Biografia prasowa  

 

Emil Czogała Górnośląski działacz  społeczny, pionierski  organizator spraw niewidomych

 

    

        Patriota i pasjonat

 

 

                                    Teodor Lepich

Rozpocznę w stylu nieco archaicznym, co jak sądzę czytelnik zechce mi wybaczyć. Otóż w ostatnim roku minionego stulecia we wsi Nędza, położonej blisko Raciborza, w skromnej chacie państwa Czogałów przyszedł na świat ich pierworodny syn, któremu przy chrzcie na imię dano Emil. Choć pan Emil miał troje rodzeństwa, to jednak on był szczególnie hołubionym przez swego ojca, skromnego drwala pracującego w lasach Rud Raciborskich. Ta troska wzięła się z bardzo prozaicznej przyczyny. Oto bohater tej opowieści pod koniec 12 roku życia zaczął gwałtownie tracić wzrok, ale jego ojciec nie zdecydował się skierować syna do szkoły specjalnej. Przy wydatnej pomocy rodzica ukończył on siedem klas szkoły podstawowej, po czym rozpoczął naukę w dużym zakładzie koszykarskim, zlokalizowanym na rogatkach raciborza. Trzyletnią naukę zawodu ukończył uzyskaniem dyplomu czeladnika, a w kilka lat później mistrza. W tym czasie opanował z pomocą nauczyciela raciborskiego zakładu dla głuchoniemych, znającego pismo braille`a, umiejętność posługiwania się tym pismem, a w drodze samorehabilitacji stał    się człowiekiem całkowicie niezależnym od pomocy innych. Umiejętność samodzielnego poruszania się pozwalała mu odcinek między Nędzą a Raciborzem pokonywać pociągiem, najczęściej zaś piechotą.

Choć Nędza należała wówczas do państwa niemieckiego, to jednak rodzina Czogałów, jak wiele, innych z tamtego terenu, była na wskroś polską, bo w tym duchu swe dzieci wychowywał ów wspomniany drwal. Nadchodziły czasy wybuchu kolejnych powstań śląskich i pan Emil, ze swymi rozległymi znajomościami w gronie Polaków zamieszkujących okolice Raciborza stał się członkiem tajnej organizacji powstańczej. Ciemne okulary, które nosił i biała laska sprawiły, że nie był przez niemiecki Grenzschutz kontrolowany i dlatego mógł w miarę swobodnie przemycać nie tylko materiały propagandowe i informacyjne, ale przede wszystkim krótką broń, którą dostarczał powstańcom śląskim po drugiej stronie Odry i jej dopływu - Olzy, w takich miejscowościach jak Lukasyna czy Brzezie. Po plebiscycie nie tylko on, ale i jego dwaj bracia - Ignacy i Emanuel - musieli opuścić rodzinną wioskę i zamieszkać na terenie Ziemi Rybnickiej, która przypadła Polsce. Za jego dokonania w czasie Powstań Śląskich został później trzykrotnie uhonorowany odznaczeniami powstańczymi.

Majster Czogała, bo tak go wszyscy nazywali, zaraz po przeniesieniu się do Rybnika przy ulicy Mikołajewskiej 3, w posesji państwa Bąków, obok ich sklepu rzeźniczego uruchomił swój warsztat koszykarski wraz z niewielkim sklepem tych wyrobów. Liczna klientela sprawiła, że dowiadywał się o ludziach pozbawionych wzroku, a zamieszkałych na terenach obecnego Rybnickiego Okręgu Węglowego, przy czym najbardziej interesowały go niewidome dzieci i młodzież. Nie bacząc na koszty, które ponosił, i ogromną stratę czasu, z pomocą żony Marii, krewnych i bliskich znajomych, penetrował, jak byśmy to dziś powiedzieli, odległe wioski i osiedla górnicze i czynił niemal cuda, by dzieci i młodzież kierować do szkół specjalnych. Ta jego pasja w okresie międzywojennym i tuż po wojnie przyniosła niebywałe rezultaty. Dziesiątki ludzi, których tu wymienić nie sposób, znalazło się w Laskach, Bydgoszczy czy Łodzi. Tam pokończyli szkoły podstawowe, zawodowe, a w wielu przypadkach uczelnie wyższe. Liczna grupa niewidomych, będących dziś już emerytami, wdzięcznym sercem wspomina tego pasjonata. Jest też bardzo duża grupa, zwłaszcza pań, które majstrowi zawdzięczają umiejętność pisania na maszynie, bo trzeba wiedzieć, ż oprócz zajęć zawodowych, pan Emil parał się także udzielaniem lekcji maszynopisania.

Proszę nie sądzić, że pan Emil był działaczem tylko na ziemi rybnickiej, wręcz przeciwnie. Choć we władzach zarówno Związku Pracowników Niewidomych RP i PZN nie zasiadał, to jednak jeszcze przed i po drugiej wojnie światowej często bywał w Chorzowie - siedzibie Stowarzyszenia Niewidomych Województwa Śląsko-Dąbrowskiego i Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Był prekursorem i gorącym zwolennikiem unifikacji ruchu niewidomych w Polsce, mocno wspierając poczynania dr Dolańskiego oraz panów: Winnickiego, Buczkowskiego, Niedurnego, Wysockiego i innych. Przyznam, że nie pamiętam, czy statut Związku Pracowników Niewidomych RP przewidywał tworzenie kół terenowych, w każdym razie w 1948 roku, uchwałą ówczesnego zarządu oddziału Związku, mianowany został pewnego rodzaju pełnomocnikiem, nazwanym przewodniczącym Grupy Niewidomych Rybnickiego Okręgu Węglowego. W tym samym roku pan Emil sprowadził do Rybnika inspektora Stanisława Błaszczyka z samodzielnego referatu produktywizacji inwalidów Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, wraz z którym utorował niewidomym drogę do zakładów przemysłowych. Dzięki temu grupa naszych kolegów znalazła pracę w słynnej hucie "Silesia", a także garbarniach tutejszego terenu. W jego warsztacie specjalny instruktor spółdzielni "Rękodzieło", a później "Promet" szkolił liczną grupę naszych kolegów w dziedzinie wyplatania siatek sznurowych. Znaleźli oni później pracę chałupniczą w tej spółdzielni.

Nie będę ukrywał, że wspomniani już państwo Bąkowie byli raczej usposobienia proniemieckiego i to spowodowało, że znajdujące się w ich posesji mieszkanie i warsztat państwa Czogałowie po powrocie z ewakuacji, zastali nienaruszone. Ocalało więc radio marki Philips, które w czasie okupacji majstrowi i jego zaufanym służyło do słuchania audycji polskojęzycznych, nadawanych przez rozgłośnie zagraniczne, co miało przemożny wpływ na podtrzymanie ducha i wiary w odzyskanie wolności.

Tę opowieść o niewątpliwym patriocie i pasjonacie mógłbym snuć jeszcze bardzo długo i wymienić wiele faktów, związanych z naszym środowiskiem. Kończę jednak w głębokim przekonaniu, że o tak świetlanej postaci, o niebagatelnych zasługach jak "majster Czogała" zapomnieć nam nie wolno.

 

Od redakcji  

Ze smutkiem informujemy, iż artykuł "Patriota i pasjonat" był ostatnim w życiu Teodora Lepicha. Autor zmarł nagle  w pierwszych dniach lipca br. Miał 67 lat. Przez długie lata współpracował z "Pochodnią", nadsyłając swoje artykuły i informacje dotyczące działalności  rybnickiego koła i Katowickiego okręgu PZN.    

Teodor Lepich w okresie całego  swojego  dorosłego życia pracował społecznie na terenie Górnego Śląska. Przez 28 lat  pełnił funkcję przewodniczącego rybnickiego Koła PZN. Dzięki głównie jego inicjatywie w Rybniku został zorganizowany zakład  produkcyjny  dla niewidomych. Przez wiele kadencji był też członkiem zarządu okręgu.Zadowowo pracował jako kierownik radiowęzła w kopanni Chwałowice i cieszył się tu wielkim uznaniem .Na zawsze pozostanie w pamięci niewidomych, dla dobra których poświęcił swoje życie.       

Pochodnia  listopad 1996