Biografia prasowa  

 

Paweł Czarnecki  

Informatyk  

 

 

Nie mam kompleksu Iwona Różewicz  

      

Nie mam kompleksu  

 

- Paweł zawsze służy pomocą i nigdy nie jest zazdrosny, że ktoś, komu pomaga, dorówna mu wiedzą albo go przewyższy - mówi Krystyna Świętochowska z wydziału ogólnoorganizacyjnego Centralnego Laboratorium Kryminalistyki Komendy Głównej Policji. - Bo wiem, że mnie i tak nie dorówna - żartuje Paweł Czarnecki.

Kiedy podjął pracę w Laboratorium, to pomaganie innym w zakresie obsługi komputera stanowiło znaczącą część jego zadań - wydział się komputeryzował, a pan Paweł oczekiwał na swój pefronowski komputer.

- Kryminalistyką interesowałem się jak każdy inny - ani mniej, ani więcej. Nie miałem za to kompleksu "gliny", choć na słowo "policja" ludzie reagują jednoznacznie. Przyszedłem z pośredniaka. Komenda ma umowę z PFRON, a moja oferta została dobrze przyjęta.

Trochę paradoksalnie, ale tu właśnie, w Centralnym Laboratorium Kryminalistyki, po zatoczeniu szerokiego koła, pan Czarnecki znalazł zatrudnienie zgodne ze swoim wykształceniem.

Inżynier Paweł Czarnecki ukończył Politechnikę Warszawską w 1983 roku jako logistyk (jest to dyscyplina, zajmująca się transportem wewnętrznym i systemami magazynowania w zakładach). Po studiach pracował w FSO, ale od 1986 roku był już na rencie, nie widząc na jedno oko, a drugim, jak mówi, widzi tylko duże litery na tablicy w przychodni okulistycznej. Z pracą inżyniera logistyka w zakładzie przemysłowym trzeba się było pożegnać.

Szansą, jak dla wielu niewidomych i słabowidzących, zwłaszcza wykształconych, stał się dla pana Pawła komputer. Ukończył organizowany przez ALTIX kurs komputerowy, potem, dzięki Centrum Informatyki dla Niewidomych w Uniwersytecie Warszawskim, zapoznał się z internetem. To go zafrapowało.

- Lubię się uczyć, w gruncie rzeczy jestem internetowym samoukiem. Zresztą opanowawszy podstawy, trzeba się uczyć samemu. Każdy może programować w tym sensie, że może tworzyć strony internetowe. To bardzo ciekawe - mówi.

Strony internetowe robił dla pewnej hurtowni, ale później zleceniodawca skorzystał z innego, kompletnego programu, co zresztą nie uratowało firmy przed plajtą. Pana Czarneckiego zaprowadziło zaś w listopadzie ub. roku na "pefronowskie" stanowisko asystenta w Laboratorium.

- Wróciłem do swego zawodu, to znaczy do gospodarki materiałowej. Moim zadaniem jest programowanie i tworzenie komputerowych baz danych. Każda instytucja ma swoje kwatermistrzostwo. Baza danych gromadzi informacje o materiałach i ich ewidencjonowaniu. Coroczna lub bieżąca kontrola ustala, czy zakład ma potrzebne środki, czy coś trzeba kupić, a z czegoś zrezygnować - to wszystko musi być w komputerze.

Windows, dający o wiele większe możliwości niż przestarzały, zdaniem pana Pawła DOS, na którym bazuje ALTIX, jest jednak gorzej przystosowany do obsługi przez osobę niewidomą. Mowa syntetyczna towarzysząca wpisywaniu nie jest obecna przy wywoływaniu danych. Pan Paweł posługuje się więc również powiększonymi literami i lupą. Gdyby nie to, można by, jak twierdzi, cztery razy szybciej pracować.

- Pracodawcy to nie przeszkadza?

- Na pefronowskim stanowisku dla pracodawcy kuszący jest sprzęt. Inwalida to tylko dodatek - żartuje pan Czarnecki. - Miałem jednak sporo szczęścia, gdyż zostawiono mi dużo swobody. To raczej ode mnie oczekiwano inicjatywy i pomysłów, mogłem więc wykorzystać swoją wiedzę - i tę logistyczną, i komputerową.

- Kryminalistyka kojarzy się z kryminałem, z przestępczością. Czy jest jakiś związek pomiędzy bazą danych w obsługiwanym przez Pana komputerze, a, powiedzmy, ściganiem przestępczości gospodarczej?

- Laboratorium jest instytucją usługową, dane gromadzone są dla tych, którym są potrzebne. Ja poruszam się w obszarze logistycznym i nie mam styczności z tym, co dzieje się na przykład w narkotykach.

Paweł Czarnecki miał i ma wiele zainteresowań. Pasjonował się fotografiką, teraz jest to dla niego sztuka trudno dostępna. Jego obecnym hobby jest internet, ma w domu podłączenie do internetowej sieci. Interesuje się też sportem i turystyką. W początkach swej wzrokowej niepełnosprawności pracował na kierowniczym stanowisku w "Crossie". Działał i działa w środowisku niewidomych. Wiele zawdzięcza uczestnictwu w Klubie Osób Słabowidzących przy Poradni dla Słabowidzących na Nowym Świecie w Warszawie.

- W procesie rehabilitacji niepełnosprawnych rehabilitacja psychiczna jest chyba najważniejsza - mówi - a to osiąga się, przebywając w grupie, wśród ludzi mających podobne problemy.

Paweł Czarnecki uczestniczy też w pracach Sekcji Osób Niewidomych Pracujących poza Środowiskiem przy okręgu warszawskim.

- Programowanie działań tej sekcji jest bardzo trudne, gdyż jest to środowisko rozproszone i bardzo zróżnicowane zawodowo. To nie to, co masażyści, którzy robią to samo i mogą wymieniać się doświadczeniami. A tu - od matematyka do fryzjera (tak!). Nasza działalność ma zatem głównie interwencyjny charakter. Ostatnio dotyczy często zakupu nowych edytorów, bo komputer to przecież podstawa. A nowe edytory są bardzo kosztowne, nie obejdzie się więc bez pomocy finansowej Związku, PFRON czy sponsorów.

Jedyny, piętnastoletni syn pana Pawła też pasjonuje się informatyką.

- Pedagodzy, publicyści i wszelkie możliwe autorytety biją na alarm, że gwałty, przemoc i pornografia, wprowadzane do internetu i gier komputerowych, mają fatalny wpływ na psychikę młodzieży, która przenosi to potem na ulice. Jak Pan chroni syna przed tymi fatalnymi wpływami?

- W Internecie jest to stosunkowo proste, gdyż pewne strony można zakodować tak, że nie będą możliwe do wywołania. Gorzej z grami. Ja mam przynajmniej możliwość sprawdzenia, co znajduje się w komputerze. W gorszej sytuacji znajdzie się ojciec, który zna się na tych sprawach gorzej niż syn. A na giełdzie można dostać wszystko. Ja kupuję synowi gry strategiczne, przy których może się świetnie bawić, a nie ma tam przemocy. Czy jednak tylko dzięki temu przemoc wychodzi na ulice? To zależy od rodziców, szkoły, wartości, które wyznajemy i chcemy przekazać dzieciom. A coraz większy udział technokracji w naszym życiu ogranicza strefę wartości humanistycznych. Technika zastępuje osobiste, bezpośrednie kontakty. Zresztą jest to trudny temat na długą rozmowę.

Rozmawiała IWONA RÓŻEWICZ  

   pochodnia maj 1998