... Który marzenia przekształcał w czyn  

Józef Szczurek   

 

  Wczesną wiosną 1945 roku, gdy na zachodzie Polski trwała jeszcze wojna światowa, wybitni niewidomi działacze przystąpili do organizowania zakładów pracy, szkół, domów opiekuńczych oraz stowarzyszeń stawiających sobie, jako główny cel, pomaganie ludziom, którym okrucieństwo wojny oraz inne dziejące się dramaty odebrały wzrok. Wśród tych światłych społeczników była spora grupa niewidomych  nauczycieli podejmujących najtrudniejsze zadania. Do nich należał mądry pedagog, a zarazem ofiarny działacz społeczny - Józef Buczkowski.  Chciałbym więc, abyśmy tym razem poświęcili nieco więcej uwagi jego życiu i   dokonaniom, które żyją do dziś i przynoszą dobre owoce dużym grupom ludzi niepełnosprawnych, a wśród nich również czytelnikom "Światełka".   

Józef Buczkowski urodził się we wrześniu 1909 roku w województwie kieleckim. Kilka lat później, jego rodzice wraz z czwórką dzieci, przenieśli się do Łodzi. Tu młody Józef ukończył szkołę powszechną, a następnie studia w seminarium nauczycielskim. Wnet też podjął pracę w szkole powszechnej we wsi  Czarnocin oddalonej od Łodzi o ponad dwadzieścia kilometrów. Niedługo jednak cieszył się ulubioną pracą z dziećmi.  

     Mając 24 lata, w wypadku stracił wzrok i powrócił do rodzinnego domu.   Dzięki pomocy życzliwych ludzi, w 1935 r. rozpoczął pracę jako nauczyciel w szkole dla niewidomych w Laskach. Tu mógł zaspokajać swe zamiłowania pedagogiczne, zwłaszcza że cieszył się uznaniem i przyjaźnią grona  nauczycielskiego oraz wielkim przywiązaniem uczniów. Jednak praca pedagogiczna  nie w pełni zaspokajała jego potrzebę szerszego działania dla dobra dzieci.   

W marcu 1945 roku, Józef Buczkowski wyjechał do swego ulubionego miasta -  Łodzi, aby tam zorganizować szkołę dla Niewidomych. Pokonując olbrzymie trudności wynikające ze zniszczeń wojennych, osiągnął cel i po kilku miesiącach, pierwsi niewidomi uczniowie w nowej, łódzkiej szkole, rozpoczęli naukę. Jej kierownikiem został twórca zakładu - pan Buczkowski. Szkoła w Łodzi istnieje do dziś i stale się rozwija, jednak założyciel i organizator, w wyniku nieporozumień w miejskich władzach oświatowych, po kilku latach musiał ją opuścić. Nie rozstał się jednak z działalnością pedagogiczną. Przeniósł  się do Gdańska i rozpoczął pracę jako nauczyciel w Zakładzie Rehabilitacji Niewidomych.  

W pierwszych latach po wojnie zakład ten podejmował różne ważne   przedsięwzięcia dla dobra ludzi, którzy utracili wzrok. Tam właśnie we  wrześniu 1948 roku, w wyniku starań dr Włodzimierza Dolańskiego, również niewidomego nauczyciela i organizatora jednoczenia ruchu niewidomych w Polsce,    rozpoczął swe istnienie miesięcznik wydawany w brajlu „Pochodnia".  

  Pracą kolegium redakcyjnego kierował Józef Buczkowski. I właśnie z jego  inicjatywy  narodziło się „Światełko" - brajlowskie czasopismo dla dzieci, na którego lekturze wyrosło już kilka pokoleń czytelników. Oznacza to, że w bieżącym roku "Światełko" obchodzi 62 rocznicę swego nieprzerwanego istnienia.   

Aby dowiedzieć się niejako z pierwszej ręki, jak do tego wydarzenia doszło,  zacytuję fragment wypowiedzi Tadeusza Józefowicza, który wówczas kierował    pracą redakcji i drukarni w gdańskim zakładzie:  

   "Józef Buczkowski w pracy dla niewidomych  był niezmordowany. Któregoś dnia zaproponował, by w społecznym czynie pierwszomajowym przystąpić do wydawania w brajlu  dwutygodnika dla dzieci i młodzieży. Choć wszystkim przybyło pracy,    `Światełko' zaczęło przychodzić do swych młodych czytelników".  

Sądzę, iż należy wyjaśnić, co dawniej oznaczało pojęcie: "czyn społeczny". W pierwszych latach po zakończeniu wojny, cały kraj leżał w gruzach. Konieczne były rozmaite pomysły, aby jak najprędzej podnieść go z ruin. Podejmowano więc różne inicjatywy sprzyjające temu celowi. Jedną z nich było wezwanie do podejmowania czynów społecznych.   

Treścią hasła, które objęło całą Polskę, stało się przyjmowanie zadań o charakterze gospodarczym lub kulturalnym, które wykonywane były w pracy    społecznej czyli bez wydawania na ich realizację pieniędzy z funduszu narodowego. Wymagało to niejednokrotnie znacznego zwiększenia wysiłków pracowników rozmaitych instytucji. Dzięki czynom społecznym powstało w Polsce   wiele placów zabaw dla dzieci, świetlic i innych placówek oświatowych, parków miejskich oraz dróg. Dzięki takiemu zobowiązaniu pracowników gdańskiego oddziału wydawniczego powstało "Światełko".   

 Jeszcze bardziej wyrazistego sensu nabierze wydarzenie, gdy zacytujemy  samego pomysłodawcę światełkowych narodzin - Józefa Buczkowskiego:                 "Największym według mnie osiągnięciem kolegium redakcyjnego i drukarni było zapoczątkowanie wydawania od 1 maja 1950 roku dwutygodnika dla dzieci „Światełko”. Spieszyliśmy się z rozpoczęciem jego wydawania, bo już wiedzieliśmy, że zakład będzie przeniesiony do Wrocławia, a drukarnia do Warszawy. W artykule redakcyjnym, zatytułowanym `Witamy!' - tak pisaliśmy: `Światełko' dostało się do rąk Waszych tylko dzięki temu, że pracownicy drukarni i redakcji postanowili dla uczczenia Święta Pracy rozpocząć wydawanie dla Was pisemka”  

 Na przestrzeni 62 lat czasopismo dla dzieci i młodzieży przeobrażało się tak w formie, jak i treści. Redakcja i drukarnia w drugiej połowie 1950 roku przeniesione zostały do Warszawy. Jego częstotliwość kilkanaście lat temu się zmniejszyła i "Światełko" stało się miesięcznikiem. Dawniej redakcja organizowała różne konkursy, zjazdy korespondentów i inne imprezy, teraz, z powodu trudności finansowych, jest to niemożliwe.  

  Najdłużej redakcją czasopism dla dzieci kierowała mgr Halina Banaś, bo od 1955 aż do 1992 roku, później redaktorem naczelnym została mgr Ewa Fraszka  Groszkowska, która tę funkcję pełni do dziś. Pan Tadeusz Józefowicz przeniósł się z Gdańska do Wrocławia i tam mieszka do dnia dzisiejszego, a jego wnuki są już ludźmi dorosłymi. Bardzo bliskim współpracownikiem  redakcji przez cały czas istnienia "Światełka" była i nadal jest pani Danuta Tomerska. Od jej pełnych ciepła artykułów wielu odbiorców rozpoczyna czytanie czasopisma.  

  jesienią  1950 r Józef Buczkowski który potrafił swoje marzenia przekształcać w czyn, poślubił panią Franciszkę z Popowskich. Od tego czasu była dla niego nie tylko przewodniczką, lektorką i najbliższą współpracowniczką, ale przede wszystkim wierną i serdeczną towarzyszką życia. Niebawem państwo Buczkowscy przeprowadzili się do Bydgoszczy i tego miasta nie opuścili już do końca.

   W 1954 roku, pan Buczkowski został dyrektorem Ośrodka rehabilitacji Zawodowej Niewidomych w Bydgoszczy. Zakład mieścił się w starym budynku nie nadającym się na uczelnię dla młodych inwalidów wzroku. Z tą sytuacją nie mógł się pogodzić dyrektor Buczkowski. Na początku lat 60. rozpoczął energiczne starania o wybudowanie nowego obiektu. W ciągu kilkunastu lat jego pragnienie przybrało realne kształty.  

  W 1981 roku w Bydgoszczy stanął piękny nowoczesny gmach, w którym teraz mieści się Ośrodek Rehabilitacji i Szkolenia Niewidomych PZN im. Józefa Buczkowskiego, do którego przyjeżdżają uczniowie z całego kraju.   

   Wspaniały człowiek, prawdziwy nauczyciel i ofiarny działacz - Józef Buczkowski zmarł w marcu 1980 roku. Żyją jednak dzieła, które nam zostawił i jego mądre przesłanie, że najważniejsze jest pomaganie ludziom słabszym, wskazywanie dróg zagubionym i tworzenie wokół siebie dobra, ciepła i radości.