20 ROCZNICA ŚMIERCI OJCA BRUNO PAWŁOWICZA   

   

Zofia Krzemkowska   

   

Tak Go zapamiętałam   

   

„Człowiek żyje dopóty,   

   

dopóki pozostaje w ludzkiej pamięci”.    

   

Z okazji obchodów 50-lecia    

Krajowego Duszpasterstwa    

Niewidomych chcę przybliżyć    

postać nieżyjącego już krajowego    

duszpasterza niewidomych Ojca    

Bruno Pawłowicza.    

   

Czas mija, ale pamięć o Ojcu    

wśród nas jest wciąż żywa. Żył    

w latach 1942-1987. Urodził się    

21.VI.1942 r. w Łysowie Siedleckim    

na Podlasiu. Ojciec Zygmunt,    

stolarz-cieśla, matka Feliksa siostry:    

Jadwiga, Zofia, Janina.   

   

Zygmunt, przyszły ojciec Bruno - Franciszkanin, wychowywał   się w rodzinie, która troszczyła się   o głęboko religijne wykształcenie    i wychowanie dzieci. Zygmunt w latach 1957-1968 uczył się i wychowywał    w Seminarium w Niepokalanowie. Tam uzyskał świadectwo    

dojrzałości, które jednak nie było uznawane przez władze państwowe. Przełożeni określali go jako delikatnego i chorowitego  - co zmuszało go nawet do przerywania nauki - wrażliwego na potrzeby starszych, bezkonfliktowego, pogodnego, gorliwego w modlitwie. Grał na akordeonie, co szczególnie przydawało się    na pielgrzymkach. Ładnie śpiewał. Przygotowywał przedstawienia   teatralne, np. „Syn marnotrawny” wg przypowieści ewangelicznej.    

Lubił przebywać z ludźmi, stąd jego częsty kontakt z niewidomymi.    

Wymienione cechy znajdują potwierdzenie w naszych kontaktach  z Ojcem. Święcenia kapłańskie otrzymał 24.06.1967 r.   

   

Przez dwa lata studiował filozofię w Łagiewnikach pod Łodzią,  a następnie w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie.    

Studiował też defektologię. W pracy magisterskiej na temat: „Dialog  duszpasterski z niewidomymi” napisał: „opiekę duszpasterską  nad niewidomymi rozumiem jako działalność pewnej grupy ludzi (widzących i niewidomych) zmierzającą do pogłębienia   i ożywienia działalności religijnej w środowisku niewidomych,   w sposób uwzględniający specyfikę niewidomych”. Dotarł z ankietą pytań związanych z pracą magisterską do 100 niewidomych    

w całej Polsce. Fragmenty pracy zaprezentował 30.10.1975 r.,   przed diecezjalnymi duszpasterzami niewidomych.   

   

Utrzymywał kontakt z niewidomymi z różnych ośrodków.    

W Krakowie duszpasterstwo niewidomych skupiało swoją działalność   przy kościele Franciszkanów. Nieżyjąca już niewidoma    nauczycielka Maria Różkiewicz w 1966 r. nauczyła Ojca pisma    brajla. Odtąd stosował je w codziennej pracy, w korespondencji z niewidomymi. Z okazji świąt wysyłał i otrzymywał życzenia napisane  brajlem. Otrzymywałam je również i nadal przechowuję.    Przygotowywał w brajlu teksty modlitewne, by umożliwić niewidomym czynny udział w liturgii.   

   

W latach 1968-72 uczestniczył w życiu niewidomych w Łodzi.  Skupiało się ono przy Salezjanach i Jezuitach. Możemy o tym  przeczytać w „Kronice Duszpasterstwa” - wspomnienie niewidomej  Emilii Święcickiej. Ludzie cenili najbardziej fakt, że odwiedzał  niewidomych w ich rodzinnych domach. Motorem jego działania była potrzeba bycia z drugim człowiekiem. Kierował do niewidomych kleryków, którzy służyli w charakterze przewodników i lektorów. Akcja zapoczątkowana przez Ojca trwa do dziś. Ojciec  Bruno odwiedzał seminaria duchowne, chcąc uczulić przyszłych    kapłanów na specyfikę potrzeb niepełnosprawnych.   

   

W latach 1972-76 miał szczególnie aktywne kontakty z Laskami, szczególnie ze śp. Ojcem Tadeuszem Fedorowiczem i z dziećmi  niewidomymi, które ceniły w nim autentyczność, przygotowywane  dla nich piosenki i konkursy. Możemy o tym przeczytać we    

wspomnieniach niewidomej siostry Hieronimy zamieszczonych    w książce Aleksandry Słowik - „Najważniejsze jest niewidoczne   dla oczu” - dostępnej dla nas w wersji kasetowej w bibliotece przy ul. Piwnej w Warszawie.   

   

Prowadził też ożywioną działalność w Lublinie w latach 1967-68 oraz na Wybrzeżu, o czym pisze niewidoma masażystka  z Gdyni, Helena Urbaniak, w „Kronice” tamtejszego duszpasterstwa. W 1969 r. organizował obozy dla niewidomych w Muszynie    

i Sobieszewie, połączone z naukami rekolekcyjnymi.    

   

Współpracował z Polskim Związkiem Niewidomych, nie tylko z terenowymi kołami, ale także na szczeblu centralnym.   Uczestniczyłam w naukowym sympozjum organizowanym przez    

Dział Tyflologiczny ZG PZN, gdzie wśród prelegentów znalazł się Ojciec Bruno, entuzjastycznie witany przez uczestników. Mówił    o potrzebie szerszego informowania społeczeństwa - także parafialnego-  o możliwościach i trudnościach niewidomych. Ten postulat nie stracił  aktualności.    

   

Krajowym duszpasterzem niewidomych był Ojciec w latach   1980-87. Poza częstymi wyjazdami w teren do poszczególnych   wspólnot, organizował ogólnopolskie pielgrzymki niewidomych, m.in. do Gietrzwałdu, Swarzewa, gdzie byliśmy przyjmowani   przez kaszubskie rodziny. Do wspólnot szczególnie często  odwiedzanych należała Bydgoszcz. Zabiegał o to ówczesny    

duszpasterz niewidomych, ks. kan. Benon Kaczmarek. Za jego  pośrednictwem spotkałam się z Ojcem Bruno. Odwiedził mnie   w rodzinnym domu. Uczestniczyłam w Eucharystii i w spotkaniu  z całą wspólnotą pod przewodnictwem Ojca Bruno. Zostałam włączona na listę brajlowskich korespondentów Ojca. Listy od   Niego były zawsze pełne przemyśleń i głębokiej treści, a ponieważ  ich pisanie i czytanie nie wymagało pośrednictwa innych, były szczególnie cenne. Ojciec inicjował modlitwę nie tylko w kościele   czy kaplicy, ale też wszędzie indziej na łonie przyrody. Podczas konnego zielonego kuligu, w którym z nami uczestniczył, przy    

dogasającym ognisku żegnaliśmy dzień wspólną pieśnią inicjowaną przez Ojca. Wędrówka po Beskidzie Sądeckim z różańcem  w ręku z Ojcem była łatwiejsza i pogodniejsza.    

Serdecznego słowa pociechy Ojca nie zabrakło przy łożu obłożnie  chorego niewidomego, niemal zapomnianego przez Boga i ludzi. Duchowe wsparcie otrzymywały też w Bydgoskim Ośrodku    

Rehabilitacji osoby tracące wzrok. Byłam tego świadkiem.  Lecznicze, słoneczne słowa kapłana przynosiły nadzieję. Miał dla    nas zawsze czas, chętnie wysłuchiwał, pocieszał, radził.   

   

Dłużej przebywaliśmy razem w Muszynie. Przyjechał w gronie przyjaciół - dzieci o obniżonej sprawności intelektualnej   z rodzicami z Gdyni (nimi też się zajmował). Jego przyjazd nie był    

wcześniej zapowiedziany, więc szukał noclegu w Ośrodku „Nestor”.   A potem wspólnie z wszystkimi wczasowiczami obchodziliśmy   rocznicę święceń kapłańskich Ojca. Były kwiaty, jako wyraz   wdzięczności środowiska, a przede wszystkim ciekawa gawęda o życiu kapłańskim Ojca.   

   

Ostatni rok życia był szczególnie pracowity. Pobyt na Białorusi,   gdzie tak bardzo brakuje kapłanów, w kwietniu seria rekolekcji   w Laskach, Łodzi i Sobieszewie.    

   

Tragiczna śmierć na trasie Lublin - Warszawa w wypadku  samochodowym 13.10.1987 r. przerwała ofiarną służbę. Miał zaledwie 45 lat. Był nam tak bardzo potrzebny jako kierownik,    

dobry organizator, szlachetny człowiek. Był dla nas kimś ważnym przez świadczoną nam posługę religijną, tak wiele zawdzięczamy. Za okazaną dobroć i zrozumienie dziękujemy modlitwą  o życie wieczne dla duszy Ojca. Jego postawa może być  wzorem dla kapłanów rozpoczynających pracę duszpasterską   wśród niewidomych.   

   

Ojciec Bruno został pochowany na Powązkach w kwaterze  Franciszkańskiej. Pogrzeb był manifestacją bólu środowiska niewidomych,  którzy na tę uroczystość dotarli autokarami z całej    

Polski.    

   

Kontynuatorem dzieła Ojca Bruna Pawłowicza jest aktualny  krajowy duszpasterz niewidomych, ks. prałat Andrzej Gałka.   Z okazji 50-lecia Krajowego Duszpasterstwa Niewidomych dziękujemy    mu za codzienną pracę i obecność wśród nas. Bóg zapłać.    

   

   

Z wypowiedzi Kardynała Stefana Wyszyńskiego: „Człowiek   ujawnia swoją osobowość w sposobie traktowania bliźnich”,   „Słowo jest darem Bożym, powinno być słoneczne i lecznicze”.   

A Jan Sztaudynger powiedział: „Słowa kunsztowne, słowa piękne bledną, wobec prostego, które trafia w sedno”.   

   

Takimi słowami jesteśmy obdarowywani przez krajowego    duszpasterza niewidomych ks. prałata Andrzeja Gałkę i za to jesteśmy mu wdzięczni.