niektóre publikacje  

 

 

 

aaa 8.

 Koło Przyjaciół  Niewidomych w Łodzi

Przed jedenastu laty przedłożyłem Zarządowi Związku Niewidomych w Łodzi projekt zorganizowania Koła Przyjaciół Niewidomych województwa łódzkiego. Zarząd projekt zaaprobował, więc przystąpiłem do organizowania Koła, a w pracy tej pomagali mi ówcześni członkowie zarządu Oddziału Łódzkiego - koledzy: Stanisław Ziemba, Sabina Kalińska, Czesław Wrzesiński, Tadeusz Józefowicz i Zbigniew Tomalak. Organizując Koło Przyjaciół Niewidomych w Łodzi, chciałem osiągnąć trzy cele:

1. w ramach pewnej organizacji zebrać jak najwięcej ludzi widzących, przyjaciół niewidomych, którzy zapoznaliby się z naszą problematyką, prowadzili akcję propagandową w celu uświadamiania społeczeństwa o sprawach życia i możliwości niewidomych,  

2. z pieniędzy zbieranych przez   Koło przychodzić z pomocą finansową niewidomym w okresie, kiedy nie było pracy i żadnego zaopatrzenia rentowego ze strony państwa, ponieważ położenie niewidomych w początkowym okresie było bardzo ciężkie i obowiązkiem społecznym było przyjście z pomocą,  

3. wreszcie trzecim celem było to, aby dobrze zorganizowawszy Koło Przyjaciół, stopniowo powoływać takie koła w innych województwach, aby z czasem powstało główne koło, które współpracując z Zarządem Głównym naszego Związku, pomogłoby niewidomym zrealizować ich postulaty.  

Koło Przyjaciół Niewidomych powstało. Zebranie organizacyjne odbyło się w Szkole Niewidomych Dzieci przy ulicy Tkackiej, której wówczas byłem kierownikiem. Do zarządu weszły dwie osoby niewidome - członkowie zarządu Związku Niewidomych. Zostałem wybrany wiceprezesem, prezesem został Jabkiewicz - dyrektor fabryki maszyn włókienniczych, Spychalska - sekretarzem i Gugnecka - skarbnikiem.  

Początkowo fundusze Koła były niewielkie i z nich w większości pomagano Szkole Niewidomych Dzieci. Sprawa ta stała się kwestią sporną pomiędzy mną a innym członkami zarządu Związku Niewidomych, którzy zarzucali mi, że zorganizowałem Koło Przyjaciół Niewidomych tylko na potrzeby szkoły, a dziesiątki i setki niewidomych jest pozbawionych pomocy. Nawiązałem więc kontakt z reaktywowaną w 1945 roku Łódzką Rodziną Radiową, która przed wojną powstała dla pomocy dzieciom niewidomym. Po wojnie utarło się mniemanie, że niewidomych nie ma. Gdy w ciągu rocznej działalności zgromadziłem około czterdzieściorga dzieci, czyli taką, jaką zebrała ŁRR przed wojną w czasie ośmiu lat swojej działalności, zwróciłem się do Łódzkiej Rodziny Radiowej, aby przyjęła patronat nad szkołą i prowadziła internat,  odsuwając niewłaściwych ludzi. Po kilkumiesięcznych pertraktacjach latem 1947 roku przejęła ona prowadzenie internatu. Z tego mego posunięcia zarząd Koła Przyjaciół był bardzo niezadowolony. Koło wolało opiekować się dziećmi jako materiałem wdzięczniejszym niż dorośli, ale sprawa została przesądzona. Koło zajęło się udzielaniem pomocy niewidomym, zrzeszonym w Związku.  

Niepowodzenia życiowe zmusiły mnie do opuszczenia szkoły i pracy w Kole. Sądzę jednak, że myślą zorganizowania Kół Przyjaciół Niewidomych powinni zainteresować się działacze niewidomi we wszystkich województwach, aby wzorując się na pracy już istniejących kół powołać na swoim terenie takie organizacje. Koła Przyjaciół będą potrzebne nawet wtedy, gdy wszyscy niewidomi otrzymają zaopatrzenie rentowe; zmianie  mogą ulec tylko formy pracy tych kół.

Pochodnia, sierpień 1957