Cykada na smyczku

Henryk Szczepański

Ranna znalazła się w szpitalu powstańczym gdzie usłyszała nieubłaganą diagnozę okulisty: lewe oko stracone, w prawym będzie poczucie światła.

Tej nocy, jak nigdy, niebo zasypało gwiazdami. Lato było w pełni. Księżyc nie szczędził blasku. W amfiteatrze starożytnego Persepolis Włodzimierz Breguła grał na skrzypcach. Po brawurowym glissando, smyczek wirtuoza znieruchomiał na moment i wtedy na jego końcu usiadła najzwyklejsza w świecie cykada, bardzo podobna do polskiego pasikonika. Uśmiechnął się, ale nieubłagana partytura i władczy gest dyrygenta nie pozwalały na najmniejszą chwilę wahania.

Breguła zagrał, tak jak nakazywał zapis pięciolinii, a niezwykła miłośniczka wiolinistyki niezmiennie trwała na wybranym miejscu. Cichutko i radośnie bzykała do wtóru „Przebudzenia Jakuba” Krzysztofa Pendereckiego, które tej sierpniowej nocy 1975 roku, podczas tourne po Iranie, wykonywali muzycy z Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Do jej kronik na zawsze wpisało się to anegdotyczne wydarzenie, a zainspirowana nim Zofia Książek-Bregułowa, żona skrzypka, poetka i najserdeczniejsza wielbicielka jego talentu, upamiętniła je w strofach jednego z wierszy.

„Zjaw się nocą, kochany, i opowiedz,

jak w Persepolis przyfrunęła do ciebie cykada,

jak na klapie fraka usiadła,

a potem na końcu smyczka,

i „Przebudzenia Jakuba” słuchała,

gdy grałeś w orkiestrze na skrzypcach.”

To pierwsze słowa tekstu „Cykada na smyczku”, który stał się tytułowym utworem trzeciego z kolei tomu wierszy tej autorki, wydanego przez Księgarnię św. Jacka w 1997 r. Czwarty, noszący tytuł „W tym istnieniu drugim”, ukazał się przed dwoma laty.

Pozazmysłowe widzenie

Zofia Książek-Bregułowa, niewidoma aktorka, nestorka śląskich scen teatralnych, obdarowała nas czterema tomami wierszy, a jej twórczość cieszy się wciąż nie słabnącą popularnością. Ostatnio coraz częściej mamy okazję oklaskiwać recitale oparte na lirycznych strofach jej wspomnień. W marcu była gościem Biblioteki Śródmiejskiej w Katowicach, a w kwietniu podziwialiśmy ją w Tarnowskich Górach, w galerii malarstwa „Pod Nad”, połączonej z artystyczną kawiarenką, potocznie nazywaną „u Lubosów”. Później miała odwiedzić Opole.

Strofy wybrane ze wszystkich czterech tomików znakomicie zabrzmiały wśród obrazów Wernera Lubosa, malarza-kolorysty, którego zachwyciło bogactwo barw, jakie poetka roztacza w tomie „Nie płacz Antygono”. Zwierzył się, że poruszyły jego wyobraźnię i że już wkrótce, zainspirowany ich niezwykłą urodą, pokusi się o zilustrowanie tych niecodziennych olśnień widzenia pozazmysłowego. Ktoś już kreślił obrazy „wierszem malowane”, a teraz za sprawą talentu tarnogórskiego artysty będziemy mieli okazję podziwiać „malowane wiersze”.

Barbara Lubos-Święs, córka gospodarza, jest aktorką Teatru Dramatycznego w Sosnowcu. W ubiegłym roku została laureatką „Złotej maski”, prestiżowej nagrody śląskiej publiczności i krytyki teatralnej.

Ona również była niezwykle wzruszona i pełna podziwu dla aktorskiego kunsztu swojej starszej koleżanki, mającej już za sobą 80. urodziny i ponad pół stulecia pracy na scenie.

Do przeczytania liryków Zofii Książek-Bregułowej zachęciła ją Maria Bem, wieloletnia charakteryzatorka i niezastąpiona perukarka Teatru im. Wyspiańskiego w Katowicach, która jest oczarowana twórczością swojej dobrej znajomej zza kulis. Najpierw podsunęła „Cykadę na smyczku” i „W tym istnieniu drugim”. Pani Barbara przeczytała i poddała się ich urokowi. Zaciekawiona ich treścią, postanowiła odwiedzić autorkę, aby poznać osobę, wcześniejsze jej wiersze i biografię. Zaprosiła ją do artystycznej kawiarenki swoich rodziców. Doczekała uroczystego spotkania z poetką i jej aktorstwem.

- Kluczem do zrozumienia tej poezji są niezwykłe koleje losu pani Zofii. To one w dużej mierze zadecydowały, że jej wiersze są tak niesamowite - powiedziała B. Lubos-Święs.

O klimacie wieczoru zadecydowała też oprawa dźwiękowa, na którą złożyły się etiudy fortepianowe Chopina w wykonaniu Adama Snopka, absolwenta Akademii Muzycznej w Katowicach. Prawdziwą niespodzianką, tak dla pani Zofii, jak i dla publiczności, była premierowa prezentacja piosenki napisanej do tekstów z tomiku „W tym istnieniu drugim”. Jej autorką i wykonawczynią jest Katarzyna Matejczyk, młoda tarnogórska pieśniarka akompaniująca sobie na gitarze.

Na wpół prywatne rozmowy w przytulnej kawiarence toczyły się do późnych godzin wieczornych. Wśród gości nie zabrakło bowiem wiernych wielbicieli talentu katowickiej aktorki i jej dobrych znajomych sprzed lat, z którymi już dość dawno nie miała okazji się spotkać.

                          *

Barbara Czajkowska napisała o Zofii Książek-Bregułowej powieść biograficzną pt. „Będziesz jedna, jedyna”. Krzysztof Miklaszewski nakręcił film noszący tytuł „Prawo do sceny”, a Magdalena Makaruk dokument zatytułowany „Poezja utkana z życia”. Wybór poezji Z. Bregułowej znalazł się wśród kaset magnetofonowych nagranych w studio Zakładu Wydawnictw i Nagrań Polskiego Związku Niewidomych. Książkę B. Czajkowskiej na taśmy magnetofonowe nagrał Ksawery Jasieński. Opowiada o życiu niewidomej aktorki.

                        Retrospekcja

W 1944 r. Zosia Książkówna zdobyła dyplom aktorski w podziemnym Instytucie Szkoły Teatralnej. Zaraz potem wybuchło powstanie warszawskie, w którym brała udział jako łączniczka Armii Krajowej. Ranna, znalazła się w szpitalu powstańczym, gdzie usłyszała nieubłaganą diagnozę okulisty: lewe oko stracone, w prawym ledwie poczucie światła. Potem był obóz w Niemczech i wyzwolenie przez armię brytyjską. Doznane cierpienia i kalectwo wyzwala w 26-letnkej Zofii niebywałą energię i siłę woli. Uczy się angielskiego i otrzymuje drugi dyplom aktorki w Królewskiej Akademii Sztuki Dramatycznej. Po powrocie do kraju pracuje w radio i w Teatrze Ziemi Opolskiej, gdzie zagrała kilkanaście ról.

Od 1951 r. Zofia Książek-Bregułowa mieszka w Katowicach. Wcześniej grywała już na innych scenach, ale tutaj, w Teatrze Śląskim, mimo usilnych starań nie mogła dostać roli na miarę jej ambicji i oczekiwań. Powodem, dla którego kolejni dyrektorzy nie znajdowali dla niej odpowiedniej obsady, była dysfunkcja wzroku. Dopiero w latach siedemdziesiątych, za dyrekcji Mieczysława Daszewskiego, jedynej w kraju niewidomej aktorce przypada w udziale monodram Finna Methlinga „Podróż do zielonych cieni”. Potem gra jeszcze w „Życiu” Ernesta Brylla, „Tabu” Jacka Bocheńskiego i kilku innych spektaklach jednego aktora.

W pierwszych latach po wojnie współpracowała z warszawską rozgłośnią Polskiego Radia, a później przez długie dziesięciolecia z katowicką. Jednocześnie występowała z setkami koncertów i recitali poetyckich, prezentowanych w kinach, domach kultury, domach wczasowych, świetlicach i kościołach na terenie Polski i województwa. Nieodłącznym towarzyszem i duszą wszelkich jej poczynań zawsze był, bezgranicznie w niej zakochany, mąż Włodzimierz.

W roku 1985 spotyka ją kolejna tragedia. Podczas niefortunnego upadku traci resztki widzenia. Na długi czas pogrąża się w bezkształtnym mroku. Przeżywa chwile apatii i rezygnacji. W rok później zmarł jej mąż, człowiek niezwykłej dobroci, mądrości i talentu.

Niemłodą już wdowę otoczyły ciemności. I wtedy, wśród tych czarnych dni i nocy, niczym nie różniących się jeden od drugiego, pojawiło się ogromne światło.

- To była prawdziwa ulewa barw - mówi Zofia Bregułowa - piękniejsze mogą być tylko marzenia. Psychotronicy nazywają to widzeniem pozazmysłowym. Widziałam wszystkie barwy tęczy i tysiące odcieni na najbardziej kolorowych i ukwieconych łąkach świata.

Jako jedyna niewidoma aktorka w Polsce przez ponad pół wieku dawała przykład, jak człowiek pozbawiony wzroku może skutecznie walczyć o swoje miejsce pracy na scenie teatralnej i jak wiele może zdziałać dla ubogacenia ojczystej mowy.

Nieszczęścia, jakie spotkały tę kobietę, i szykany, z jakimi przyszło się jej zmagać w walce o prawo do wykonywania ukochanego zawodu, jej curriculum vitae pozwalają porównać z cierniową drogą do świątyni Melpomeny. Toteż nic dziwnego, że podczas niezwykle uroczystego jubileuszu półwiecza pracy artystycznej Zofii Książek-Bregułowej, ks. prałat Henryk Zganiacz, składający życzenia w imieniu metropolity katowickiego arcybiskupa ks. Damiana Zimonia, przywołał słowa wielkopostnej pieśni:

- Krzyż Twój całuję, pod Krzyżem Twoim uklękam, bo na Tym Krzyżu Boga mego widzę!

Pochodnia CZERWIEC  2002

 Święto SOSW dla Dzieci Słabo Widzących i Niewidomych w Dąbrowie Górniczej

Renata Szałwińska

Małgorzata Rozwadowska

(SOSW)

 

Źródło: Publikacja własna "WiM"

 

Październik 2010 r. będzie dla społeczności Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Słabo Widzących i Niewidomych w Dąbrowie Górniczej najważniejszym miesiącem w historii. Trzydniowe obchody 20-lecia istnienia placówki rozpoczęły się od poświęcenia sztandaru w najstarszym dąbrowskim kościele Św. Antoniego. Przybyłego na uroczystość bp. Grzegorza Kaszaka powitały starym zwyczajem dzieci w towarzystwie dyrektora Ośrodka Violetty Trzciny. Obecni byli Przedstawiciele Władz Miejskich, Przyjaciele Szkoły i Patronka placówki Zofia Książek-Bregułowa. W podniosłej atmosferze i skupieniu uczniowie uczestniczyli w ceremonii składając dary, życzenia i podziękowania, a moment poświęcenia sztandaru był szczególnie uroczysty i wzruszający.

8 października w Dąbrowskim Pałacu Kultury odbyła się uroczystość przekazania społeczności Ośrodka poświęconego sztandaru, który ufundował Prezydent Miasta, nadanie placówce imienia oraz artystyczne podsumowanie 20 lat pracy szkoły. W tym doniosłym i historycznym dla Ośrodka spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele władz wojewódzkich, miejskich, oświatowych, dyrektorzy Ośrodków dla Dzieci Słabo Widzących i Niewidomych z całej Polski, dyrektorzy dąbrowskich placówek oświatowych, rodzice i młodzież. Gościem honorowym uroczystości była Zofia Książek-Bregułowa. Witając przybyłych, dyrektor SOSW Violetta Trzcina podkreśliła, że wiele lat pracy Ośrodka, osiągnięcia, które stawiają go w rzędzie znaczących placówek, upoważniły do starań o sztandar i imię, gdyż są to silne i pozytywne wzorce bardzo w obecnych czasach potrzebne. Spośród wielu kandydatów wybrano osobę, która doskonale zna problemy osób niepełnosprawnych i niewidomych, uczestniczkę powstania warszawskiego, więźnia niemieckiego obozu, aktorkę i poetkę, kobietę o wielkiej charyzmie - Zofię Książek-Bregułową.

Gdy na scenie pojawiły się poczty sztandarowe dąbrowskich szkół, rozpoczęło się przekazanie przez Prezydenta Zbigniewa Podrazę Dyrektorowi Ośrodka sztandaru będącego symbolem najwyższych wartości wraz ze słowami, aby młodzi "poznawali prawdę, byli wytrwali i z wiarą patrzyli w przyszłość". Uczniowie reprezentujący wszystkie szkoły wchodzące w skład Ośrodka złożyli uroczystą przysięgę i przejęli sztandar, a dziękując, zwracali się przede wszystkim do pierwszej dyrektorki i twórczyni Ośrodka - Pani Ewy Maliby.

Drugim bardzo uroczystym momentem było nadanie Ośrodkowi imienia. Na scenie zajęła miejsce patronka Pani Zofia Książek-Bregułowa, która nie kryła łez wzruszenia i zapewniła uczniów, że będzie z nimi w stałym kontakcie, aby jako świadek historii naszego kraju móc przekazywać wiele prawd i wspomnień. Słowami: "Jestem jedyną w Polsce niewidomą aktorką uprawiającą swój zawód mimo kalectwa", Pani Zofia uświadomiła słuchaczom, że w życiu każdy czyn powstaje z wielkiego marzenia. W czasie wystąpienia ukazała się zebranym jako osoba pełna humoru, a jej dowcipne komentarze i zdystansowane do wspomnień z życia riposty, sprawiły, że słuchano Jej z wielką uwagą.

 Występujący goście gratulowali Ośrodkowi patrona, który będzie drogowskazem i doskonałym wzorem do naśladowania nie tylko dla dzieci i młodzieży, ale także dla dorosłych. Pani Zofia całym swoim życiem udowodniła, że można pokonać ból, cierpienie i osiągnąć bardzo wiele.

Przyszedł wreszcie czas na krótką historię 20 lat pracy Ośrodka, a uczniowie uczynili to poprzez muzykę, piosenkę i recytację własnych utworów poetyckich. Wyjątkową imprezę zakończyły gratulacje, kwiaty i prezenty od władz, Przyjaciół i wszystkich, którym bliskie są problemy osób niepełnosprawnych.

Uroczystości zbiegły się z urzeczywistnianiem się marzeń o nowoczesnej placówce. 1 października zostały wbite pierwsze łopaty na terenie, gdzie już za kilka lat powstanie dla wszystkich niepełnosprawnych dzieci kompleks obiektów szkolnych na miarę europejską wieńczący wieloletnie starania władz miasta i dyrekcji placówki o tak potrzebną inwestycję.

Potrójne Święto Ośrodka zakończyło spotkanie absolwentów, gdzie w miłej, serdecznej atmosferze wspominano ważne i wesołe chwile spędzone w szkole. Poznawano swoje kariery zawodowe i naukowe, zwiedzano Ośrodek, który dzisiaj, mimo starego budynku i nie najlepszej infrastruktury, jest jedną z najlepiej wyposażonych placówek specjalistycznych w naszym województwie. Dysponuje pracowniami przedmiotowymi, a co najważniejsze, profesjonalna kadra pomaga dzieciom niepełnosprawnym od wczesnego dzieciństwa do ukończenia szkoły i startu w dorosłe życie, a także sprawia,

że osiągają one sukcesy naukowe, artystyczne i sportowe.

Wiedza i Myśl listopad 2010