerowa stwarza niewidomym i słabowidzącym wielkie możliwości w dostępie do informacji i samodzielnej pracy.

Dobrym sposobem sporządzania notatek jest pismo punktowe. Umożliwia ono notowanie, w przeciwieństwie do elektronicznych urządzeń nagrywająco-odtwarzających , tylko tego, co ważne, co ułatwi powtarzanie i utrwalanie materiału. Pismo to jednak trzeba dobrze opanować, nauczyć się szybko pisać i czytać. Konieczna jest znajomość skrótów. Bez nich nie da się sporządzać dobrych notatek.

Posługiwanie się pismem punktowym ma również negatywne strony - nie da się tego robić bez hałasu. Dlatego w czasie zajęć nie należy używać maszyny brajlowskiej, pracuje ona zbyt głośno. Chociaż na maszynie łatwiej jest pisać, można stosować ją tylko w domu.

Tabliczka brajlowska i rysik robią znacznie mniej hałasu. Jeżeli położyć ją na podkładce z gumy lub na kilku arkuszach papieru brajlowskiego, pisanie nie jest zbyt uciążliwe dla otoczenia. Jeżeli notatki nie muszą być trwałe, dobrze jest pisać na zwykłym, zeszytowym papierze. Wówczas ręka nie męczy się nadmiernie, a samo pisanie jest ciche.

Żeby sprawa była całkowicie jasna - niewidomy, który nie posługuje się pismem brajla, drukiem powiększonym lub w zapisie cyfrowym, o ile nie jest genialny, nie może być dobrym studentem, a następnie pracownikiem. Niestety, zdarzają się niewidomi studenci, którzy zwykłego pisma używać nie mogą, a punktowe jest dla nich "zbyt trudne". Pozostaje elektronika, przenośny komputer, ale z pewnych względów jest to pomoc niedoskonała. Mam tu na myśli trudności przy egzaminach pisemnych i innych sprawdzianach. Osoby egzaminujące mogą podejrzewać o korzystanie z gotowych materiałów zgromadzonych w pamięci komputera, a niewidomy może mieć trudności oparcia sę przed pokusą takiego ułatwienia sobie życia.  

Równie ważna jest umiejętność samodzielnego poruszania się. Niewidoma studentka lub student, których należy "prowadzać", nie mogą w pełni uczestniczyć w życiu młodzieży, nie mogą być traktowani na równi z innymi. Mogą oni ukończyć studia, ale znacznie trudniej jest im ustawić się odpowiednio w pracy zawodowej. Proszę wyobrazić sobie niewidomą nauczycielkę, którą matka przyprowadza do szkoły i zabiera po lekcjach, niewidomego masażystę, który bez pomocy nie trafi do pracy, adwokata prowadzanego po gmachu sądu itd.

Niezmiernie ważnym zagadnieniem jest wygląd osoby niewidomej. Musi ona zasięgać rady widzących przyjaciół przy dobieraniu części odzieży, nakrycia głowy i dodatków, makijażu. Rodzice nie zawsze potrafią dobrze doradzić. Najczęściej mają inny gust niż młodzi.

Niezmiernie ważne są okulary, jeżeli oczy są w jakiś sposób zniekształcone. Dobrze dobrane ciemne okulary, w ładnej, oprawce, mogą poprawić aparycję niemal każdego i podnieść atrakcyjność. Natomiast brak ich, w niektórych przypadkach, wywołuje niemiłe wrażenie u osób obserwujących.

Jak w każdym przypadku, niewidomy i słabowidzący na studiach powinien starać się wyszukiwać i zapamiętywać sposoby przezwyciężania różnorodnych trudności. Może sposoby te odkrywać samodzielnie, wspólnie z koleżankami i kolegami lub korzystać z cudzych doświadczeń i literatury rehabilitacyjnej. Najlepsze rezultaty przynosi korzystanie ze wszystkich możliwości, jest to najbardziej efektywne i skuteczne. Trzeba więc gromadzić doświadczenia i spostrzeżenia. Wówczas z pewnością łatwiej będzie pokonywać nieprzewidziane trudności, poradzić sobie na studiach, w przyszłej pracy zawodowej i w życiu codziennym.

I ostatnia rada - proszę przeczytać rozdział bbb, z którego można się dowiedzieć, jakie mogą być skutki niesamodzielności, korzystania z taryfy ulgowej i wyręczania się we wszystkim członkami rodziny, przede wszystkim rodzicami.

 

aaa0

6.4.O moich młodzieńczych losach

 

W okresie, w którym moi rówieśnicy kończyli szkoły średnie, niektórzy podejmowali studia wyższe, ja nie widziałem przed sobą żadnych perspektyw. Jak już pisałem, kontakty z kolegami zostały zerwane. Nie miałem żadnych obowiązków ani żadnych celów życiowych.

Rodzice posiadali niewielkie gospodarstwo rolne - 3,25 ha. Mieliśmy konia, dwie krowy, kury i świnie. Stopniowo, z własnej inicjatywy, podejmowałem się dostępnych dla mnie prac. Zajmowałem się karmieniem i pojeniem krów oraz konia, pomagałem przy omłotach, orałem, ale już bronować nie mogłem. Zbyt mało widziałem. Z ojcem woziłem też piasek i kamienie na budowę dróg itd.

Były to prace raczej dorywcze i pozostawało mi mnóstwo czasu, z którym nie wiedziałem, co robić.

Mój żywot poprawił się w 1954, a może 1955 roku, kiedy to w moim miasteczku została zainstalowana radiofonia przewodowa. Odbiorniki tej to radiofonii nazywaliśmy "toczkami" lub "kołchoźnikami". Jednak, jak zwał tak zwał, mój świat uległ niepomiernemu poszerzeniu. Dostępny był tylko pierwszy program Polskiego Radia, ale było to znacznie więcej niż nic.

Radia, tj. tego pierwszego programu, słuchałem od piątej rano do jedenastej wieczorem. W tych godzinach radio nadawało audycje. Słuchałem więc wszystkich audycji słownych bez wyboru, jak leciały. Słuchałem wiadomości, audycji rolniczych, przyrodniczych, historycznych, słuchowisk i wszystkiego, co było mówione. Muzyka mnie nie interesowała. Oczywiście, kiedy była praca w polu, nie mogłem słuchać, ale dni takich było niewiele.

Z czasem stałem się ekspertem od tematu: "kiedy wybuchnie trzecia światowa". Chłopi ze wsi przychodzili do mnie po wiadomości.

Pochodzę z terenów, które były, po rozbiorze Polski przez Hitlera i Stalina w 1939 r., włączone do ZSRR. Z terenów tych deportowano dziesiątki tysięcy ludzi na Sybir. Tak to się mówiło, chociaż deportowano Polaków w różne rejony ZSRR.

Piszę o tym dlatego, że u nas wielka wrogość do "władzy ludowej" była solidnie uzasadniona. Wszyscy więc wiedzieli, ja również, że "toczka" kłamie, że "kołchoźnikowi" wierzyć nie można, ale nic innego nie było. Nie wierzyłem więc, ale słuchałem.

O negatywnym stosunku do ówczesnych środków przekazu świadczy chociażby taki przypadek. Słuchałem kiedyś opowiadania o japońskim marynarzu, który w każdym porcie szukał ładnego drobiazgu dla swojej matki. Przyszedł sąsiad, chwilę posłuchał i powiedział: "komunistyczna propaganda, szkoda czasu".

Miałem nadmiar czasu i żadnych innych możliwości. Słuchałem więc programów z "kołchoźnika", zastanawiałem się, porównywałem z opiniami ludzi z miasteczka i ze wsi. Teraz mogę powiedzieć, że komunistyczna propaganda bardzo mi się przydała. Przede wszystkim dzięki tej propagandzie dowiedziałem się, że niewidomi pracują i żyją jak ludzie. Długo w to uwierzyć nie mogłem, ale myśl ta nie dawała się usunąć z mojej świadomości. Sprawa była dla mnie zbyt ważna. Wreszcie postanowiłem to sprawdzić. Oczywiście, okazało się, że to prawda.

Druga, wielka zasługa "toczki" i komunistycznej propagandy, to nagromadzenie sporej, chociaż nieuporządkowanej wiedzy. Bardzo mi się to przydało w przyszłości.

bbb czy wyrzucić poniższy akapit?

Jak już pisałem w okresie, w którym młodzież przygotowuje się do życia, kształci się, wybiera zawód i pracę zawodową, ja wykonywałem podrzędne prace rolnicze w małym gospodarstwie, słuchałem "kołchoźnika" i nie widziałem żadnych perspektyw przed sobą.

Sprawdzając prawdomówność toczki trafiłem do Polskiego Związku Niewidomych i do spółdzielni niewidomych w Białymstoku. Tam pan prezes Józef Stroiński z podziwu wyjść nie mógł, jak i gdzie ja się uchowałem. Znał osobiście z imienia i nazwiska wszystkich niewidomych w województwie białostockim i o wszystkich wiedział, co wiedzieć należało, a tu ktoś taki.

Było to 13 maja 1958 r. Rozmawiałem z panem prezesem Stroińskim. Nie chciał mi wierzyć, namawiał na wczasy do Muszyny, bo akurat było wolne miejsce, namawiał na szkolenie w Ośrodku Kształcenia Niewidomych w Bydgoszczy, ale zaczynało się dopiero we wrześniu, a był maj. Słuchać nie chciałem o wczasach ani o czekaniu do września. Chciałem pracować, bo już wiedziałem, że niewidomi pracują. Rozmawiałem z nimi na warsztatach.

Pan Stroiński zebrał o mnie informacje za pośrednictwem Milicji Obywatelskiej, która nic złego o mnie powiedzieć nie mogła i postanowił mnie zatrudnić. Postawił jednak srogi warunek - zatrudni mnie przy wyrobie zamknięć pałąkowych, zamieszkam u niego w mieszkaniu z kolegą, który już tam mieszkał i mam się uczyć. Ileż to moich marzeń dotyczyło właśnie uczenia się, szkół, książek... Trzy siostry się uczyły, a ja... No i tu taki warunek. Zgodziłem się z entuzjazmem i zostałem zatrudniony.

Pracę podjąłem 15 maja 1958 r. Miałem wówczas 19 i pół roku i dwie klasy szkoły podstawowej - wspaniały start w dorosłe życie.

Informację o mojej pracy w białostockiej spółdzielni znajdują się w rozdziale bbb. Teraz podzielę się z Państwem swoimi poczynaniami, których celem było wywiązanie się z tego "okrutnego" warunku, żądania, że mam się uczyć.

Oczywiście, zanim otrzymałem pracę, w dniach 13 i 14 maja,, pan Józef Stroiński sprawdzał, z jakim to naciągaczem ma do czynienia. Ja, nie czekając na wynik tych sprawdzeń, zostałem kursantem i zacząłem uczyć się brajla. Od października 1957 r. trwał długoterminowy kurs brajla. Pani Grażynka miała kilkoro zaawansowanych uczniów, ale z chęcią włączyła mnie do tej grupy, mimo że kurs trwał już ponad siedem miesięcy. Poznanie liter i nauczenie się pisania, to żaden problem. Problemem jest dopiero czytanie. Jak się później okazało, moi koledzy, przynajmniej niektórzy, zaliczali kolejny kurs. W połowie czerwca mogłem już pomagać pani Grażynce, sprawdzać to, co koledzy napisali i podpowiadać, jak się pisze trudniejsze litery i znaki. Niestety, w czytaniu nie byłem taki "genialny". Tego nigdy nie opanowałem w dobrym stopniu. Mój rekord to 30 stron na godzinę - mniej niż połowa tego, co osiągają dobrzy brajliści.  Trzeba jednak dodać, że późno zacząłem uczyć się tego pisma. Dzieciom idzie to znacznie lepiej. Poza tym pracowałem w dziale metalowym. Skórę na dłoniach i opuszkach palców miałem zgrubiałą i ciągle pokaleczoną. To nie ułatwiało nauki, nie mówiąc już o opanowaniu umiejętności szybkiego czytania.

Po ukończeniu kursu i stopniowym poznawaniu skrótów brajlowskich, mogłem już robić notatki. Szło to najpierw bardzo kiepsko, nie mogłem nadążyć notować w czasie lekcji, ale z czasem osiągnąłem tempo pisania, które umożliwiało robienie notatek ze wszystkich przedmiotów - z fizyką, chemią i matematyką włącznie.

Od razu zacząłem porządkować wiedzę szkolną. Zatrudniłem lektorkę i od połowy maja do końca sierpnia przerobiłem materiał z klasy piątej i szóstej szkoły podstawowej. We wrześniu zdałem egzaminy ze wszystkich przedmiotów nauczania do klasy szóstej włącznie i zostałem przyjęty do klasy siódmej w szkole wieczorowej dla pracujących w Białymstoku przy ulicy Fabrycznej. Pani dyrektor Korol znała możliwości niewidomych i nie robiła żadnych problemów. Wkrótce okazało się, że miała rację. Ja również nie sprawiałem żadnych problemów i uczyłem się wcale dobrze. Szczytem moich osiągnięć w klasie siódmej była prośba nauczycielki chemii, żebym został po lekcjach i kilkorgu uczniom wytłumaczył zasady powstawania cząsteczek z różnych atomów, wartościowości i co tam trzeba było. Trudno dzisiaj powiedzieć, jaki "sukces" dydaktyczny wówczas odniosłem, ale od strony rehabilitacyjnej był to niewątpliwie sukces. I to chyba wszystko, co z tego okresu warte jest opowiedzenia. Może jeszcze tylko opowiem historyjkę, która była śmieszna lub smutna, zależy jak na to popatrzyć.

W tym samym roku, w szkole przy Fabrycznej podjęła naukę całkowicie niewidoma koleżanka Nina - ja w klasie siódmej, ona w szóstej. Wówczas trochę widziałem i chodziłem bez laski. Było to wówczas łatwiejsze, gdyż nie było wtedy takiego ruchu na ulicach, jaki jest obecnie. Pomagałem więc koleżance. Chodziliśmy razem do tej szkoły i razem wracaliśmy.

Był koniec października, a może początek listopada, deszczyk siąpił, wieczór, ciemno, mokro i zimno. W drodze ze szkoły trzeba było przejść przez dość dużą ulicę Sienkiewicza. A na tej to ulicy akurat gaz zakładali, a może kanalizację, nie wiem tego. Wiem natomiast, że wzdłuż ulicy wykopany był rów dwa metry głęboki. Ziemia z tego rowu była wysypana na chodnik, a od strony jezdni nie było żadnego zabezpieczenia. Rów wyłożony był deskami. Ale teren gliniasty i deszcz... Weszliśmy na jezdnię i usłyszałem, że nadjeżdża samochód. Przyśpieszyłem więc kroku i zniosło nas nieco w lewo. Poczułem, że ziemia mi się urwała pod nogami i stanąłem dwa metry niżej. Podparłem się rękami o te zaglinione deski i to wszystko. Usmarowane miałem tylko dłonie i buty, ale za to Ninka. A to co innego. Rozkrzebiła się gdzieś wysoko i powolutku zjechała w dół, szorując plecami po jednej ścianie rowu, a kolanami po drugiej. Płaszcz, suknia i co tam miała zadarło się aż pod szyję, a tu glina. No, Ninka nadawała się tylko do wanny, a jej ubranie do pralni.

Szkołę podstawową ukończyłem z bardzo dobrymi ocenami i bez problemów. Postanowiłem więc powtórzyć numer z wakacyjnym przerabianiem klas we własnym zakresie.

W tych czasach liceum ogólnokształcące to były klasy od ósmej do jedenastej. Postanowiłem więc w wakacje przerobić materiał klasy ósmej i od września iść do klasy dziewiątej. Lektorki przychodziły do domu, czytały podręczniki, dyktowały zadania z matematyki, z chemii i z fizyki. A trzeba wiedzieć, że brajlowskich podręczników wówczas prawie nie było. Lektorki przychodziły też do warsztatu, siadały na koszu z zamknięciami pałąkowymi i czytały lektury. Huk, łomot przyrządów, głośne rozmowy, ja szarpię uchwyty przyrządu, a dziewczyna czyta mi lekturę. Dobrze, że miałem wyrozumiałych kolegów, z którymi pracowałem. Przecież mogli mnie razem z moją lektorką i książką oknem wyrzucić. Wprawdzie był to parterowy barak, ale miłe by nie było. Oni jednak ograniczali się do nazywania mnie studentem i żartowania, że i tak z tej nauki chleba jeść nie będę. Tak więc uczyłem się po pracy i w czasie pracy. Lałem zimną wodę na głowę i się uczyłem. Spółdzielnia popierała naukę. W czasie roku szkolnego niewidomi, którzy uczęszczali do szkół, pracowali po 6 godzin dziennie, a pozostali po 8 godzin. Pracowało się też w soboty - 6 godzin w każdą. No, ale ja uczyłem się w wakacje. Nie było więc podstaw do korzystania z tej zniżki.

Nie to jednak było najgorsze. Otóż postanowiłem iść do liceum wieczorowego dla pracujących przy ulicy Kościelnej. Był to wielki budynek, w którym mieściły się dwa licea ogólnokształcące - jedno na parterze, drugie na piętrze. Postanowiłem uczyć się w tym na parterze. W tym drugim uczył się kolega, z którym mieszkałem u państwa Stroińskich. Tak postanowiłem, ale nie przewidziałem, że to nie tylko ode mnie zależy.

Poszedłem do tego liceum, żeby dowiedzieć się, jakie dokumenty i kiedy należy złożyć, i wszystkiego, co należało wiedzieć. No i zaczęły się schody. Dyrektor Grochowski z góry oświadczył, że do szkoły mnie nie przyjmie. Nie zdążyłem nawet powiedzieć, że mam zamiar podjąć naukę w dziewiątej klasie z pominięciem klasy ósmej. Nie chciał słuchać żadnych argumentów. Miał z niewidomymi jakieś niedobre doświadczenia. Co było robić? Za kilka dni wybrałem się do niego po raz drugi. Próbowałem go przekonać. Kiedy się tak przekomarzaliśmy - on swoje, ja swoje, zeszła do niego dyrektorka z liceum z piętra. Posłuchała chwilę i zwróciła się do mnie: "Jak pan dyrektor pana nie chce przyjąć, proszę przyjść do mnie. Ja pana przyjmę". No tak, ale nie ze mną takie numery. Co to znaczy, że mnie nie chcą? Już uwierzyłem w swoje możliwości i nie zamierzałem z niczego rezygnować.

Podziękowałem więc gorąco i oświadczyłem, że nie skorzystam z tej oferty. Bardzo zdziwiona pani dyrektor zapytała, dlaczego. Odpowiedziałem, że u niej jest już niewidomy uczeń, a tu nie. Dlatego chcę uczyć się w tej szkole, żeby więcej ludzi mogło poznać możliwości niewidomych. Wszystko to jednak nic nie pomogło. Pan dyrektor Grochowski oświadczył, że mnie nie przyjmie i koniec dyskusji.

Pan prezes Stroiński postanowił mi pomóc. Przecież cała awantura powstała z nadgorliwości w wywiązywaniu się z przyrzeczenia, że się będę uczył, czyli realizacji jego warunku. Zaproponował, że napiszemy do kuratorium prośbę o zgodę na eksternistyczne zdanie egzaminów z klasy ósmej. Tak też zrobiliśmy, a w piśmie wskazaliśmy, że chcę zdać egzaminy i uczyć się w liceum pana dyrektora Grochowskiego. Ani słowem przy tym nie wspomnieliśmy, że pan dyrektor słuchać nie chce o przyjęciu mnie do szkoły. Wyglądało to tak, jakby chodziło wyłącznie o eksternistyczne zdawanie klasy ósmej. No i znowu lałem wodę na głowę i uczyłem się. Upały były jak diabli, barak ze sklejki, gorąco jak w piekle, praca ciężka i nauka do późnych godzin wieczornych, spanie i na piątą do pracy. Najgorsze było to, że nie miałem żadnych gwarancji, że coś z tego będzie. Oj, przeżyłem wówczas ciężkie czasy, przeżyłem.

W końcu pan kurator Łojko zaprosił mnie na rozmowę. Poszliśmy z panem prezesem Stroińskim. Nigdy więcej nie nasłuchałem się tylu pochwał pod moim adresem, ile wówczas wypowiedział ich pan Józef Stroiński. Poskutkowało. Dostałem zgodę.

Nigdy wcześniej, ani nigdy później, nie bałem się tak egzaminów. Oczywiście, zorganizował je pan dyrektor Grochowski, bo i co miał zrobić, skoro kurator wyraził zgodę. Ręce mi tak latały, że rysik wyskakiwał poza tabliczkę brajlowską, kiedy usiłowałem zapisać zadanie matematyczne. Uspokoiłem się jednak, a wynik był taki, że we wrześniu, w liceum kierowanym przez pana dyrektora Grochowskiego, rozpoczął naukę w klasie dziewiątej pan niewidomy spółdzielca, metalowiec Stanisław Kotowski. Moje obawy były całkiem nieuzasadnione. Do liceum tego uczęszczałem dwa lata. Ukończyłem tam klasę dziewiątą i dziesiątą. Przez te dwa lata nie spotkało mnie nic przykrego i myślę, że pan dyrektor Grochowski trochę żałował, że postanowiłem maturę robić w innej szkole.

Pracę otrzymałem pod warunkiem, że będę się uczył, a koledzy nazywali mnie studentem i nabijali się, że z tego nic nie będzie. Po tym wyczynie z dyrektorem Grochowskim, już nie było to złośliwe, ale było w tym trochę racji. Dla wykształconych niewidomych nie było tak wiele pracy, przeciwnie, zawsze były z tym problemy. Chciałem skończyć szkołę średnią i iść na studia, ale co dalej?

Znalazłem rozwiązanie. Postanowiłem iść na roczny kurs masażu leczniczego i jednocześnie w jakimś krakowskim liceum skończyć klasę jedenastą i maturę. I nastąpiła powtórka z rozrywki, ale teraz natrafiłem na opór tam, gdzie go się zupełnie nie spodziewałem.

Zaraz po rozpoczęciu nauki w krakowskiej szkole masażu leczniczego złożyłem dokumenty i zostałem przyjęty do klasy jedenastej w korespodencyjnym liceum dla pracujących przy placu Na Groblach w Krakowie. W szkole masażu zapoznano nas z regulaminem, którego jeden z paragrafów zobowiązywał wszystkich słuchaczy do zgłaszania się do wychowawcy o zgodę na wyjście do miasta. Pomyślałem, że muszę mieć stałą przepustkę, bo będę wychodził na kilka godzin w każdą sobotę i niedzielę. Poszedłem więc do pani dyrektor Marii Urban i zacząłem referować swoją sprawę. Jak tylko się zorientowała do czego zmierzam, powiedziała: "Dziecko moje! Tu jest tyle nauki, że i z tym będziesz miał trudności. Mowy nie może być o liceum i maturze". Próbowałem tłumaczyć, że dam sobie radę, że to dla mnie nic nowego. Ale skąd tam, pani dyrektor zmieniła ton. Powiedziała: "Kotowski! Nie zawracajcie mi głowy. To nie jest możliwe i nigdy się na to nie zgodzę" i wyrzuciła mnie za drzwi. Pomyślałem, że trzeba odczekać i poszedłem za kilka dni. Wyleciałem, gdy tylko zacząłem mówić, po co przyszedłem.

Pan Stroiński dał mi kilka adresów osób, które mogłyby mi pomóc, jakby zaistniała taka potrzeba, a wśród nich numer telefonu do kpt. Jana Silhana. Zatelefonowałem z budki telefonicznej. Wiedziałem, że kpt. Silhan z dyrektor Urban dobrze się znają i świetnie współpracują. Oboje pochodzili z Kresów. Kpt. Silhan wysłuchał, wyraził wątpliwości, czy sobie poradzę, ale obiecał porozmawiać z panią dyrektor. Za kilka dni spotkała mnie na korytarzu i powiedziała: "Kotowski! Kapitana Silhana na mnie napuściliście. To idźcie już do tej szkoły, ale ja nie chcę o tym nic wiedzieć. I tak nie dacie sobie rady". Pani dyrektor zwana "Mateńką", jak było wszystko w porządku, do każdego z nas mówiła "dziecko moje", a jak coś jej nie pasowało, od razu mówiła po nazwisku i przez "wy". I rzeczywiście, przez pół roku nawet nie wspomniała o mojej drugiej szkole. Kiedy okazało się, że nie mam problemów z żadnym egzaminem ani zaliczeniem, zaczęła pytać mnie o liceum i wybrała się tam po informacje. Dowiedziała się, że i w liceum problemów nie było. W czerwcu 1962 r. otrzymałem świadectwo maturalne i dyplom dyplomowanego masażysty. No, ale ile się wtedy egzaminów nazdawałem... W liceum trzeba było zdawać egzaminy z każdego przedmiotu, żeby być dopuszczonym do matury, następnie egzaminy maturalne, pisemne i ustne. W szkole masażu również z każdego przedmiotu, a było ich kilkanaście. I wreszcie egzaminy wstępne na psychologię na UJ. Po tych wyczynach byłem najlepszym uczniem pani dyrektor Marii Urban do jej śmierci. Powtarzała to wszystkim rocznikom masażystów i nie tylko. Kiedyś nawet na naradzie dyrektorów zakładów zawodowej rehabilitacji inwalidów chwyciła mnie pod rękę i oprowadziła po wszystkich dyrektorach przedstawiając: "To był mój uczeń, a teraz kolega dyrektor". Każdy też usłyszał, jakim dobrym uczniem byłem.

Cóż, zawsze miałem jakieś przeprawy. Okazało się, że na psychologii w Krakowie nie było jeszcze niewidomego studenta. Odbyło się więc kilka narad pracowników naukowych, asystentów, a nawet studentów z ostatniego roku. Narady te przyniosły pozytywną dla mnie decyzję i zostałem przyjęty po zdaniu egzaminów i zwalczeniu kilkorga konkurentów. O tych naradach nie wiedziałem i nie martwiłem się tym. Dowiedziałem się chyba dopiero na trzecim roku.

Początki studiowania zaliczam do najtrudniejszych okresów mojego życia. Nie otrzymałem miejsca w domu studenta. Na szczęście byłem już pupilkiem pani dyrektor Urban. Zamieszkałem więc w internacie szkoły masażu i starałem się o dom studenta. Po dwóch tygodniach przeniosłem się do "Żaczka". Dodam, że pani dyrektor zleciła jednemu z wychowawców, żeby mi pomagał w pierwszych dniach poruszać się po budynkach, w których odbywały się zajęcia.

Zamieszkanie w domu studenta rozwiązało tylko niektóre moje problemy. Mnóstwo ludzi nieznanych mi, a na dokładkę trudności w poznawaniu ludzi po głosie, mnóstwo miejsc, w których odbywały się zajęcia i od razu masa lektury na ćwiczenia. Myślałem, że sobie nie poradzę. Na szczęście na psychologię przyjęta została niezrównoważona psychicznie koleżanka. Zobaczyła, jak piszę na zajęciach. Na przerwie dopadła do mnie i krzyknęła, co to jest. Ja po cichu tłumaczę, a ona na cały regulator: "Widzieliście coś takiego? Chodźcie zobaczyć! To niebywałe!! A skąd jesteś?". Lody pękły. Kolega z białostockiego, Staszek Nieciuński zebrał manatki i przeniósł się do mojego pokoju, gdzie było jeszcze jedno wolne miejsce. Następnie zgłosiła się Żdana Łukawiecka z nieśmiałym pytaniem, czy nie mam nic przeciwko temu, żeby razem się uczyć. Skończyły się moje problemy, bo zgłosił się jeszcze Marian Naborowski, zgłosiła się Basia Niżankowska, Danusia Barcikowska i Dziuńka Zacharczuk. Miałem więc sześć osób do pomocy, pomagały mi również inne osoby, ale już w mniejszym stopniu. Nie zawsze było wszystko tak, jak potrzebowałem, ale jakoś udawało się pogodzić moje potrzeby z zajęciami i życiem koleżanek i kolegów.

Wielką trudność stanowił brak miejsca, w którym można było czytać głośno literaturę. Wówczas dziewczyny mogły przychodzić do męskiego akademika tylko w określonych dniach i godzinach. Myśmy mieli również ograniczony wstęp do żeńskich akademików. Na dokładkę mieszkałem w pokoju czteroosobowym - ja z kolegą z psychologii, jeden kolega z filologii rosyjskiej i jeden z fizyki. Uczyliśmy się więc w Jagiellonce w pokojach dla naukowców i na korytarzach, w Kolegium bbb Nowum na korytarzach i w chwilowo wolnych salach, na plantach, na dworcu, w Ogrodzie Botanicznym, na cmentarzu, w kawiarniach, gdzie się tylko dało, a wszystko w zależności od pory roku i od pogody. Potem problemy te zostały rozwiązane. Na drugim roku miałem już dwuosobowy pokój, a na piątym jednoosobowy. Wybudowany został nowy dom studentek "Jadwiga". Opiekunką tego domu, a także naszego roku, była pani docent Lidia Geppertowa. Dzięki jej zrozumieniu moich potrzeb i życzliwości, otrzymałem specjalne uprawnienia i mogłem w "Jadwidze" przebywać chociażby całą dobę.

Dyplom magistra otrzymałem w czerwcu 1967 r. i podjąłem pracę.

Jeszcze tylko dodam, że w 1979 r. obroniłem pracę doktorską z polityki społecznej na UŚ. Tym razem bez żadnych sensacji. pani profesor Lucyna Frąckiewicz zgłosiła tę pracę na konkurs najlepszych prac magisterskich i doktorskich do Ministerstwa Pracy, Płac i Spraw Socjalnych. Otrzymałem drugą nagrodę, która była wcale wysoka. Wynosiła trochę więcej niż moje ówczesne dwumiesięczne zarobki. Nie podaję kwot, ponieważ mogłoby to być mylące. Wówczas były to stare pieniądze, ale jeszcze przed hiperinflacją. Tak czy owak, nie można ich porównywać z obecną walutą.

Pani profesor, kiedy wracaliśmy z Warszawy do Katowic po uroczystości wręczenia nagród powiedziała mi, że we wniosku o nagrodę nie napisała, że jej autor jest osobą niewidomą. Bardzo mnie to ucieszyło.

W ten sposób zakończyłem formalną naukę i realizację obietnicy złożonej prezesowi Józefowi Stroińskiemu w maju 1958 r. Jak widać, zajęło mi to okrągłe 21 lat, z czego tylko 6 poświęconych wyłącznie na naukę.

 

 

aaa0

7. Cele rehabilitacyjne nowo ociemniałych

 

Piszę o celach rehabilitacji nowo ociemniałych, a nie o niewidomych, gdyż ci ostatni przeszli proces rehabilitacji w w dzieciństwie i młodości. Pisałem o tym w poprzednich rozdziałach. Ociemniali różnież mają poza sobą wiele nauki życia bez wzroku. Proces rehabilitacji niewidomych i ociemniałych nie został zakończony, bo jest on ciągły i trwa niemal do póki człowiek żyje. Nowo ociemniali zaś są na progu tego procesu albo jeszcze gorzej - nie wiedzą nic o żadnym procesie rehabilitacji. Dlatego im trzeba poświęcić więcej uwagi.

 

aaa0

7.1. Określenie terminów

 

Mówimy o niewidomych, ociemniałych, nowo ociemniałych i używamy kilku innych określeń np. osoby z uszkodzonym wzrokiem. Ponieważ w rozdziale tym będziemy rozważali cele rehabilitacyjne nowo ociemniałych, termin ten określam łącznie z terminami niewidomi i ociemniali. Oto krótkie definicje:

 

Niewidomi - osoby pozbawione możliwości widzenia całkowicie lub w znacznej mierze, u których niepełnosprawność wystąpiła przed ukończeniem piątego roku życia.

 

Ociemniali - osoby, które widziały, lecz wzrok utraciły całkowicie lub w znacznym stopniu. Przyjmuje się, że jeżeli ktoś utracił wzrok przed ukończeniem piątego roku życia, jest osobą niewidomą, a jeżeli po piątym roku życia, osobą ociemniałą. Psychologiczną podstawą rozgraniczenia jest przede wszystkim zdolność do zachowania w pamięci wrażeń i obrazów wzrokowych.

 

Nowo ociemniali - osoby, które nie widzą całkowicie lub widzą bardzo słabo od dwóch lat lub krócej. Przyjmuje się, że dwuletni okres jest niezbędny na adaptację do warunków życia z uszkodzonym wzrokiem.

 

Z definicji nowo ociemniałych wynika, że są oni w szczególnie trudnej sytuacji, bo nie nauczyli się żyć bez wzroku lub z bardzo słabym wzrokiem. Stąd w ich przypadku cele rehabilitacyjne dotyczą spraw podstawowych oraz złożonych.

 

 

aaa0

7.2. Rehabilitacja nowo ociemniałych

 

Nagła, całkowita utrata wzroku, która na szczęście występuje ba

rdzo rzadko, stwarza niewyobrażalnie wielkie problemy i trudności. Najczęściej wydaje się, że życie traci sens, że nic już nie będzie można robić, że człowiek staje się całkowicie zależny od innych ludzi. Powstaje wówczas setki problemów, z których każdy z osobna przerasta siły nowo ociemniałego, a występowanie ich łącznie, niemal w tym samym czasie, wydaje się katastrofą, której nie można przeżyć.

Jeżeli nowo ociemniały traci wzrok całkowicie, traci orientację, nie tylko w przestrzeni czy środowisku społecznym, ale również w czasie. Orientacja w przestrzeni, nawet tej małej, we własnym mieszkaniu nie jest łatwa. Zajmiemy się nią nieco później. To samo dotyczy środowiska społecznego. Stosunkowo łatwo natomiast przywrócić orientację w czasie.

Wydawać by się mogło, że nie jest to aż tak wielki problem. Tak nie jest. Może się zdarzyć, że nowo ociemniały zaśnie, obudzi się i nie wie - jest noc czy dzień, ani która godzina. Jest to niezbędne, żeby wiedzieć, kiedy wrócą domownicy, czy należy zachowywać się cicho, bo jest noc i wszyscy śpią, czy może jest cisza, bo nikogo nie ma w domu. Orientacja w czasie jest też niezbędna do słuchania wybranych audycji radiowych czy wiadomości telewizyjnych, do przyjmowania leków i wielu innych drobnych i poważniejszych spraw. Osoba której pozostały chociażby niewielkie możliwości widzenia, nie ma problemu z rozróżnianiem dnia i nocy, ale wskazówek i cyfr na zegarku może już nie widzieć. Bezwzrokowe sposoby orientacji w czasie mają więc i dla niej duże znaczenie.

Warto podkreślić, że możliwość orientacji w czasie, oprócz znaczenia praktycznego, ma wielkie znaczenie psychologiczne. Pozwala przezwyciężać lęk, unikać stresów związanych z niemożliwością wykonywania różnych czynności w odpowiednim czasie oraz oczekiwać określonych wydarzeń we właściwym czasie.

Proces rehabilitacji osób nowo ociemniałych dobrze jest zaczynać od przywrócenia możliwości orientacji w czasie. Wiemy, że jest to jedno z łatwiejszych zadań rehabilitacyjnych, a dobre wyniki uzyskiwane dość łatwo, stwarzają dobre podstawy do podejmowania trudniejszych zadań rehabilitacyjnych.

Prostym sposobem orientowania się w czasie przez osoby nowo ociemniałe jest cicho grające radio. Jest to metoda prosta, ale nie jest doskonała. Są osoby, które nie znoszą ciągle włączonego radioodbiornika. Jego dźwięki mogą przeszkadzać też innym domownikom, zwłaszcza w nocy. Poza tym z radia nie w każdej chwili można dowiedzieć się, która jest godzina. Niekiedy trzeba poczekać kilka, kilkanaście minut, a nawet dłużej, zanim podadzą sygnał czasu lub powiedzą godzinę.

Jeżeli jednak ktoś lubi mieć radio ciągle włączone i nie musi znać dokładnego czasu w każdej chwili, jest to łatwa i niezła metoda.

Dokładniejszą metodą jest korzystanie z zegarka. Na początek lepszy jest zegarek mówiący. Nie jest to kosztowna pomoc rehabilitacyjna i nie wymaga nauki posługiwania się nią. Wystarczy wiedzieć, gdzie nacisnąć i sprawa załatwiona. Można też nastawić siłę głosu tak, żeby korzystanie z zegarka nie przeszkadzało innym domownikom. Ociemniały powinien pamiętać, że pozostali członkowie rodziny, czy inne osoby wspólnie zamieszkałe, pracują, uczą się lub spełniają inne obowiązki. Muszą więc mieć dobre warunki do wypoczynku. Jeżeli więc jest to możliwe, nie należy im przeszkadzać, zwłaszcza nie zakłócać ciszy nocnej.

Bardzo dobre są brajlowskie zegarki. Można posługiwać się nimi bez wywoływania żadnych dźwięków. Dodam, że nie jest to trudne zadanie i nawet nie wymaga znajomości pisma punktowego. Godzina dwunasta oznaczona jest trzema punktami. Godzina szósta oznaczona jest dwoma punktami, znajduje się naprzeciw dwunastej. Dwoma punktami, oznaczone są też godziny trzecia i dziewiąta, a pozostałe jednym punktem.

Posługiwanie się tak skonstruowanym zegarkiem jest bardzo łatwe. Na początek jednak, może lepiej używać zegarka mówiącego, a w przypadku osób, którym pozostały pewne możliwości widzenia, zegarkiem z powiększoną tarczą lub powiększonym wyświetlaczem. Później może przyjść czas na zegarek brajlowski.

Drugim bardzo poważnym problemem osób, które utraciły wzrok całkowicie lub prawie całkowicie, jest orientacja w przestrzeni. Jak już wspomniałem, nie jest to łatwe nawet we własnym mieszkaniu. Osoba ociemniała doskonale zna swoje mieszkanie. Poruszała się po nim najczęściej przez wiele lat, w tym również w nocy, bez światła. Po utracie wzroku jednak, wszystko stało się o wiele trudniejsze.

Nie ma prostej recepty, jak trudność tę przezwyciężyć. Wymaga to czasu, gromadzenia doświadczeń, poznania wielu metod radzenia sobie w różnych sytuacjach, w tym we własnym mieszkaniu.

Zwrócę jeszcze uwagę na:

a) konieczność odkładania wszystkich przedmiotów zawsze na ich stałe miejsce,

b) pozostawianie mebli na stałych miejscach,

c) niepozostawianie uchylonych drzwi i drzwiczek - powinny być one, albo zamknięte, albo szeroko otwarte. W przeciwnym przypadku, osoba ociemniała będzie uderzała głową lub innymi częściami ciała o uchylone drzwi do pokoi lub szaf, szafek, wysunięte krzesła i szuflady.

Niestety, zachowanie takiego porządku nie jest łatwe. Nie zależy to wyłącznie od osoby ociemniałej. Pozostali domownicy, jeżeli wcześniej nie przestrzegali podobnych zasad, mają wielkie trudności, żeby nauczyć się tej sztuki. Człowiek widzący nie zawsze odczuwa potrzebę rygorystycznego postępowania według stałych zasad. Bardzo łatwo kontroluje przestrzeń, i to nie tylko we własnym mieszkaniu, ale i tę wielką poza mieszkaniem. Wzrok umożliwia to bez wysiłku, a nawet bez udziału świadomości. Dla ociemniałego przestrzeganie porządku staje się zagadnieniem pierwszorzędnej wagi.

Warto jednak pamiętać, że ociemniały nie powinien stać się tyranem, który bezwzględnie domaga się respektowania jego praw i zaspokajania potrzeb. Jak już wspomniałem, dla osób widzących takie rygorystyczne przestrzeganie organizacji przestrzeni i porządku w niej może być bardzo trudne. Ociemniały natomiast, sam powinien przestrzegać je bezwzględnie w takim zakresie, jaki jest możliwy. Powinien odkładać na stałe miejsca przedmioty, którymi się posługuje. W łazience powinien mieć własną szafkę lub tylko półkę, albo część półki, na której trzymać będzie swoje toaletowe przedmioty, kosmetyki itp. Powinien pamiętać, że jeżeli coś odłoży na inne miejsce, łatwo tego nie znajdzie. Nie może bowiem rozejrzeć się i zobaczyć, gdzie znajduje się potrzebny mu przedmiot. Nie powinien odkładać byle gdzie różnych przedmiotów nawet na chwilę. Zdarzyć się może, że zapomni, odejdzie i później ma problem.

Małe przedmioty, np. klucze, zapalniczkę, elektroniczny notatnik, ciemne okulary, powinien wkładać do kieszeni, jeżeli nie może odłożyć ich na właściwe miejsce.

Ostatnia sprawa, na którą chcę zwrócić uwagę. W początkowym okresie ociemniały powinien poruszać się powoli, ostrożnie, nie robić gwałtownych ruchów i nie gestykulować. Szybkie, szerokie ruchy mogą być przyczyną bolesnego uderzenia się, potrącenia czegoś, przewrócenia, rozlania, stłuczenia, ubrudzenia.

Chciałem zwrócić uwagę czytelników na niektóre trudności nowo ociemniałych i niektóre sposoby ich przezwyciężania. Oczywiście, nie jest to podręcznik radzenia sobie osoby nowo ociemniałej we własnym mieszkaniu. Podręcznik taki musiałby być znacznie obszerniejszy.  Mam jednak nadzieję, że uwagi moje ułatwią udzielanie podstawowych rad nowo ociemniałym oraz członkom ich rodzin i zachęcą do poszukiwania pomocy specjalistów oraz korzystanie z literatury fachowej.

 

 

aaa0

7.3. Podstawowe cele rehabilitacji nowo ociemniałych

 

Z faktu, że nowo ociemniały i jego rodzina najczęściej chce wierzyć w możliwości odzyskania wzroku, wynika pierwszy cel rehabilitacyjny, który stanowić będzie podstawę osiągania innych celów. Chodzi o to, żeby nowo ociemniały i jego rodzina przestali wierzyć w szybkie odzyskanie wzroku, a zaczęli wierzyć w możliwości rehabilitacji.

Ten pierwszy cel jest bardzo trudno osiągalny i niekiedy trzeba kilkunastu lat, żeby nowo ociemniały w to uwierzył. Mało tego, przekonywanie go o braku możliwości leczenia nie należy do zadań przyjemnych i łatwych. Jest to tym bardziej trudne, że okuliści często informują, że obecnie nie dysponują skuteczną metodą przywrócenia wzroku, ale jednocześnie stwarzają podstawy nadziei, że może w przyszłości będą takie metody - postęp nauk medycznych jest tak wielki...

Nie warto więc skupiać się na zwalczaniu wiary w odzyskanie wzroku, chociaż jest ona wielką przeszkodą w podjęciu rehabilitacji. Korzystniej jest przekonywać nowo ociemniałego, że nauczenie się radzenia sobie bez wzroku, w żadnym stopniu nie utrudni jego odzyskania, jeżeli wyłonią się takie możliwości. Zanim jednak to nastąpi, trzeba jakoś żyć, trzeba jakoś sobie radzić. Trzeba więc nauczyć się wykonywania chociażby tylko najważniejszych czynności życiowych.

Uwierzenie w możliwości osób niewidomych i w możliwości ich rehabilitacji również nie należy do zadań łatwych. Nie wiąże się ono z odbieraniem nadziei, ale stoi w sprzeczności z całym dotychczasowym doświadczeniem oraz ze stereotypami i mitami na temat niewidomych funkcjonującymi w świadomości społecznej, a więc i w świadomości nowo ociemniałego oraz w świadomości członków jego rodziny, przyjaciół,znajomych..

Dlatego rehabilitację dobrze jest rozpoczynać od bardzo małych kroków, od czynności łatwjejszych i praktycznie wykazywać możliwości ich wykonywania bez wzroku. W ten sposób łatwiej uda się zachęcić nowo ociemniałego do świadomego podejmowania wysiłków zmierzających do usamodzielnienia się, do uniezależnienia się od innych, do chęci włączania się w różne dziedziny życia.

Dalsze cele tylko wymieniam bez ich omawiania. Do celów rehabilitacji nowo ociemniałych zaliczyć należy, m.in.:

- nauczenie wykonywania czynności higienicznych i samoobsługowych metodami bezwzrokowymi,

- nauczenie posługiwania się zegarkiem brajlowskim albo mówionym, radioodbiornikiem, telefonem i innymi urządzeniami, którymi nowo ociemniały posługiwał się przed utratą wzroku,

- nauczenie korzystania z pisma z: pisma punktowego, odtwarzaczy książek, ewentualnie z komputera,

- samodzielnego chodzenia we własnym mieszkaniu i poza mieszkaniem przy pomocy białej laski lub psa przewodnika,

- zaopatrzenie w odpowiedni dla danej osoby sprzęt rehabilitacyjny,

- jeżeli jest to potrzebne i możliwe, przeszkolenie w wykonywaniu jakiejś pracy i zatrudnienie.

Zrealizowanie tych celów umożliwi urzeczywistnienie celów z zakresu rehabilitacji psychicznej i społecznej.

Wyodrębniam te ostatnie cele, gdyż uważam, je za najtrudniejsze do osiągnięcia. Najłatwiej osiągać takie cele, które zależą wyłącznie albo prawie wyłącznie od nowo ociemniałego. Do takich celów należą m.in.: wykonywanie czynności higienicznych i samoobsługowych, korzystanie ze sprzętu rehabilitacyjnego, posługiwanie się pismem. Inne cele m.in.: samodzielne chodzenie po drogach publicznych i podróżowanie, współżycie w grupie społecznej, zatrudnienie zależą tylko częściowo od nowo ociemniałego. Wiążą się bowiem z koniecznością wchodzenia w relacje z innymi ludźmi, co niekiedy wiąże się z ich niewłaściwym stosunkiem do niewidomych, a jeszcze częściej ze wstydem osoby niewidomej czy ociemniałej z powodu niepełnosprawności,. Zatrudnienie na przykład wymaga zgody pracodawcy i akceptacji przez innych pracowników.

Należy podkreślić, że celów rehabilitacyjnych nie da się realizować kolejno, np. najpierw nauczyć się pisma punktowego, potem samodzielnie chodzić po drogach publicznych, potem znaleźć pracę. Takie postępowanie nie jest możliwe, bo człowiek nie składa się z części niezależnych od siebie. U człowieka jedno zależy od drugiego, jedno zazębia się z drugim, warunkuje, ułatwia lub utrudnia. Nauczenie się samodzielnego chodzenia w miejscach publicznych wiąże się z opanowaniem technik posługiwania się długą białą laską, zwracania uwagi na bodźce z otoczenia pozyskiwane przy pomocy słuchu, dotyku nóg, węchu, wibracji, nauczenia się selekcji sygnałów - pomijania jednych, a uwzględniania innych. Przykładem może być warkot samolotu, który najczęściej nie ma żadnego znaczenia dla niewidomego i warkot samochodu, który ma dla niego żywotne znaczenie.

Nauczenie się tego zależy wyłącznie od niewidomego czy nowo ociemniałego. Samodzielne poruszanie się jednak w miejscach publicznych wiąże się z koniecznością pokonania strachu i, co jeszcze trudniejsze, skrępowania z powodu niepełnosprawności - bo ludzie patrzą! A więc niezbędna jest rehabilitacja psychiczna.Trzeba więc jednocześnie realizować te dwa cele.

W praktyce osiąganie celów łatwiejszych, ale również ważnych, budzi wiarę we własne możliwości i ułatwia podejmowanie celów trudniejszych. Przekonanie nowo ociemniałego, że będzie mógł w miarę bezpiecznie poruszać się po drogach publicznych ułatwi naukę orientacji przestrzennej. Stanowić też będzie dobrą podstawę rehabilitacji psychicznej, a razem z nią rehabilitacji społecznej. Przeciwnie, zniechęcenie przy nauce brajla może wpłynąć na obniżenie wiary we własne możliwości i zahamować postępy w innych dziedzinach, np. w orientacji przestrzennej. Może to spowodować trudności psychiczne i utrudniać kontakty z ludźmi.

 

Rehabilitacja po utracie wzroku wymaga uwzględniania metod bezwzrokowych, tj. takich, które stosują osoby całkowicie niewidome oraz te, które posiadają minimalne możliwości widzenia. Osoby, którym pozostały znaczne możliwości widzenia, a na szczęście obecnie najczęściej tak właśnie jest, mają mniej praktycznych trudności. Nie znaczy to, że nie mają ich zupełnie, ale są one mniejsze niż osób całkowicie niewidomych i mają inny charakter.

Jeżeli utrata wzroku następuje stopniowo, łatwiej jest dostosowywać się do zmieniających się okoliczności. Wówczas można również stopniowo opanowywać metody bezwzrokowe i stosować je przy wykonywaniu coraz liczniejszych czynności.

Mam nadzieję, że prezentowane uwagi, spostrzeżenia, przemyślenia i rady przydadzą się również osobom słabowidzącym. Może okażą się też pożyteczne dla osób widzących, których bliscy tracą wzrok. Myślę, że osoby niewidome, które nauczyły się żyć z niepełnosprawnością również mogą skorzystać z prezentowanych przemyśleń. Mogą one zastanowić się nad stosowanymi metodami, niewykorzystywanymi możliwościami i propozycjami, które mogą ułatwić im życie.

 

aaa0

7.4. Warunki realizacji celów osób nowo ociemniałych

 

Utrata wzroku jest wielkim dramatem, im stopień utraty jest większy, tym trudniej pogodzić się z nową sytuacją i tym trudniej nauczyć się w niej funkcjonować. Najtrudniej jest, jeżeli następuje całkowita utrata wzroku - ślepota czarna albo medyczna. Każde możliwości widzenia, chociażby minimalne odgrywają rolę praktyczną i jeszcze większą rolę psychologiczną.

Jeżeli utrata wzroku jest całkowita, jeżeli następuje nagle, na przykład na skutek wypadku, sytuacja jest jeszcze trudniejsza. Trudniej się z nią pogodzić, trudniej wytyczać jakiekolwiek cele, w tym cele rehabilitacyjne. Na ogół osoba nowo ociemniała nie jest do tego zdolna. Wymaga ona fachowej, taktownej pomocy. Pomocy takiej wymagają również członkowie jej rodziny. Osoba nowo ociemniała oraz członkowie jej rodziny bowiem nie znają możliwości osób niewidomych, nie wiedzą nic albo prawie nic o rehabilitacji niewidomych i nie wierzą w jej skuteczność.

W tej sytuacji wytyczanie i osiąganie celów rehabilitacyjnych, jak zawsze, zależy od wielu czynników. Postaram się wymienić najważniejsze z nich, które trzeba uwzględnić i krótko je omówić.

Stan wzroku - im utrata jest większa, tym trudniejsza rehabilitacja, tym trudniej wytyczać i realizować cele rehabilitacyjne.

Ogólny stan zdrowia - jeżeli oprócz utraty wzroku występują poważne schorzenia albo dodatkowe niepełnosprawności, to ograniczają one możliwości rehabilitacji. Stan zdrowia zawsze trzeba uwzględniać. Inaczej wytyczone cele okazać się mogą zupełnie nieosiągalne.

Wiek, w którym nastąpiła utrata wzroku - im człowiek jest młodszy, tym łatwiej przychodzi mu dostosowanie się do nowych, trudniejszych warunków. Jeżeli jest już w mocno podeszłym wieku, możliwości rehabilitacji są poważnie ograniczone, albo nie istnieją zupełnie. Ludzie bardzo starzy, nawet jeżeli widzą dobrze, potrzebują opieki, a nawet pielęgnacji. Jeżeli stary człowiek utraci wzrok, tym bardziej potrzebuje opieki i pielęgnacji.

Płeć - nie musi wpływać na możliwości rehabilitacji, ale jednak są pewne różnice. Kobiety, na ogół, są bardziej wrażliwe, bardziej ostrożne, bardziej liczą się z opinią sąsiadów i osób nieznajomych. Trudniej im przezwyciężyć skrępowanie z powodu niepełnosprawności, co ma wielkie znaczenie w opanowaniu umiejętności samodzielnego poruszania się po ulicach i innych drogach publicznych. Skrępowanie to poważnie utrudnia osiągnięcie dobrego poziomu rehabilitacji psychicznej, a zwłaszcza społecznej. W innych dziedzinach kobiety mogą osiągać łatwiej dobre rezultaty, np. opanowania bezwzrokowych metod wykonywania prac z zakresu gospodarstwa domowego czy opanowania pisma punktowego.

Poziom wykształcenia - im wyższy stopień wykształcenia, tym łatwiej uczyć się nowych czynności i przyswajać sobie nową wiedzę. Nie jest to regułą, bo samo wykształcenie nie decyduje o wszystkim. Ważne są też inne czynniki, te już wymienione i te, które wymienię poniżej.

Cechy osobowości - osoby nastawione bardziej optymistycznie do życia, łatwiej dostosowują się do nowych warunków. Tak samo osobom wytrwałym, pracowitym, systematycznym, dokładnym itd. łatwiej wszystko przychodzi, rehabilitacja również.

Światopogląd - osoby wierzące mogą z religii czerpać siły do walki z przeciwnościami życia po niewidomemu, osoby ideowe oparcie znajdują w wyznawanych ideach, osoby, które aktywnie dążą do osiągania celów łatwiej będą sobie radziły z utratą wzroku niż osoby raczej bierne.

Poziom kultury, zainteresowania, zamiłowania, nawyki kulturalne również mogą wywierać wpływ na wytyczanie i osiąganie celów rehabilitacyjnych.

Warunki środowiskowe - im środowisko, w którym żyje osoba nowo ociemniała jest na wyższym poziomie rozwoju społeczno-kulturalnego, tym łatwiej zaakceptuje osobę niepełnosprawną i nie będzie utrudniało jej rehabilitacji. Przeciwnie, im środowisko jest bardziej prymitywne, tym trudniej się z nim zintegrować, tym więcej niewłaściwych zachowań wobec nowo ociemniałego, tym trudniej mu realizować cele rehabilitacyjne.

Możliwość skorzystania z fachowej pomocy - im łatwiej jest skorzystać z pomocy instruktorów rehabilitacji niewidomych, psychologa wyspecjalizowanego w pracy z niewidomymi, tym łatwiej realizować cele rehabilitacyjne.

W każdym przypadku osoby nowo ociemniałej mamy do czynienia z paletą różnych warunków. Często są to niekorzystne okoliczności, czasami zaś korzystne.

Do korzystnych należy zaliczyć:

- możliwość korzystania z opieki dobrego lekarza okulisty, który potrafi skierować do stowarzyszenia sprawnie działającego na rzecz niewidomych i słabowidzących, do którego jest dogodny dojazd,

- stowarzyszenie dysponuje fachowcami,

- nowo ociemniały jest młody, silny, zdrowy, wykształcony, mądry,

- ma zapewnione warunki materialne życia,

- jego rodzina chce i potrafii współdziałać w trudnym procesie rehabilitacji,

- środowisko nowo ociemniałego jest kulturalne, które nie będzie utrudniało procesu rehabilitacji.

Do niekorzystnych warunków należy zaliczyć, m.in.:

- podsycanie przez lekarza okulistę nadziei na odzyskanie wzroku wówczas, kiedy nie ma takich możliwości i najprawdopodobniej w najbliższych latach ich nie będzie,

- zły ogólny stan zdrowia nowo ociemniałego,

- brak wystarczających środków do życia i zapewnienia odpowiednich warunków dzieciom,

- brak fachowej pomocy oraz wiedzy, że pomoc taka jest możliwa i potrzebna,

- niekulturalne czy nawet patologiczne środowisko,

- uzależnienia od alkoholu lub narkotyków.

Najczęściej warunków, w jakich żyje osoba nowo ociemniała nie daje się łatwo zmienić. Zawsze jednak trzeba się z nimi liczyć, uwzględniać przy wytyczaniu celów rehabilitacyjnych.

 

aaa0

7.5. Moje doświadczenia

 

Wzrok częściowo utraciłem we wczesnym dzieciństwie i powolutku tracę go ciągle. Nie mam więc żadnych doświadczeń jako osoba nowo ociemniała. W pracy zawodowej jednak spotykałem się z takimi osobami. Poniżej przedstawie kilka przykładów, które zilustrują wpływ cech osobowościowych nowo ociemniałych na przebieg ich rehabilitacji.

 

Trzy pozytywne przykłady

 

Maturzystka zamierzała podjąć studia filologię polską. W wakacje uległa wypadkowi i całkowicie straciła wzrok. Po zakończeniu leczenia obrażeń, od razu wyjechała na kurs rehabilitacji podstawowej o charakterze ogólnym, następnie na kurs pisma punktowego. Na obydwu kursach miała też ćwiczenia z orientacji przestrzennej. Po roku podjęła naukę w szkole masażu leczniczego. Nie siedziała i nie płakała nad sobą. Zabrała się do pracy, zdobyła zawód i może podjęła studia. Nie znam dalszych jej losów.

 

Mężczyzna po trzydziestce, w wyniku wypadku całkowicie stracił wzrok, jedną rękę i prawie całą dłoń drugiej ręki. Pozostał mu tylko jeden palec i to ten mały. Mimo tak ciężkich uszkodzeń ciała i utraty wzroku chciał pracować. Uczył się obsługiwać proste maszyny do obróbki metali np. prasy balansowe. Ciekawe jest to, że tym jednym palcem nauczył się pisać na zwykłej maszynie.

Można sobie wyobrazić, jak karkołomne to było zadanie. Jeżeli ktoś nie zna metody pisania wszystkimi palcami, niech spróbuje bez posługiwania się wzrokiem trafiać we właściwe klawisze na klawiaturze komputera. Nie jest to łatwe również dla osób, które piszą wszystkimi palcami, a co dopiero uczyć się tej umiejętności od podstaw. Dodam, że na maszynie pisze się trudniej niż na klawiaturze komputera, gdyż trzeba używać dość dużej siły. Człowiek ten miał tylko mały palec, a więc najsłabszy.

 

Inżynier całkowicie utracił wzrok w wypadku. Już w szpitalu zaczął uczyć się brajla. Potem nauczył się pisać na maszynie i wykonywać inne czynności metodami bezwzrokowymi. W krótkim czasie został zatrudniony w spółdzielczości niewidomych, gdzie pełnił odpowiedzialne funkcje. Obecnie jest już emerytem, ale ciągle podejmuje zadania, które wydawałoby się, że nie są odpowiednie dla niewidomych, np. żeglarstwo.

 

Trzy negatywne przykłady

 

Młody osiemnastoletni mężczyzna utracił wzrok. Matka bardzo to przeżywała i przesadnie się nim opiekowała. Pilnowała, żeby się nie przemęczał, żeby sam nie wychodził na ulicę, żeby nie wymagać od niego czegokolwiek. Wszędzie i zawsze chodził z matką. Wyglądało na to, że bardzo mu odpowiada taka sytuacja. Tak jednak nie było. Na skutek zaburzeń psychicznych został poddany leczeniu psychiatrycznemu w zakładzie zamkniętym. Nie znam dalszych jego losów.

 

Górnik w średnim wieku na skutek wypadku w kopalni całkowicie utracił wzrok. Ktoś go poinformował, że w ostatniej fazie opracowywania jest cudowny aparat dla niewidomych o nazwie "Heliotrop". Nie chciał niczego się uczyć, nie podejmował żadnych wysiłków, żeby dostosować się do nowych warunków tylko czekał na ten cudowny aparat.

Prawda jednak była taka, że ten cudowny "Heliotrop" nigdy nikomu się nie przydał, gdyż przy jego pomocy, można było tylko wykrywać źródło światła i kontrastowe plamy. Aparat okazał się potrzebny tylko jego twórcy.

Ociemniały górnik otrzymał wysoką rentę górniczą i tym się zadowolił.

 

Dwudziestokilkuletni mężczyzna położył się spać jako osoba widząca, a obudził się jako ociemniały. Jakiś znachor wytłumaczył mu, że oślepł w łóżku i w łóżku zostanie uzdrowiony. Czekał więc na to uzdrowienie i słuchać nie chciał o rehabilitacji.

 

Warto jeszcze porównać losy dwóch mężczyzn, którzy stracili po jednej nodze. Jeden z nich stracił nogę, a drugi nogę i wzrok. Ten drugi pracował w spółdzielni niewidomych, uczył się i studiował. Samodzielnie jeździł po całym kraju.

Ten pierwszy - również przemieszczał się w przestrzeni, ale tylko z tapczanu na fotel i z fotelu na tapczan. Mimo że miał ukończone studia i był kierownikiem szkoły, nie chciał niczym się zajmować. Uważał, że brak nogi zwalnia go z wszelkich prac i wszelkich obowiązków. Jego życie ograniczało się do oglądania telewizji, czytania gazet  i gry w brydża.

Podane przykłady, zwłaszcza ten ostatni, świadczą o tym, że nie stopień niepełnosprawności fizycznej jest najważniejszy, lecz stosunek do swojej niepełnosprawności i do życia.

Podałem przykłady przeciętnych ludzi, tj. nie jakoś szczególnie wybitnych. Wybitni bowiem działają na szczególnych zasadach. O dokonaniach takich osób można przeczytać w bbb podrozdziałach rozdziału bbb.  

 

Oczywiście, kiedy będziemy zastanawiali się nad wytyczaniem celów rehabilitacyjnych dla konkretnej osoby, to bliższe będą nam przykłady, maturzystki, inżyniera i innych przeciętnych osób z uszkodzonym wzrokiem  osób niż Kołodziejczyka i Stephena Williama Hawkinga. Warto jednak wiedzieć i o takich ludziach, gdyż ich osiągnięcia doskonale wykazują, że nie fizyczna niepełnosprawność decyduje o losach człowieka, ale intelekt i wola walki z przeciwnościami.

 

 

aaa0

8.Cele rehabilitacji zawodowej

 

aaa0

8.1. Rehabilitacja zawodowa

 

Rozważania zacznę od definicji rehabilitacji zawodowej.

"Rehabilitacja zawodowa - przygotowanie do wykonywania odpowiedniej pracy, zatrudnienie na odpowiednim stanowisku, jeżeli trzeba, odpowiednie przygotowanie stanowiska pracy i jego otoczenia oraz włączenie w grupę społeczną zakładu pracy".

Definicję tę można bardziej rozbudować, ale już ta skrótowa zawiera ważne warunki, które muszą być spełnione, żeby można było mówić o pełnej rehabilitacji zawodowej.

Pierwszym takim warunkiem jest odpowiednie przygotowanie do pracy. I trzeba od razu stwierdzić, że w naszym kraju nie jest z tym najlepiej. Jest trochę możliwości zdobycia zawodu na różnych poziomach, ze szkołami wyższymi włącznie. Możliwości tych młodzież słabowidząca ma znacznie mniej niż młodzież bez niepełnosprawności, a młodzież niewidoma jeszcze mniej. Najgorsze jest jednak to, że dotyczą one niemal w całości młodzieży. W przypadku osób dorosłych, jeżeli tracą wzrok, w zasadzie pozostaje tylko nauka masażu leczniczego. Podjęcie jej wymaga jednak pewnych predyspozycji fizycznych i psychicznych, dobrego stanu zdrowia, średniego wykształcenia, niezbyt zaawansowanego wieku życia i wyjazdu do szkoły na dwa lata.

Dorośli ociemniali mają więc bardzo skromne możliwości zdobywania nowych kwalifikacji zawodowych oraz nauczenia się wykonywania wcześniej wyuczonego zawodu metodami bezwzrokowymi. W ostatnich latach organizuje się mnóstwo szkoleń, jak poszukiwać pracy i prawie wcale, jak ją wykonywać.

Powstał też pewnego rodzaju mit - obsługa komputera jako przygotowanie do pracy zawodowej.

Umiejętność posługiwania się techniką komputerową jest bardzo ważnym elementem rehabilitacji zawodowej, ale tylko elementem. Niewidomy musi umieć coś wykonywać, w czym komputer jest przydatny. Sama umiejętność posługiwania się komputerem i urządzeniami peryferyjnymi nie stanowi wystarczającej podstawy do podjęcia pracy zawodowej i jej wykonywania. Konieczne jest opanowanie umiejętności prowadzenia, np. telemarketingu, poradnictwa z jakiejś dziedziny, wyszukiwania i opracowywania informacji, prowadzenia baz danych.

Umiejętność posługiwania się komputerem można porównać do znajomości języka obcego. Sama taka znajomość nie wystarczy do pracy. Trzeba umieć tłumaczyć, uczyć, udzielać informacji, prowadzić negocjacje itp. Onufry Zagłoba mówił o Michale Korybucie Wiśniowieckim, że zna kilka języków, ale w żadnym nie ma nic do powiedzenia.

Celem rehabilitacji zawodowej na początkowym etapie, jest dobre przygotowanie się do pracy, zdobycie niezbędnych kwalifikacji, wiedzy i umiejętności oraz nawyków. Pamiętajmy, że niewidomemu znacznie trudniej jest wykonywać niemal wszystkie prace. Jeżeli chce dorównać pracownikom widzącym, musi być dobrze przygotowany do pracy i musi bardziej angażować się w to co robi, niż pracownicy widzący. Często musi też poświęcać więcej czasu i wysiłku, a czasami znacznie więcej niż pracownicy widzący.

Mitem jest, że niewidomi mogą być lepszymi pracownikami niż osoby widzące. , Bardzo dobry niewidomy pracownik może być lepszy od widzącego lesera, a nawet przeciętnego pracownika, ale to o niczym nie świadczy. Niewidomy o podobnych predyspozycjach fizycznych i psychicznych, podobnym wykształceniu, podobnej motywacji i wszystkim innym, co ma wpływ na wykonywanie pracy zawodowej jakimi dysponuje pracownik widzący, nie może być od niego lepszy. Co najwyżej może mu dorównać, ale to tylko w wąskim zakresie, przy wykonywaniu wyselekcjonowanych czynności w długim okresie. Twierdzę, że:

- wybitny niewidomy pracownik może skutecznie rywalizować z bardzo zdolnym widzącym pracownikiem,

- bardzo zdolny ze zdolnym,

- zdolny z przeciętnym,

- przeciętny ze słabym,

- słaby z bardzo słabym,

- bardzo słaby z nikim.

W rozdziale bbb można przeczytać o Stanisławie Bukowieckim, Januarym Kołodziejczyku czy Karolu Szajnosze. Osiągnęli oni wybitne rezultaty w pracy, którą wykonywali. Nie oznacza to jednak, że brak wzroku w jakikolwiek sposób pracę im ułatwił. Z pewnością, gdyby nie utrata wzroku, ich osiągnięcia byłyby jeszcze większe.

Reasumując chcę raz jeszcze podkreślić, że dobre opanowanie wiedzy i umiejętności wymaganych przy wykonywaniu pracy zawodowej jest podstawowym warunkiem, żeby być dobrym pracownikiem. Dalej, należy chcieć dorównać innym pracownikom, nie liczyć na ulgi w pracy, być człowiekiem ambitnym, odpowiedzialnym, wytrwałym, systematycznym, no i umieć współdziałać ze współpracownikami. Bez tego, niewidomy nie będzie dobrym pracownikiem. On nie może liczyć na improwizację, na to, że zrobi później, że może uda się wymigać. Powinien liczyć się, że niedociągnięcia będą zaliczane na konto jego niepełnosprawności i negatywnie oceniane.

Kolejna sprawa - to zatrudnienie na odpowiednim stanowisku, przy wykonywaniu odpowiedniej pracy, odpowiednich czynności zawodowych.

Są prace, które z góry należy wykluczyć. Trudno, żeby niewidomy był lekarzem, chociaż w pewnych warunkach może leczyć, może np. być konsultantem albo lekarzem psychiatrą. Jest to jednak możliwe tylko w przypadku ociemniałych lekarzy, którzy wykształcenie medyczne zdobyli przed utratą wzroku. Niewidomy nie będzie lotnikiem, kierowcą, operatorem dźwigu ani suwnicy, nie będzie malarzem pokojowym ani laborantem medycznym. Długo można wymieniać, kim nie może być niewidomy. Nas bardziej powinno interesować, kim może być niewidomy pracownik, jakie prace może wykonywać.

Nie jest łatwo odpowiedzieć na te pytania. Możliwości człowieka są niemal nieograniczone i możliwości techniki są również niemal nieograniczone. Z tych względów, to co w przeszłości było niemożliwe, staje się możliwe, a to co jest obecnie niewykonalne, nie musi takie być w przyszłości.

Jak już pisałem, wybór szkoły, a następnie zawodu, zależy od wielu czynników, tj. od: stanu zdrowia, zdolności, zamiłowań, sprawności, miejsca zamieszkania, oferty pracy na danym terenie i innych. Z tych względów, omawianie konkretnych zawodów, możliwości i ograniczeń, które się z nimi wiążą nie jest możliwe. Tego rodzaju omawianie bowiem wymaga uwzględnienia wszystkich tych czynników. Możliwe więc jest w odniesieniu do konkretnych przypadków, a nie do uogólnień.

Warto natomiast zapoznać się z wykazem zawodów i prac, jakie niewidomi i słabowidzący wykonywali lub wykonują. Taki wykaz znajdą czytelnicy w rozdziale bbb. Wykaz ten może okazać się niepełen, gdyż ciągle następują zmiany, pojawiają się nowe zawody i możliwości, inne zanikają na przykład na skutek postępu technicznego i technologicznego. Poza tym, być może, że jakieś zawody czy prace pominąłem. Mimo to myślę jednak, że przeczytanie zestawienia, poszerzy wiedzę na ten temat i ułatwi ocenę własnych możliwości.

Kolejne zadanie - to dostosowanie stanowiska pracy do możliwości niewidomego lub słabowidzącego pracownika oraz dostosowanie otoczenia stanowiska pracy. I to jest jedno z łatwiejszych zadań. Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w znacznej mierze finansuje to zadanie. Istnieją też możliwości techniczne służące temu celowi. Trzeba tylko dobrze się zastanowić, sprawę skonsultować z niewidomymi zatrudnionymi przy wykonywaniu podobnej pracy lub z osobami zajmującymi się doradztwem zawodowym i przekonać pracodawcę.

Trudnym zadaniem, a zarazem bardzo ważnym celem rehabilitacji zawodowej jest włączenie w grupę społeczną zakładu pracy, adaptacja do nowych warunków fizycznych i społecznych zakładu pracy. Niezbędna jest tu umiejętność współżycia i współdziałania z ludźmi, rezygnacja z nachalnego wymuszania swoich rzeczywistych lub rzekomych praw, koleżeństwo itp.

W tym miejscu należy dodać, że poważnym utrudnieniem prawidłowego funkcjonowania w społecznym środowisku zakładu pracy mogą być uprawnienia niepełnosprawnych pracowników. Jakieś dodatkowe przerwy w pracy, częste zwolnienia, np. na badania lekarskie, krótszy czas pracy, dodatkowe urlopy, mogą wywoływać zazdrość i niechęć do niepełnosprawnego pracownika. Znam takie przykłady.

Dodam, że w naszym kraju nie istnieje zorganizowana pomoc w adaptacji do warunków nowego zakładu pracy, podobna do tej, która istnieje na przykład w Holandii. Tam odpowiednio przygotowany pracownik pomaga znaleźć właściwą pracę, przygotować się do jej wykonywania, ustalić, jakiego dostosowania wymaga stanowisko pracy i, co bardzo ważne, opiekuje się nowo zatrudnionym niewidomym pracownikiem przez kilka miesięcy po zatrudnieniu, pomaga mu, radzi, współdziała z pracodawcą. U nas nic podobnego nie istnieje. Jest więc trudniej, ale nie oznacza to, że należy rezygnować z zatrudnienia.

W podsumowaniu pragnę stwierdzić, że niewidomi mogą być dobrymi pracownikami. Muszą tylko chcieć dorównać innym pracownikom i nie wykorzystywać niepełnosprawności do uzyskiwania dodatkowych korzyści oraz być dobrze do pracy przygotowanymi i mieć stworzone odpowiednie warunki. Rozważania te dotyczą zatrudnienia na otwartym rynku pracy. Zakłady pracy chronionej bowiem, to zupełnie inne zagadnienie.

 

aaa0

8.2.Wykaz zawodów i prac, które wykonywali lub wykonują polscy niewidomi i słabowidzący

 

Nie można podać pełnego wykazu prac i zawodów, w których obecnie pracują niewidomi i słabowidzący w Polsce, gdyż sytuacja ulega stałym zmianom. Jedne zawody i prace, które nie były dostępne, stają się dostępne, a także powstają nowe możliwości, które dopiero trzeba wykorzystać. Z drugiej strony niektóre zawody wykonywane w przeszłości zanikają. Obecnie na przykład szczotki wykonywane są maszynowo, więc niewidomi szczotkarze nie mają zatrudnienia. Podobnie ma się sprawa z telefonistami. Teraz niemal nie zatrudnia się pracowników wyłącznie do obsługi centralek. Wykonują oni również inne prace biurowe.

Poza tym nie wszystkie możliwości pracy można uchwycić na bieżąco i poinformować o ich istnieniu. Głównym źródłem informacji na ten temat jest Polski Związek Niewidomych. Stowarzyszenie to jednak nie dysponuje pełnymi, bieżącymi informacjami, nie wszyscy bowiem informują o swoim zatrudnieniu i jego charakterze. Dlatego możliwe jest jedynie wykazanie wszystkich zawodów i prac, o których posiadamy wiedzę. Na tej podstawie będzie możliwe ogólne zorientowanie się w tych możliwościach i stwierdzenie, że są one znacznie większe niż można by się spodziewać.

W Polsce osoby z uszkodzonym wzrokiem pracują lub pracowały w przeszłości w różnych zawodach i na różnych stanowiskach. Wymienienie wykonywanych prac i zawodów bez uwzględnienia możliwości osób faktycznie niewidomych i uznanych za niewidome, nie dałoby prawidłowego obrazu ich zdolności do pracy. Dlatego wykaz zawodów i prac, sporządzony na podstawie statystyk PZN, został podzielony na:

- prace możliwe do wykonywania przez osoby niewidome,

- prace, które wymagają posługiwania się wzrokiem, chociażby mocno osłabionym.

Podział taki nastręcza pewne trudności. Może okazać się, że prace, które obecnie nie są możliwe do wykonywania, na skutek postępu technicznego i technologicznego, staną się możliwe. Może też zdarzyć się, że wprowadzenie nowej technologii wykluczy wykonywanie danej pracy przez osoby z uszkodzonym wzrokiem. Podział taki jednak jest konieczny, gdyż inne są możliwości osób niewidomych, a inne osób słabowidzących.

Należy zwrócić uwagę, że stosuję podział na niewidomych i słabowidzących, a nie na stopnie niepełnosprawności. Faktem jest bowiem, że osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności, orzeczonej z tytułu uszkodzenia wzroku, często widzą na tyle dobrze, że mogą wykonywać prace, które dla niewidomych są całkowicie niedostępne. Wszystkie prace, które wykonują osoby niewidome, mogą też wykonywać osoby słabowidzące. Wyjątkiem są prace wymagające podnoszenia ciężarów czy szarpania. Takich prac nie powinny wykonywać osoby, u których występuje zagrożenie odwarstwieniem siatkówki.

W Polsce są lub byli niewidomi: bbb przepisywacze

akwizytorzy, akustycy, asystenci socjalni, bibliotekarze, brakarze, duchowni, dziennikarze, dziewiarze, elektromonterzy, elektrotechnicy, ekonomiści, frezerzy, informatycy, instruktorzy rehabilitacji, instruktorzy gry na instrumentach muzycznych, kontrolerzy jakości, korektorzy instrumentów muzycznych, koszykarze, literaci, masażyści, metalowcy, monterzy urządzeń elektrycznych i mechanicznych, muzycy, nauczyciele, naukowcy (w różnych dziedzinach nauki), notariusze, obsługujący wtryskarki, organiści, pakowacze, pedagodzy, pędzlarze, plecionkarze, psycholodzy, pracownicy upowszechniania kultury, radcy prawni, sędziowie, socjolodzy, specjaliści do spraw handlu, szczotkarze, ślusarze, stroiciele fortepianów, tapicerzy, telefoniści, tkacze, tłumacze, tokarze, urzędnicy, wikliniarze. Zatrudnieni są również w systemie telepracy, pracują jako operatorzy komputerów oraz doradcy w różnych dziedzinach. Prowadzą też działalność handlową i inną gospodarczą na własny rachunek.

 

Osoby słabowidzące wykonują też wyżej wymienione prace, a ponadto pracują jako:

cukiernicy, dozorcy, introligatorzy, kaletnicy, kolporterzy losów, krawcy, kserokopiści, księgowi, kucharze, magazynierzy, malarze, ogrodnicy, opiekunki dzieci, opiekunki osób starszych i niedołężnych, palacze, parkingowi, piekarze, portierzy, pracownicy budownictwa, pracownicy banku, praczki, robotnicy gospodarczy, robotnicy niewykwalifikowani, rolnicy, sprzątaczki, stolarze, sprzedawcy, strażnicy, stróże, szatniarze, szewcy, tapeciarze, technicy hotelarstwa.

 

Jak wynika z powyższego zestawienia, osoby słabowidzące mają większe możliwości wyboru niż osoby niewidome. Dotyczy to przede wszystkim prac o charakterze fizycznym, które nie wymagają wysokich kwalifikacji, a przy wykonywaniu których niezbędne jest posługiwanie się wzrokiem. Chociaż możliwości osób niewidomych są mniejsze, nie jest ich tak mało, jak mogłoby się wydawać. Poza tym prawdopodobnie nie wszystkie prace wykonywane przez osoby z uszkodzonym wzrokiem udało mi się wykazać. Zestawienie sporządziłem, jak już wspomniałem, na podstawie statystyk prowadzonych przez PZN. Nie są one pełne. Nie wszyscy niewidomi i słabowidzący są członkami tego stowarzyszenia, a i nie każdy członek PZN chce ujawniać miejsce pracy, a nawet fakt, że jest zatrudniony.

Mimo tych ograniczeń, jak się wydaje, powyższy zestaw prac i zawodów jest interesujący i ułatwi orientację w możliwościach zawodowych osób z uszkodzonym wzrokiem.

 

aaa0

8.3.Cele rehabilitacji zawodowej

 

aaa0

8.3.1. Znaczenie pracy zawodowej

 

 W pracy zawodowej człowiek realizuje wiele ważnych celów, nie tylko ekonomicznych. Praca zawodowa odgrywa wielką rolę w naszym życiu. Niektórzy twierdzą nawet, że to praca stworzyła człowieka. Jeden z lekarzy psychiatrów porównał życie psychiczne do alpinisty na skale. Aby alpinista czuł się pewnie, musi mieć 3 punkty oparcia: linę zabezpieczającą, na czym nogę postawić i chociażby jeszcze jednym palcem za coś się zaczepić. Według tego lekarza, człowiek aby mógł się czuć bezpiecznie pod względem psychicznym, musi również mieć takie 3 punkty oparcia. Mogą to być: rodzina, praca zawodowa i coś jeszcze mniej ważnego, np. hobby, życie towarzyskie, turystyka, działalność społeczna.

W przypadku osób z uszkodzonym wzrokiem, praca zawodowa spełnia podobną rolę. Ze względu jednak na ograniczenia występujące w życiu niewidomych, jej znaczenie jest może nawet większe, niż w przypadku ludzi pełnosprawnych. Przez wykonywanie pracy zawodowej człowiek zaspokaja wiele różnorodnych potrzeb i osiąga przez to wiele celów, w tym rehabilitacyjnych.

 

aaa0

8.3.2.Cele rehabilitacyjne osiągane przez pracę

 

Zatrudnienie - to przede wszystkim możliwość zapewnienia sobie i rodzinie materialnych warunków życia. Jest to niezmiernie ważny cel w życiu wielu osób, w tym niewidomych i słabowidzących. W ich przypadku jest to ponadto cel rehabilitacyjny, którego znaczenie trudno przecenić. Bez osiągnięcia tego celu, osiąganie innych staje się bardzo trudne. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że przez zatrudnienie osiągamy jeden z bardzo ważnych punktów oparcia, o którym mówił przytoczony wyżej psychiatra, i jednocześnie tworzymy warunki do stworzenia drugiego, bardzo ważnego punktu oparcia wymienionego przez lekarza. Mamy pracę, a więc możemy mieć rodzinę, a te dwa punkty oparcia są najważniejsze. Pozostałe są tylko dodatkowym zabezpieczeniem, zahaczeniem jednym palcem. Stąd tak wielkie rehabilitacyjne znaczenie pracy zawodowej.

Wynagrodzenie za pracę umożliwia zaspokojenie wielu potrzeb: kulturalnych, towarzyskich, estetycznych, altruistycznych i rehabilitacyjnych. Bez dochodów, jakie ludzie czerpią z pracy zawodowej, nie mogliby realizować swoich dążeń i marzeń, nie mogliby żyć pełnią życia. Dochody z wykonywania pracy, oprócz osiągania tych ogólnych celów, umożliwiają niewidomym i słabowidzącym realizację niezmiernie ważnego celu rehabilitacyjnego, jakim jest poczucie własnej wartości, godności osobistej, świadomość dorównywania ludziom widzącym.

W czasie wykonywania pracy zawodowej, niejako mimochodem, dodatkowo, bez specjalnego wysiłku, zaspokajane jest wiele potrzeb, np.: potrzeba aktywności, uznania, kontaktów z innymi ludźmi, dominowania i zależności, identyfikacji z grupą społeczną. Zaspokojenie każdej z wymienionych potrzeb, to osiągnięcie jakiegoś celu rehabilitacyjnego. Zatrudnienie jest więc ważnym składnikiem kompleksowej rehabilitacji, gdyż umożliwia osiąganie wielu życiowych celów.

Dodać należy, że w wyniku zaangażowania w pracy zawodowej, rozszerzeniu ulega zakres zainteresowań, wzbogacają się przeżycia i doznania, człowiek unika zgnuśnienia, nudy itp.

 Thomas Carrol pisze, że utrata pracy zawodowej, nawet bez utraty wzroku, może być i w wielu przypadkach jest przyczyną tragedii. Jeżeli na trudności i ograniczenia, jakie powoduje utrata wzroku, nałożą się trudności finansowe spowodowane utratą zarobków, bezczynność, utrata więzi z kolegami z zakładu pracy itp., sytuacja może przerastać siły psychiczne ociemniałego.

Opinia tego wybitnego amerykańskiego tyflologa powinna motywować działaczy naszego środowiska do podejmowania wysiłków, których celem będzie poszerzenie możliwości zatrudnienia niewidomych i słabowidzących, po uprzednim dobrym przygotowaniu ich do pracy. Powinna też motywować osoby niewidome i słabowidzące do poszukiwania możliwości dobrego przygotowania się do pracy zawodowej, szukania zatrudnienia, a następnie solidnego wykonywania obowiązków pracowniczych.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie każda praca spełnia wymogi rehabilitacji. Trudno jest na przykład w pełni zaspokajać potrzeby społeczne przy zatrudnieniu w systemie telepracy. Mimo to chyba każda praca, chociaż mniej zadowalająca, jest lepsza niż jej brak. I chyba każda, w większym lub mniejszym stopniu,  pozwala osiągać cele rehabilitacyjne.

 

aaa0

8.4.Dostępność pracy dla niewidomych i słabowidzących

 

W rozdziale bbb omówiłem ogólne warunki, jakie powinny być spełnione, żeby niewidomy czy słabowidzący mógł być dobrym pracownikiem oraz warunki, jakie powinien spełniać. Teraz zastanówmy się, jakie warunki powinna spełniać sama praca. W rozdziale bbb wymieniłem sporą liczbę prac i zawodów, które wykonują bądź wykonywały w przeszłości osoby niewidome i słabowidzące. Każdy zawód jednak, każdy rodzaj pracy różni się w niektórych szczegółach lub w wielu szczegółach od innych prac. Jakie prace więc są najdogodniejsze dla niewidomych?

Dokładna odpowiedź na to pytanie nie jest możliwa bez znajomości cech psychofizycznych kandydata do pracy. Jednak pewne cechy pracy można wyodrębnić i opisać.

Prace tzw. fizyczne, które najbardziej odpowiadają osobom niewidomym, powinny mieć charakter powtarzalny i być wykonywane przez dłuższy czas. Zmienność bowiem sprawia niewidomym duże trudności i powoduje, że ich praca staje się mało efektywna.

Można powiedzieć, że bardzo dobrą pracą w przeszłości był ręczny wyrób szczotek. Była to praca, z jednej strony monotonna, co było jej wadą, z drugiej zaś wymagała dość dużej precyzji ruchów palców i dłoni. Ruchy te powtarzały się przez długi czas. Następowała ich automatyzacja, która umożliwiała dorównywanie widzącym szczotkarzom. Niewidomy mógł całkowicie samodzielnie naciągać szczotki, robić to bardzo sprawnie, obcinać je po naciągnięciu i łączyć część dolną szczotki z częścią górną.

Ruchy te powtarzały się setki i tysiące razy w ciągu dnia roboczego i często wykonywane były przez całe życie. Umożliwiało to wykonywanie takiej pracy bez udziału świadomości, całkowicie automatycznie. Można było ją wykonywać zupełnie bez potrzeby posługiwania się wzrokiem. Przy takiej pracy można było swobodnie rozmawiać, słuchać radia czy książki mówionej. Pracę tę można było wykonywać w szczotkarni zakładu produkcyjnego albo w domu w systemie nakładczym. W rezultacie, chociaż to była nudna, monotonna praca, była w pełni dostępna i dogodna dla osób niewidomych i słabowidzących. Opisałem ją w czasie przeszłym, gdyż obecnie nie naciąga się ręcznie popularnych szczotek - zamiataczy, zmiotek, szroberów do szorowania podłóg, do czyszczenia obuwia i odzieży. W dalszym ciągu niewidomi wykonują szczotki techniczne, ale to już w niewielkim zakresie, gdyż zapotrzebowanie na takie szczotki nie jest duże.

Podobnie wyglądała praca przy wyrobie zamknięć pałąkowych do butelek, którą wykonywałem, obsługa pras balansowych i mimośrodowych, tokarek, wiertarek itp.

Jednak To, Co jest powtarzalne, łatwo mogą wykonywać automaty. Automaty więc produkują szczotki i zajmują się mechaniczną obróbką metali. Jeden pracownik może dozorować kilka automatów. Niewidomi stracili więc zatrudnienie przy pracach, które były dla nich bardzo dobre.

Inaczej ma się sprawa z pracami tzw. umysłowymi. Tu udźwiękowione komputery poszerzyły poważnie możliwości niewidomych. Niestety, prace te najczęściej nie mają powtarzalnego charakteru, co utrudnia niewidomym ich wykonywanie. Mimo to mogą pracować jako akwizytorzy, telemarkieterzy, teledoradcy i wykonywać podobne prace. Komputery i internet spowodowały, że niewidomi mogą być zatrudnianii w systemie telepracy.

System ten ma tę dogodność, że nie jest konieczne codzienne udawanie się do zakładu pracy. Niewidomi mogą unikać więc niekiedy uciążliwych dojazdów do pracy. Mogą też podejmować pracę w systemie telepracy wówczas, kiedy mieszkają w małych miejscowościach, w których nie ma dla nich innego zatrudnienia.

Jak wszystko, taka praca ma i gorsze strony. Przy jej wykonywaniu nie wytwarzają się więzi społeczne w zakładzie pracy i więzi z zakładem pracy. Mimo to system ten, w wielu przypadkach, jest bardzo dogodny, w niektórych zaś jedyny możliwy.

Jak widzimy, postęp techniczny i technologiczny pozbawia niewidomych możliwości wykonywania jednych prac i stwarza im możliwości podejmowania innych rodzajów zatrudnienia. Ważne jest, żeby niewidomy był przygotowany do takiej pracy, jaką może otrzymać i jaką może wykonywać. Chociaż możliwości te są ograniczone, ale jednak istnieją i są wcale nie aż tak małe.

Pisałem o niewidomych, gdyż w ich życiu występują większe ograniczenia niż w życiu osób słabowidzących. Ci ostatni, z wyjątkiem ograniczeń wynikających na przykład z zagrożenia odwarstwienia siatkówki, mogą wykonywać wszystkie prace, które są dostępne dla niewidomych i wiele innych. W ich przypadku nie jest aż tak ważna powtarzalność ruchów czy czynności zawodowych. Są prace, które wymagają większej zmienności i kontroli wzrokowej, ale można je wykonywać przy pomocy osłabionego wzroku. Są one dostępne dla słabowidzących, a dla niewidomych nie.

Pragnę raz jeszcze podkreślić, że przy wykonywaniu każdej pracy realizowane są cele rehabilitacyjne. Każda praca więc ma duże znaczenie w życiu niewidomych i słabowidzących.

 

aaa0

8.5.Moja praca zawodowa i osiągnięte cele rehabilitacyjne

 

Pracę w białostockiej Spółdzielni Niewidomych otrzymałem po złożeniu obietnicy, że będę się uczył. W rozdziale bbb skupiłem się na perypetiach i warunkach mojej nauki. Teraz czas opowiedzieć, jak mi się pracowało. Biedny ZUS musiał mi do emerytury zaliczyć ponad 45 lat zatrudnienia. A wszystko zaczęło się w maju 1958 r. w Białymstoku, gdzie wówczas zacząłem pracować na podstawie umowy o pracę.

Białostocka spółdzielnia oferowała niewidomym pracę w szczotkarstwie, w dziewiarstwie, powroźnictwie i w dziale metalowym. W tym ostatnim wyrabiano wówczas siatki ogrodzeniowe i zamknięcia pałąkowe do butelek.

Zostałem zatrudniony w dziale metalowym przy wyrobie zamknięć do butelek. Takie jedno zamknięcie wytwarzało pięć osób. Była to brygada. W mojej brygadzie, i to dosłownie mojej, pracowali:

Mikołaj (Kola) miner, który od niewypału stracił wzrok i rękę,

Janek - również miner, który w podobnych okolicznościach stracił wzrok i nogę,

dwie niewidome panie: Genia i Stasia, które miały wszystkie kończyny i ja, także ze wszystkimi kończynami.

Kola wkładał do przyrządu odpowiednio przycięte kawałki drutu i wyginał w pałąki. Janek wkładał te pałąki w inny przyrząd i wyginał z nich kolanka - dźwignie, które założone na szyjkę butelki powodowały dociskanie i zwalnianie korka zamykającego jej wylot.

Ja wykonywałem najtrudniejszą pracę w tym zespole, ale najlepiej płatną. Brałem odpowiednio pocięty drut i fajansowe, szklane lub plastikowe korki. Wkładałem w nie drut i przy pomocy stosownego przyrządu obginałem. Była to najtrudniejsza praca, bo obie ręce były zajęte trzymaniem drutu i korków, a także siłowym operowaniem trzema uchwytami przyrządu. Poza tym korki miały wady, które utrudniały pracę. Najlepsze były te fajansowe, gdyż rzadko miały pozatykane otwory, w które należało wkładać drut. W plastikowych natomiast często otwór był zalany i trzeba było przebijać go drutem, uderzając mocno w stół warsztatowy. Jeszcze gorzej wyglądała praca z korkami szklanymi. One również często miały zasklepione otwory, które nie zawsze dawały się przebijać, a ponadto szkło niekiedy rozpadało się w rękach, miało ostre krawędzie, co nie ułatwiało pracy. Wszystkie brygady nosiły nazwisko osoby, która zajmowała się tymi korkami - a więc moja była brygadą Kotowskiego.

Jedna z pań łączyła kolanka z korkami, a druga nakładała uszczelki na korki.

Gotowe wyroby wkładało się w kosze o wadze do 100 kg. I nieważne, że zamknięcia produkowały osoby niewidome. Kosze takie mężczyźni musieli wstawiać na dwukołową taczkę i wieźć, najpierw do zważenia, a potem do magazynu.

To byłoby tyle na temat samej pracy. Dodam tylko, że taka pięcioosobowa brygada mogła wyprodukować ponad 4 tysiące zamknięć w czasie ośmiogodzinnej zmiany.

Zatrzymałem się dłużej nad tą pracą, gdyż chcę pokazać warunki, w jakich ją wykonywaliśmy. Otóż warsztaty działu metalowego mieściły się w baraku ze sklejki czy innych płyt. Pomieszczenia ogrzewane były piecami kaflowymi. No i wspaniale. W baraku na wiosnę i na jesieni były znośne warunki. Ale w lecie i w zimie - brrr! Aż mnie ciarki przechodzą na wspomnienie.

W lecie było gorąco jak w piekle, zwłaszcza po południu. Ale za to w zimie - jak na Syberii. Zanim piec rozgrzał, jako tako, halę warsztatową, można było oszaleć. Uchwyty przyrządów, wiadomo - żelazne, i szklane lub fajansowe korki były namarznięte. Przez pierwsze dwie godziny, może dwie i pół, człowiek nie czuł rąk. Drut i szkło kaleczyły palce, krew mieszała się ze smarem przyrządu... To jednak pestka w porównaniu z myciem rąk po pracy. Myliśmy je proszkiem, takim do prania lub podobnym, zmieszanym z trocinami i w dodatku w zimnej wodzie, prosto z wodociągu. Ablucje te odbywały się w toalecie. Może to i dobrze, bo proszek piekł niemiłosiernie pokaleczone ręce, a woda była tak zimna, że palce wykręcało. Trzeba było najpierw załatwić potrzeby fizjologiczne, żeby... Wyobrażam sobie, jak pięknie domyte były ręce w takich warunkach.

Obecnie taki warsztat zostałby natychmiast zamknięty. I słusznie. Warunki pracy były naprawdę podłe. Ale proszę sobie wyobrazić, że innej pracy nie było. I co miałbym robić? Czy mógłbym się uczyć i wywiązać się z przyrzeczenia danego p. Józefowi Stroińskiemu? Czy mógłbym założyć rodzinę? Ile jeszcze można postawić takich pytań, na które jest tylko przecząca odpowiedź?

Moja praca nie była najgorsza w porównaniu z produkcją szczotek z piór. Kiedy podjąłem pracę, spółdzielnia już ich nie produkowała. To dopiero była sama rozkosz. Starsi stażem koledzy opowiadali, że samochód przywoził pióra z rzeźni drobiu. Wysypywał je na kupę na podwórzu. Niewidomi musieli przygotować te pióra do robienia z nich szczotek do szorowania drewnianych podłóg. Trzeba było pióra drzeć, tak żeby pozostały tylko stosiny. Bywało, że deszcz popadał, pióra namokły, a w nich ptasie odchody i kawałki wnętrzności. Smród na całą dzielnicę. Mimo to niewidomi przy tym pracowali, i też uzyskiwali dochody niezbędne do życia.

Wcześniej napisałem, że chyba każda praca, nawet bardzo kiepska, lepsza jest od żadnej. Teraz podtrzymuję to twierdzenie, a jak Państwo widzą, wiem o czym piszę.

Na zakończenie białostockich doświadczeń dodam, że ponad dwa lata wytwarzałem zamknięcia pałąkowe i ponad rok szczotki. Wolałem te pierwsze, gdyż praca przy nich wymagała więcej ruchu, więcej siły, szła mi lepiej.

Jeszcze tylko nadmienię, że prawie trzy lata żywiłem się wielce prawidłowo. Na śniadanie 10 deko końskiej kiełbasy i bułka lub dziesięć deko chałwy - jedno i drugie mogłem kupić po drodze do pracy. Do tego mleko fundowane przez spółdzielnię, w zimie z lodem. Można było brać mleko gotowane, ale bardzo gorące, a ja nie miałem czasu pić powoli. Musiałem zrobić tyle co inni, a pracowałem dwie godziny krócej. Był to taki przywilej pracowników, którzy uczęszczali do szkół. Cóż z tego, gdybym nie wykonał swojej części pracy, pozostałe cztery osoby nie miałyby co robić i nie zarobiłyby. W rezultacie pracowałem dziennie dwie godziny krócej niż inni, za które miałem płacone, wykonywałem lepiej płatną pracę i robiłem tyle samo co pozostali pracownicy w tym dziale. Zarabiałem więc wcale nieźle. Udało mi się nawet zaoszczędzić, jak na tamte czasy, sporo pieniędzy, które wydawałem przez okres studiów, a ostatnie grosze wydałem na przepisanie pracy magisterskiej.

Obiady, o ile to można nazwać obiadami, mieliśmy w spółdzielczej stołówce. Trochę zupy, trochę ziemniaków, łyżka kapusty lub buraków i raz na tydzień kawałeczek mięsa, ale za to, zawsze w piątek. Kolacja znowu we własnym zakresie - jakaś kaszanka, salceson, ser albo śmietana i bułka. Tylko w niedzielę z kolegą szliśmy do "Luxu" na schaboszczaka.

Po skończeniu szkoły masażu pracowałem dwa miesiące i pięć dni jako masażysta. Potem podjąłem następny etap rehabilitacyjny, czyli studia.

Przed ukończeniem studiów starałem się o pracę w bydgoskim Krajowym Centrum Kształcenia Niewidomych w Bydgoszczy. Zakład ten był placówką Centralnego Związku Spółdzielni Niewidomych. Pracę tę otrzymałem, ale jej nie podjąłem. Kierownik Działu Rehabilitacji mgr Adolf Szyszko uważał, że moje kwalifikacje będą lepiej wykorzystane w Sanatorium Rehabilitacji Inwalidów Wzroku w Chorzowie (późniejsza nazwa Zakład Rehabilitacji i Szkolenia Inwalidów Wzroku). Jak już wspomniałem, w Bydgoszczy miałem pracę zapewnioną, natomiast w Chorzowie słuchać nie chcieli o moim zatrudnieniu. W zakładzie tym była zła atmosfera pracy, dyrektor i jego zastępca toczyli ciężkie boje nie wiadomo o co. Sytuacja więc się powtórzyła. Powstała sytuacja podobna do tej z podjęciem nauki w liceum ogólnokształcącym - Dyrektor jednego liceum chciał mnie przyjąć bez problemu, dyrektor drugiego słuchać o tym nie chciał. Naukę podjąłem w tym drugim. Pisałem o tym w rozdziale bbb. Teraz w Bydgoszczy mogłem rozpocząć pracę bez problemów, a w Chorzowie mnie nie chcieli. W tym jednak dyrektor i jego zastępca byli zgodni, chociaż we wszystkich innych sprawach mieli zdania odmienne. Po ciężkich bojach i zastosowanie fortelu, podobnego do tego ze szkołą średnią, pracę w charakterze psychologa podjąłem w Chorzowie.Ten fortel polegał na wystąpieniu Zarządu Głównego PZN do Wojewódzkiego Wydziału Zdrowia w Katowicach, któremu zakład podlegał, o przyznanie zakładowi dodatkowego etatu na zatrudnienie psychologa, czyli mnie. Wniosek został załatwiony pozytywnie i panowie dyrektorzy musieli mnie zatrudnić.   

Przed podjęciem tej pracy odbyłem praktykę wakacyjną w Laskach Warszawskich, gdzie praktycznie poznałem pracę na tokarkach uniwersalnych i rewolwerowych, prasach mimośrodowych i balansowych, wiertarkach i gwinciarkach. Po dwóch latach pracy w charakterze psychologa zostałem zastępcą dyrektora do spraw pedagogicznych, a następnie dyrektorem tego zakładu.

W okresie, w którym kierowałem zakładem wypracowane zostały nowoczesne metody rehabilitacji, programy nauczania wszystkich przedmiotów, dokumentacja pedagogiczna itp. Na podkreślenie zasługuje opracowanie nowoczesnego programu nauki orientacji przestrzennej na podstawie programów i metod amerykańskich, i jego realizacja. Tego wszystkiego wcześniej nie było, a wizytatorzy Ośrodka Metodycznego Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej, który sprawował merytoryczny nadzór nad zakładem, z podziwu wyjść nie mogli, jak było możliwe działanie bez programów i bez dokumentacji. Wprowadziliśmy również system ciągłego naboru, który był niekorzystny dla pracowników, ale umożliwiał przyjmowanie na rehabilitację osób bezpośrednio po utracie wzroku i zakończeniu leczenia szpitalnego.

Wielkim moim sukcesem było wyciszenie sporów, kłótni, skarg i poprawa reputacji zakładu. Wcześniej matka partia (Komitet Wojewódzki w Katowicach i Komitet Miejski w Chorzowie) oraz Wydział Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach miały same kłopoty z wysłuchiwaniem wzajemnych oskarżeń, awantur i informacji o awanturach toczonych przez widzącego dyrektora z niewidomym wicedyrektorem i odwrotnie. To się skończyło i w Katowicach odetchnęli z ulgą.

Bardzo sobie chwalę ten okres zatrudnienia i gdyby było kogo szkolić, a także gdyby nie okoliczności, o których za chwilę, pracowałbym tam do emerytury. Praca interesująca i pożyteczna, dobre stosunki międzyludzkie, samodzielność i możliwości realizacji własnych pomysłów. Brakowało jednak niewidomych, a nie mogłem pogodzić się, żeby w zakładzie dla nich przeznaczonym szkolić słabowidzących z trzecią grupą, czyli z lekkim stopniem niepełnosprawności.

Wówczas panowały takie warunki, że spółdzielnie poszukiwały niewidomych do pracy i zatrudniały bez szkolenia. Wystarczyło krótkie przywarsztatowe szkolenie i praca akordowa już czekała. Wielu spółdzielców nie ceniło rehabilitacji. Bywało, że prezes spółdzielni przysyłał agitatorów do naszego Zakładu i zatrudniał naszych uczniów przed ukończeniem kursu. Bywało, że ktoś wylany za pijaństwo lub kradzież natychmiast otrzymywał pracę w spółdzielni, dobrze zarabiał, przyjeżdżał do zakładu jako agitator i śmiał się nam w nos.

Innym, niekorzystnym zjawiskiem było szkolenie przywarsztatowe. Nawet najlepiej przeszkolony nasz absolwent, taki który od razu mógł zarabiać więcej niż przeciętnie, w niektórych spółdzielniach musiał przejść trzymiesięczne szkolenie przywarsztatowe. Brygadzista czy mistrz musiał na nim dodatkowo zarobić, a pracy nie miał, bo szkolony wszystko umiał.

Łatwość uzyskiwania pracy, niedocenianie wyszkolenia i rehabilitacji powodowały że nie zawsze było kogo szkolić. Brakowało przede wszystkim niewidomych, którym szkolenie i rehabilitacja były najbardziej potrzebne. Więcej było słabowidzących z trzecią grupą. To bardzo mnie martwiło i odbierało chęć do pracy. W tym zakładzie pracowałem 11 lat.

Następnie zostałem kierownikiem chorzowskiego okręgu PZN. Tu przejąłem okręg w bardzo dobrej kondycji i o bardzo dobrej reputacji. Myślę, że nie popsułem jego opinii. Udało się nawet wprowadzić nowe działalności, a także doprowadzić, wspólnie z przewodniczącym Zarządu Okręgu Herbertem Bańskim, do rozpoczęcia budowy Domu Pomocy Społecznej w Chorzowie przy ulicy Siemianowickiej. Kiedy po trzech latach pracy w Okręgu opuszczałem Śląsk, położone zostały już pierwsze stropy na tej budowie.

Kolejna moja praca zawodowa, to biuro ZG PZN w Warszawie, gdzie zostałem służbowo przeniesiony. Tam pracowałem aż do przejścia na emeryturę na różnych kierowniczych stanowiskach, do p.o. dyrektora Związku włącznie.

Poza tym byłem redaktorem "Biuletynu Informacyjnego", wydawanego przez PZN, a następnie "Biuletynu Informacyjnego Trakt", wydawanego przez Fundację Polskich Niewidomych i Słabowidzących "Trakt". Napisałem setki artykułów publicystycznych, popularno-naukowych, ekspertyz i innych opracowań. Wydałem też dwie pozycje książkowe z dziedziny rehabilitacji niewidomych i słabowidzących. Przez jakiś czas prowadziłem wykłady dla studentów pedagogiki specjalnej.

Tak więc od zajmowania się krowami do emerytury przeszedłem urozmaiconą drogę zawodową. Z pozycji tych doświadczeń, raz jeszcze stwierdzam, że każda praca jest lepsza od żadnej pracy.

 

 

tu  przerwa