Z frontu pracy niewidomych

Aktorka  

Zbigniew Skalski

 

Zofia Książek - Bregułowa urodziła się w 1920 roku w Kielcach. Tam, w roku 1938 ukończyła szkołę handlową. W 1939 roku rozpoczyna studia na tajnych kompletach Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej w Warszawie i w 1944 roku zdaje końcowy egzamin, zdobywając zawód aktorki.  

W czasie okupacji daje konspiracyjne koncerty żywego słowa, między innymi dla żołnierzy Szarych Szeregów. W powstaniu warszawskim jest łączniczką Oddziału Szturmowego Trzeciej Kompanii por. Lewara. 5 września 1944 roku zostaje ranna i traci wzrok. Niemcy wywożą ją do obozu jeńców.  

W 1945 roku w Edynburgu przechodzi dwie operacje oczu, które przynoszą minimalną poprawę. Może już odróżnić kolory i kontury. Komisja lekarska ustala dziewięćdziesiąt osiem  procent utraty wzroku.  

W 1947 roku kończy w Londynie dwuletnią Królewską Akademię Sztuki Dramatycznej, do której została przyjęta, po zdaniu egzaminów, na drugi rok studiów. W tym samym roku wraca i stara się o pracę w swoim zawodzie. Niestety, nikt z jej byłych profesorów i kolegów nie wierzy, że będzie mogła występować na scenie. W końcu dzięki interwencji prof. Zofii Małynicz i prof. Jana Kreczmara otrzymuje etat asystentki reżysersko - akustycznej w Polskim Radio w Warszawie, gdzie pracuje od 1948 do 1949 roku. Do jej obowiązków należało korygowanie ewentualnych błędów w dykcji aktorów i nieprawidłowości akustycznych w czasie próby słuchowiska oraz pisanie recenzji o zrealizowanych słuchowiskach. Jej aktorskie umiejętności są też wykorzystywane w radiowych audycjach poetyckich.  

Od 1949 do 1951 roku jest aktorką Państwowego Teatru Ziemi Opolskiej w Opolu. Gra następujące role: Zosi w „Placówce” Prusa, Hanki w „Moralności pani Dulskiej”  Gabrieli Zapolskiej, Marietie w sztuce Bałtuszisa „Pieją koguty”, ślusarzowej w „Rewizorze” Mikołaja Gogola, dewotki w „Czarującej szewcowej” Garcii Lorki i dwa epizody w „Wodewilu warszawskim”.  

W roku 1950 składa eksternistyczny egzamin aktorski przed Państwową Komisją Egzaminacyjną Ministerstwa Kultury i Sztuki, otrzymując dyplom aktorski i prawo występowania we wszystkich teatrach w Polsce.  

Ze względów rodzinnych przenosi się do Katowic i tutaj, w roku 1951, czyli już dziewiętnaście lat, jest zatrudniona jako aktorka w Teatrze im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach z wynagrodzeniem tysiąc sto złotych miesięcznie. Niestety, w ciągu tego czasu grała tylko jedną rolę Stelli w monodramie Finna Methlinga „Podróż do zielonych cieni”. Dużo czasu poświęca na urządzanie koncertów żywego słowa dla młodzieży szkół średnich Zagłębia i Śląska. W czasie koncertów wygłasza wierszem  i prozą fragmenty ról z wybranych sztuk. Poza tym nagrała dla Polskiego Radia w Warszawie role Antygony Sofoklesa, Fedry Racine'a, Laodamii według tragedii Stanisława Wyspiańskiego, „Protosileas i Laodamia”, monodram „Podróż do zielonych cieni” Methlinga, audycję „Scena polska” z fragmentami kilku ról oraz audycje poetyckie.  

Zdaniem koleżanki Zofii Książek - Bregułowej: „aktor musi mieć dobrą pamięć, świetną dykcję oraz dar wczuwania się w różne role - wyrażania przeżyć granych postaci w taki sposób, by widzowie uwierzyli, że są to postacie prawdziwe. Aktor musi mieć wybitnie wrażliwą wyobraźnię. Ról uczę się - powiedziała - z pomocą męża, który czyta urywki tekstu, a ja je powtarzam. Tekstu napisanego prozą, którego wygłoszenie trwa czterdzieści pięć minut, uczę się przez pięć wieczorów po półtorej godziny dziennie. Po pamięciowym opanowaniu roli następuje dokładna analiza tekstu i praca nad interpretacją roli, czyli nad wejściem w postać. Potem odbywają się próby w teatrze - z początku sytuacyjne, a następnie generalne, w strojach, z charakteryzacją i z wszystkimi rekwizytami. Koledzy i reżyser pomagają mi w czasie pierwszej próby zorientować się w ustawieniu sprzętu i w miejscach, które zajmują inni aktorzy. Potrzebuję również pomocy w charakteryzacji. Za kulisami inspicjent doprowadza mnie do dekoracji scenicznych. Dalej już idę sama. Przed każdym przedstawieniem odczuwam tremę, ponieważ na scenie muszę bardzo czuwać, by dobrze grać i nie popełnić błędu, gdy się poruszam. Każdego dnia, przed każdym aktem sprawdzam osobiście ustawienie dekoracji i sprzętów.  

Praca aktorki jest dla mnie radością i sensem życia. Teatr był zawsze moim jedynym marzeniem i dlatego nawet po utracie wzroku pomimo powszechnej niewiary w moje możliwości pracy aktorskiej podjęłam upartą walkę o prawo do wykonywania mojego zawodu i potrafiłam udowodnić, że mogę występować na scenie.  

Jeśli by któryś z niewidomych kolegów zainteresował się zawodem aktora, to muszę go przestrzec, że trzeba przedtem skończyć Wyższą Szkołę Teatralną, do której niewidomych nie przyjmują. Poza tym sądzę, że całkowicie niewidomy miałby zbyt duże trudności w wyuczeniu się mimiki i gestów, w swobodnym poruszaniu się po scenie oraz w nawiązywaniu kontaktu ze współgrającymi”.  

Następującej opinii o pracy koleżanki Zofii Książek - Bregułowej udzielili aktorzy Państwowego Teatru Ziemi Opolskiej ( między innymi Edmund Fetting, Halina Dobrowolska, Bogusława Czuprynówna i Stanisław Marecki): „Jako koledzy, grający z koleżanką Bregułową w tych samych sztukach lub widzący ją w sztukach, w których sami udziału nie braliśmy, stwierdzamy, że koleżanka Bregułowa wywiązywała się  z powierzonych jej ról artystycznie bez zarzutu i należała do najzdolniejszych aktorek naszego Teatru. Odpowiednia charakteryzacja czyniła jej kalectwo nie do zauważenia z widowni. Swoboda w poruszania się jej na scenie, pewność i opanowanie ruchów pozwalały na normalną współpracę i nie utrudniały kontaktu aktorskiego. Olbrzymią pracą nad sobą i godnym uznania wysiłkiem woli wykazała w dotychczasowych wynikach swej pracy, że jest pełnowartościowym i użytecznym członkiem naszego społeczeństwa”.  

A taka opinię wydała znana aktorka Teatru Współczesnego w Warszawie - Irena Horecka: „ Zofia Książek - Bregułowa  grała rolę Zośki - wariatki tak wstrząsająco i prawdziwie, że została mi w pamięci jako jedna z najbardziej utalentowanych aktorek młodego pokolenia. Uszkodzenie wzroku nie przeszkadzało jej absolutnie w poruszaniu się na scenie, czego najlepszym dowodem jest fakt, że graliśmy kilkakrotnie w terenie, na  nieznanych scenach i że poruszała się na nich, tak jak każda z nas mających wzrok normalny”.  

       Pochodnia Październik 1970